Music

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 5 "..bo tacy wspaniali ludzie, jak twój ojciec nie giną z dnia na dzień.."



Obudziłam się w wyśmienitym humorze, dzięki zdarzeniom z wczorajszego wieczoru. Nie potrafiłam sama przed sobą ukrywać faktu iż jestem zakochana. Tak.. ta Rachel Trust- szara myszka pokochała przystojnego Puchona miłością, szczerą do bólu i nie zamierzała się z tym ukrywać przed nikim. Dlatego od razu opowiedziała całą historię ciekawskiej Cho Chang. Która słuchała jej z wypiekami na twarzy.
- Woow, przepiękna historia. Naprawdę romantyczna- Rozmarzyła się dziewczyna.
- Sama do teraz nie potrafię w to jeszcze uwierzyć- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Zazdroszczę Ci.
- Czego? Przecież sama spotykasz się teraz z Harrym. Niech i on Ci taki piknik urządzi- mrugnęłam do niej.
- Wątpię czy to zrobi, jest teraz strasznie zajęty, ma wiele problemów, jeszcze ta sytuacja z dzisiejszej nocy.- stwierdziła z politowaniem.
- Jaka sytuacja?- zapytałam zdezorientowana.
- To ty o niczym nie wiesz?- dziewczyna zdziwiła się.
- Nie, co się stało?
Krukonka opowiedziała mi tą całą historię o wizji Harry'ego z poprzedniej nocy w departamencie tajemnic i ojcu Weasleyów, który został zaatakowany przez ogromnego węża Voldemorta. Słuchałam tego z zapartym tchem.
- Dlaczego ja się dowiaduję o tym dopiero teraz?!- zdenerwowałam się
- Rachel, nikt za bardzo jeszcze o tym nie wie. Tylko Harry, Ron, Hermiona, Fred, George, Ginny, ja i kilku nauczycieli.- wyliczała Chinka.
Zareagowałam na to bardzo impulsywnie, wybiegłam z dormitorium, nie zwracając uwagi na to, że nadal jestem ubrana w piżamę. Dotarłam do Wielkiej sali i tam zobaczyłam załamaną Ginny, siedziała kompletnie sama. Cóż za arogancja ze strony braci. Zostawili ją tu samą w takiej sytuacji.- pomyślałam. Podbiegłam do niej i od razu ją przytuliłam, Musiała się domyślić o co mi chodzi.
- Skąd wiesz?- zapytała ruda pozbawionym uczuć głosem.
- Od Cho Chang, jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć?- zapytałam z wyrzutem. Na co ona jedynie się skrzywiła. Wiedziałam, że wspominanie o Cho w jej towarzystwie kończy zwykle niedobrze, od czasu gdy Chinka zaczęła spotykać się z Wybrańcem, ale to nie miało żadnego znaczenia. I tak nie usłyszałam odpowiedzi.
- Ginn, wiem że trudno Ci będzie teraz o tym rozmawiać, i nie będę na to naciskać. Ale powiedz mi proszę, czy twój ojciec przeżyje?- starałam się aby mój głos brzmiał dosyć łagodnie.
- Nie wiem, jest nieprzytomny... ma pełno... zadrapań... ran - wycedziła przez łzy przyjaciółka.- Moi bracia udali się teraz do świętego Munga, dowiedzieć się czegoś więcej.
- Ginny,  nawet nie wiesz jak bardzo wam współczuję..- złapałam ją za rękę.- Ale nie możesz być pesymistką, jestem pewna że nic mu nie będzie.- starałam się pocieszyć przyjaciółkę.
- Skąd to niby wiesz?- zapytała.
- Bo tacy wspaniali ludzie, jak twój ojciec nie giną z dnia na dzień.- uśmiechnęłam się...- A teraz już koniec, przestań płakać, rozumiesz? Masz być silna... dla swojej rodziny.
- Dzięki Rachel, ty zawsze wiesz co powiedzieć.- Weasleyówna otarła łzy rękawem po czym przytuliła mnie najmocniej jak potrafi. Zabrakło mi wtedy tchu, ale nie narzekałam. Bo wiedziałam, że dla niektórych warto się poświęcić.
- Hej, Rachel...- Ginny zaczęła nieśmiało, po chwili milczenia.- Czy nie chciałabyś razem ze mną, moimi braćmi, Harrym i Hermioną spędzić świąt?
Zatkało mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Pierwszy raz miałam spędzić święta poza domem. To było przerażające, a jednocześnie wspaniałe. Bardzo chciałam poznać ojca chrzestnego Harry'ego, tyle się o nim nasłuchałam z ust Wybrańca.
- Oczywiście, że mogę. Wow! nie spodziewałam się zaproszenia- krzyknęłam, po czym ponownie przytuliłam przyjaciółkę.
- Hej dziewczyny!- Krzyknął Fred.- O.., wy już wiecie, że ojciec się zbudził i prawdopodobnie wróci na święta do domu- przerwał.- tak chciałem wam przekazać tą radosną nowinę.- speszył się.
Wpatrywałyśmy się w Freda jak w obrazek. Po jakimś czasie, dotarło do nas to co bliźniak właśnie powiedział. Zaczęłyśmy piszczeć histerycznie ze szczęścia. Po czym rzuciłyśmy się na kompletnie zdezorientowanego Freda.



W końcu wszystko zaczęło się układać. Mój związek z Gregiem rozkwitał, każdy wiedział, że nas coś łączy. Plotki szybko się rozeszły, za co później podziękowałam Cho. Wszyscy przyjaciele go zaakceptowali, a niektórzy nawet zaczęli z nim rozmawiać, jak ze starym dobrym kumplem. Tylko Fred coś narzekał, ale zbytnio mnie to nie dziwiło. Jutro miałam wyjechać na swoje pierwsze święta poza domem, ta perspektywa wydawała się lekko przerażająca. Ale wmówiłam sobie, że wszystko będzie dobrze i zaczęłam się pakować.
- Ty jeszcze nie spakowana?- usłyszałam melodyjny głos Luny.
- Nie miałam zbytnio czasu. Musiałam zacząć uczyć się na SUM-y, pogodzić spotkania z przyjaciółmi i z moim chłopakiem, a także treningi quidditcha i spotkania Gwardii Dumbledore'a- zaczęłam wyliczać.
- Rozumiem że jesteś bardzo zajęta, mam tu dla ciebie prezent na gwiazdkę- powiedziała blondyna, potem wyciągnęła z pod łóżka, paczuszkę, otoczoną różowo-niebieskim papierem i z żółtą wstążką.
- Dla mnie? Ale Luno... nie musiałaś.- odparłam, odbierając prezent.
- Tak wiem, ale lubię obdarowywać moich przyjaciół- uśmiechnęła się. Ale nie otwieraj go teraz, tylko w czasie świąt.- powiedziała błagalnym tonem Lovegood.
- Dziękuję i obiecuję- powiedziałam i przytuliłam dziewczynę. Po czym poczułam się beznadziejnie, ponieważ przypomniałam sobie, że ja nic dla niej nie mam.
- Twój prezent wyślę ci pocztą na gwiazdkę.- odwróciłam wzrok.
Oczywiście jeśli uprzednio go kupię- pomyślałam i wróciłam do pakowania walizek.



- Naprawdę, musisz jechać?- zapytał błagalnym tonem Greg- Nie mogłabyś zostać tutaj w Hogwarcie, razem ze mną.
- Wiesz że nie mogę. Już obiecałam, że święta spędzę z przyjaciółmi.- uśmiechnęłam się do niego- I proszę Cię, nie rozmawiajmy o tym teraz. Zaraz wsiądę do pociągu i nie zobaczymy się przez dłuższy czas. Wykorzystajmy to dobrze.
- Masz rację, ale musisz mi obiecać, że święta Wielkanocne spędzisz ze mną- Chwycił mnie za rękę.
- Greg obiecuję Ci to już trzeci raz. Nie martw się..- pocałowałam go w policzek.
Usłyszałam dźwięk, który zwiastował odjazd. Jeszcze raz przytuliłam mojego chłopaka na pożegnanie
Szepnęłam mu do ucha, że będę pisać. Po czym ruszyłam w stronę wejścia do pociągu i zobaczyłam Freda.
- Fred! Zaczekaj!- zawołałam w jego stronę.
Zignorował to i sam wszedł do środka. Zdziwiłam się tym jego zachowaniem. Próbowałam go złapać, dowiedzieć się o co chodzi, ale gdy weszłam do pociągu zgubiłam go z pola widzenia gdzieś pomiędzy przedziałami. Poruszyłam ramionami, po czym uznałam, że później z nim porozmawiam bo w końcu miałam z nimi spędzić święta.
I ruszyłam wgłąb pociągu szukając innych przyjaciół. Po drodze minęłam Draco, który wlepiał we mnie swoje szaroniebieskie, zimne ślepia. Nie powiem, przeraziło mnie to lekko, dlatego postanowiłam jak najszybciej się stamtąd ulotnić. Więc weszłam do następnego przedziału, coś kazało mi spojrzeć jeszcze raz za siebie. To chyba była, najzwyklejsza ludzka ciekawość. Nadal mi się przyglądał. Zaniemówiłam.
- Rachel, szukałam Cię.- usłyszałam głos Ginny.- Chodź, czekamy już na Ciebie.- Pociągnęła moją rękę, a ja posłusznie kiwnęłam głową, nadal trochę przestraszona i ruszyłam za przyjaciółką.
Gdy dotarłyśmy do przedziału, gdzieś na samym końcu Expressu Hogwart. Zauważyłam, że byli tam wszyscy z którymi miałam spędzić święta, oprócz jednej rudej czupryny.
-Ej, a gdzie Fred?- zapytałam, krążąc wzrokiem po całym przedziale.
-Nie wiem. - odezwał się Harry
Wtedy ja zwróciłam wzrok na George'a, przecież oni zawsze trzymali się razem.
Rudzielec chyba wtedy wyłapał moją aluzję.
- Ja o niczym nie wiem, nie rozmawiałem z nim od dwóch dni. Nie jestem przecież jego niańką.- rzucił z wyrzutem.
- No dobrze, przepraszam Cię. -  rzuciłam lekko zawstydzona. - ale gdzie on może być?
- Skąd mamy wiedzieć, ostatnio zachowywał się dziwnie.- stwierdził Ron.- Nawet dziwniej niż zwykle.- Zrobił głupkowatą minę.
- No to się w głowie nie mieści.- odpowiedziałam zażenowana- i was to nic nie obchodzi?
- Oczywiście, że nas to obchodzi.- powiedziała Hermiona lekko zmieszana. - ale zrozum, on często miewa różne humory.
- Trochę jak kobieta w ciąży- zażartował George.
Ron i Harry lekko się roześmiali, a Ginny i Hermiona spiorunowały go wzrokiem.
- Dobra, sama pójdę go poszukać. - odeszłam nie czekając na odpowiedź innych.

Fred


-Jest szczęśliwa z tym Puchonem.- próbowałem to sobie wmówić od dłuższego czasu. Ale jakoś kiepsko mi to szło.  Przecież ona wie co robi, jednak miałem co do niego mieszane uczucia. Zjawia się nie wiadomo skąd i przyczepia się do naszej Rachel.  Miesza jej w głowie miłymi słówkami, tym że od dwóch lat starał się do niej zagadać.. Frajer- mruknąłem pod nosem.  Po czym w głowie pokazała mi się scena ich dzisiejszego pożegnania. Od razu poczułem dziwny ścisk w okolicy serca... Znalazłem pusty przedział gdzieś na samym przodzie. Usiadłem i patrzyłem na oddalające się gdzieś za horyzontem majestatyczne mury Hogwartu. Pogrążyłem się w myślach.
-O.. Fred, tu jesteś- odezwała się Rachel, odwróciłem się w jej stronę.- Wszystko gra?
Spuściłęm wzrok.



- Dlaczego tak uciekałeś, gdy Cię zawołałam?- zapytała, przysiadając się do mnie.
- To byłaś ty? Nie zauważyłem- skłamałem, patrząc w przeciwną stronę.
- No tak...- urwała, chyba mi nie uwierzyła.
- Dlaczego ostatnio tak dziwnie się zachowujesz w stosunku do mnie i swoich przyjaciół- kontynuowała Krukonka.
- Czemu tak sądzisz?
- Fred, mam oczy i widzę. Odcinasz się od nas- popatrzyła w moje oczy.
Od razu zrobiło mi się jakoś cieplej.
- Jesteś przewrażliwiona... po prostu... martwię się o ojca- skłamałem po raz drugi. Nie chciałem jej mówić o moich przypuszczeniach względem jej chłopaka. Bo wyszedłbym na zazdrosnego durnia...
- I to tyle?- zdziwiła się.- Fred... to zupełnie naturalne. Powinieneś się cieszyć, że wszystko dobrze się skończyło. Twój ojciec ma sporo szczęścia.- chwyciłam go za ramię.
- Racja.- przyznałem po czym lekko się uśmiechnąłem.- Powinienem być wdzięczny Harry'emu.
- To okaż mu tę wdzięczność.- podniosła się i podała mi rękę.
Przez chwilę nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Ciekawe o co jej chodziło, z tym "okaż mu tę wdzięczność". Brunetka to chyba zauważyła, ponieważ pokiwała z politowaniem głową.
- Harry ma teraz bardzo ciężki okres w życiu. Na jego oczach Voldemort się odrodził i zabił Cedrica. Wszyscy uważają, że kłamie. Mają do niego pretensje. Ta różowa ropucha się na niego uwzięła, za to że mówi prawdę. Ministerstwo nie chce przyjąć tego do wiadomości, a ty się od niego odwracasz?
- Ja wcale nie odwracałem się od niego, tzn. odwracałem, ale przecież nie z jego winy.- odparłem pośpiesznie.
 Uciekałem przed Tobą...- przemknęło mi przez myśl.
-Fryderyku Weasley, jak ci nie wstyd, tak postępować. Podnieś swoje szanowne cztery litery i wróć ze mną do przedziału. Masz się ładnie uśmiechać i pokazać Potterowi, jakiego ma wspaniałego przyjaciela- roześmiała się wydając mi polecenie.
Uznałem, że nie warto z nią dyskutować, ponieważ nieźle bym się ośmieszył. Jeśli chodzi o przyjaciół, to była nieugięta.
-Tak jest kapitanie Trust!- zasalutowałem, chwyciłem jej rękę i wyszliśmy razem z przedziału.



Ruszyliśmy przed siebie trzymając się za dłonie. Emanowało z nich dziwne ciepło. Kiedy weszliśmy do przedziału, wszyscy zwrócili się w naszą stronę i uśmiechali się w dosyć dziwaczny sposób. Wtedy spostrzegłam, że nadal trzymam za rękę Freda. Wyglądało to dosyć dwuznacznie. Od razu ją puściłam lekko zawstydzona. Na szczęście nikt nic nie powiedział, tylko George oczywiście musiał dodać swoje dwa grosze.
- No brat! Gratulacje.- zażartował.
- Stary, czego ty mi gratulujesz?- zapytał Fred z uśmiechem.
- Od kiedy jesteście razem z Rachel? I czemu dowiaduję się o tym dopiero teraz?- wybuchnął śmiechem drugi bliźniak.
Po tych słowach poczułam się nieco głupio. Ale nie odzywałam się, chciałam sprawdzić reakcję Freda na tą niezbyt realną, a jednocześnie wspaniałą zaczepkę... Chwila, co...? wspaniałą? Zgłupiałam? Wykreślić to ostatnie.
- No wiesz bracie, widocznie uznałem że nie jesteś godzien tej wiedzy- roześmiał się Freddie
- Dzięki stary, nawet nie wiesz jak bardzo głęboko zraniły mnie twoje słowa- dotknął swojej piersi w miejscu gdzie znajdowało się serce.- Tutaj.- odparł, udając minę zbitego psa.
Mógłby grać w filmie. Oczywiście do tego trzeba mieć jeszcze jakiś tam talent i dobrze się prezentować- pomyślałam, po czym zachichotałam.
- Rachel?- zwrócił się do mnie George, widząc moją roześmianą minę.- Nie znałem cię od tej strony.- stwierdził.
- Od... jakiej strony?- zapytałam podejrzliwie.
- No wiesz, raz ten Puchon, teraz Fred. Punktujesz sobie- odpowiedział rozbawiony tą całą sytuacją.
- Przymknij się, George.- odparłam po czym uderzyłam go w ramię.
- Piękna i drapieżna. Zazdroszczę bracie.-wyszeptał Fredowi do ucha, mając nadzieję że tego nie usłyszę. Nawet nie wiedział jak bardzo się pomylił..
- Nie ma to jak śmiać się ze swojej własnej głupoty, trochę dystansu do siebie nie zaszkodzi... prawda George? W końcu ty masz już w tym dosyć duże doświadczenie- zażartowałam.
Wyglądał tak jakby oberwał z kuksańca gdzieś w okolice żeber. Nie potrafiłam zahamować śmiechu na widok jego głupawej miny.
Ron, Harry, Hermiona i Ginny przyglądali się tej całej idiotycznej sytuacji z rozbawieniem. Pewnie uznali nas za kompletnych debili. Ale to nie miało znaczenia, dawno się tak nie uśmiałam.
Resztę drogi wszyscy przebyli w wyśmienitych humorach. Kiedy dotarliśmy na dworzec King's Cross. Zaczęłam się rozglądać, czy gdzieś z pociągu nie wysiada David, nie zdążyłam złożyć mu życzeń świątecznych. Jednak nigdzie go nie dostrzegłam. W sumie to nawet się nie dziwiłam... na dworcu panował straszny tłok.
Po chwili usłyszałam głos Molly Weasley. Zanim zdążyłam się odwrócić zobaczyłam jak kobieta przytula na powitanie do każde ze swoich "dzieci" po kolei. Najpierw oczywiście Ginny, Hermionę, Harry'ego i później dopiero Rona oraz bliźniaków. Ale nigdzie nie potrafiłam dostrzec pana Weasley'a, pomyślałam że pewnie teraz odpoczywa po tym ataku węża w domu, albo jeszcze nie wyszedł z świętego Munga. Ciekawe czy mnie pamięta..- pomyślałam- w końcu raz przyjechałam do nich na wakacje gdy byliśmy na trzecim roku, nie zabawiłam tam długo bo tylko tydzień ale liczy się..- no nie? Zapytałam sama siebie.
Przypomniałam sobie, jak dostałam do niego pochwałę, za bardzo skuteczne pozbycie się gnomów z ogródka Weasleyów. Rozbawił mnie wtedy fakt iż, gdy zaczęło się odgnamianie, wszystkie szkodniki wyszły, aby sobie na to popatrzeć.
- Witaj Rachel, oboje z Arturem bardzo się cieszymy, że zgodziłaś się spędzić z nami całe święta- zwróciła się do mnie pani Weasley z uśmiechem po czym mnie przytuliła, nie dając mi szansy, abym jej cokolwiek odpowiedziała.

7 komentarzy:

  1. Rozdział świetny *.* Znów Fred taki cudowny... Nie mogę się doczekać kolejnych! Życzę weny i ciepło pozdrawiam ;) Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW <3
    Kolejny wyczekiwany przeze mnie z utęsknieniem rozdział :3
    Całe święta w Norze... Hehe będzie się działo :)
    PRAWDA??
    Dzięki Twojemu opowiadaniu co raz bardziej sie przekonuje że Fred mógłby być z kims innym niż Hermi <3
    Ale i tak nadal Fremione <3333
    JA CHCE KOLEJNY ROZDZIAAAŁ :) <3
    Pozdrawiam :*
    PS: Dzisiaj dodam kolejny u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fremione ever <3
      Święta będą się odbywały na Grimmuald Place ;) ale rzeczywiście będzie się działo!
      Czekam na twój rozdział z niecierpliwością <3

      Usuń
  3. Super rozdział i wcale nie widać, że pisałaś go na szybko ^^

    Wydaje mi się, że charaktery postaci oddajesz bezbłędnie. Masz taki bardzo miły, lekki sposób pisania. Bardzo to lubię. Czekam na next i życzę ogromu weny na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do LA!!!
      Więcej na moim drugim blogu: http://kwiatypokrytepopiolem.blogspot.com/

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody