Music

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 30 "Jeśli coś ci grozi, to i mnie to dotyczy, Rachel."



Zapadam w głęboki letarg, sztywnieję... 
Moje ciało stygnie...
Nie potrafię go ocucić...
W moich oczach odbija się światło księżyca, zdumiewająco mocne światło.
Zginam się, patrzę na stopy... pazury.
Czuję kły w jamie ustnej...
Niematerialna część mojej osobowości wcielała się w postać zwierzęcą...
Nadal czuję... strach, inteligencję i rządzę krwi... GŁÓD.
Biegnę szybko, dostrzegam jedynie szarawe drzewa, migające mi w oczach niczym błyskawice...




Chwilę później widzę postać, to chyba człowiek...
Bez skrupułów zakradam się do niego. Pojedyncze strumyki śliny wydobywają się z mojego pyska i płyną wolno po sierści. Zapach świeżego mięsa przyprawia mnie o szaleństwo. 
Mam w sobie wrażliwość, ale uczucie pustego żołądka jest silniejsze.
Jestem wystarczająco blisko. Obiekt mnie nie widzi, skaczę... a w szpiczastych uszach dzwonią mi stłamszone krzyki bólu mojej ofiary...

Wyrwałam się z łóżka jak poparzona, nie wiedziałam nawet kiedy, a całym ciężarem mojego ciała upadłam na podłogę, robiąc przy tym okropny hałas słyszalny w całym dormitorium.
- Au!- wrzasnęłam, zniekształconym głosem, podnosząc się na łokciach.
- Rachel... Psst. Wszystko dobrze?- spytała Cho, wychylając się z łóżka.
- No co ty, nigdy nie zdarzyło Ci się spaść z łóżka?- zapytałam, poprawiając piżamę.
- W dzieciństwie, a i owszem.- potwierdziła dziewczyna.
Posłałam jej groźne spojrzenie i ruszyłam w stronę drzwi, dlatego że poczułam dziwną suchość w gardle. Oczywiście- mogłabym wyczarować sobie picie, jednakże ten sen sprawił, że i tak nie mogłabym zasnąć. Więc ten czas, który poświęciłabym na przewracanie się z boku na bok w łóżku, spokojnie mogłam spożytkować na nocny spacer po murach Hogwartu.
Wyszłam z pokoju wspólnego i skierowałam się w stronę kuchni. Żałowałam w tym momencie, że nie założyłam kapci, albo chociażby skarpetek, ponieważ marmurowe podłogi nie należały do tych najcieplejszych. Wręcz przeciwnie- czułam się tak, jakbym bosymi nogami stąpała wolno po śniegu. Gorączkowo zastanawiałam się nad sensem mojego snu, był tak realistyczny... wszystko działo się tak szybko. Przemiana z wilkołaka (całe szczęście niezbyt bolesna), spacer po lesie i zabójstwo ofiary, co najgorsze... zwykłego mugola.
Szłam korytarzem wzdłuż pierwszego piętra, mijając po drodze okna, z których po oczach aż bił mocny blask księżyca w pełni. Uznałam to za świetne zrządzenie losu, sen o wilkołakach z całą pewnością okazał się efektywniejszy, gdy śnił się podczas pełni.
Podeszłam do wielkiego obrazu przedstawiającego miskę z owocami. Rozbawiona, połaskotałam gruszkę, która zaczęła się skręcać tak, póki nie zamieniła się w klamkę, formując tym samym drzwi.
Niemal natychmiast przez nie weszłam.
W środku nie było nic innego jak jeden duży stół, kilka blatów oraz kilkunastu skrzatów domowych wałęsających się po kuchni. Pomyślałam, iż z całą pewnością przygotowują oni śniadanie.
- Przepraszam?- zapytałam nieśmiało.- Mogłabym prosić o szklankę wody?
- Panna Trust... Zgredek cieszy się, że panią widzi.- odparł uradowany skrzat.
- Witaj Zgredku.- uśmiechnęłam się.- Co u ciebie słychać?
- Wszystko dobrze. Zgredek jest tylko trochę zmęczony.- przyznał, nalewając do szklanki wody.
- Podejrzewam, że wykarmienie tylu wygłodniałych uczniów Hogwartu, pochłania sporo energii.- odparłam rzeczowo.
- Ale Zgredek cieszy się, że może pracować razem z Mrużką na kuchni, przynajmniej Zgredek może ją przypilnować,- odparł smutno.
- Przypilnować?- spytałam, upijając łyczek wody.
- Mrużka dużo pije, po tym, jak niedobry Bartemiusz Crouch, wyrzucił ją z pracy.- odpowiedział.
- Nie zasługiwał na nią, dobrze się stało.- odparłam obojętnie.
- Panienka nie obraża mojego pana! Panienka nie obraża pana Croucha! Pan Crouch jest dobrym czarodziejem, panienko! Pan Crouch ma rację, wyrzucając złą Mrużkę!- krzyknęła histerycznie skrzatka, a zaraz potem wybuchła płaczem.
- Mrużka nie powinna tyle pić.- rozkazał zgredek, podchodząc do niej.- Mrużka musi odpocząć...
Odłożyłam szklankę na stół, a zaraz potem wyszłam z kuchni. 
Zgredek bardzo mi imponował swoją troską, mimo iż skrzatka Croucha traktowała go oschle. Uważała, że dobry skrzat nie powinien dostawać wynagrodzenia za pracę, ale on, pomimo jej zachowania, potrafił się nią zaopiekować... dokładnie jak Fred mną. Chyba po raz pierwszy, zrobiło mi się wstyd, że nie mówię mu całej prawdy.

Rano zbudziłam się w wyśmienitym humorze, tak jakby wydarzenia, które miały miejsce minionej nocy, w ogóle do mnie nie trafiały. Minął tydzień, odkąd zaczęliśmy uczęszczać na zajęcia, a ja już miałam wiele prac do oddania. Wraz z Hermioną sporo czasu spędzałyśmy w bibliotece, pisząc lub poprawiając referaty przyjaciół. Było mi to na rękę, ponieważ w ostateczności mogłam się skupić na czymś innym, nie tylko na moim przeznaczeniu, czy też przerwami pomiędzy zręcznym unikaniem Grega. Jednak było kilka spraw, które wybijały mnie z rytmu. Miałam wrażenie, że Hogwart już nie był tą samą szkołą.  Przeczuwałam to już wtedy, gdy pierwszy raz w tym semestrze przekroczyłam próg budynku. Wiadomo było, że Voldemort powrócił, a zza rogu czułam już zapach unoszącej się wojny. Z resztą, nie tylko ja... miałam wrażenie, jakby każdy, kogo znałam, zaczął przykładać się do nauki, ale zdecydowanie największym zaskoczeniem dla mnie, było to, że Harry stał się kimś w stylu "eliksirowego maestra". Odpowiadał na pytania, starannie dobierał składniki, a ostatnio udało mu się uwarzyć wywar żywej śmierci, za co otrzymał fiolkę Felix Felicis. 
 - Mogłabyś mi podać "Analogię zaklęć osiemnastowiecznych"?- spytała Hermiona.
- Tak, jasne.- odparłam uprzejmie, podając jej wolumin.
Zaraz potem wróciłam do przeglądania książki "Fantastyczne zwierzęta i Jak Je znaleźć". Nie wiedziałam, czego tam szukałam, ponieważ po raz enty, zatrzymuję się na jednej, a tej samej stronie dotyczącej wilkołaków. Znałam ten tekst niemalże na pamięć, jednak nadal błądziłam po nim wzrokiem, szukając nieznanego.  
- Rachel...- odparła niecierpliwie Gryfonka.- Porozmawiamy?
- Sądziłam, że mamy się teraz uczyć.- odparłam beznamiętnie, wychylając nos zza książki.
- Wiem, tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju.- powiedziała, odkładając wolumin na biurko.
- Mianowicie?
- Czy podczas naszej wizyty w Departamencie Tajemnic, coś... szczególnego się wydarzyło?- spytała wolno, lustrując mnie najbardziej dociekliwym wzrokiem, na jaki było ją stać.
Poczułam, jak serce przyśpiesza rytm, a w jednym momencie oblała mnie gorąca fala. Bałam się tego pytania, nie potrafiłam kłamać, szczególnie w tak ważnej dla mojej przyszłości sprawie.
- Nic, co powinno cię dotyczyć, Hermiono.- powiedziałam spokojnie i próbując sprawić wrażenie naturalności, wbiłam wzrok z książkę.
- Jeśli coś ci grozi, to i mnie to dotyczy, Rachel.- oburzyła się.
- Jeśli coś mi grozi, to jest to tylko i wyłącznie moja sprawa.- powiedziałam ostro, zamykając książkę.
- Kompletnie cię nie rozumiem.- pokręciła głową.- Sądziłam, że jeżeli ma się przyjaciół i jakiś tam problem, to zawsze można się do nich zwrócić.
- To nie jest "jakiś tam problem", Hermiono. To jest o wiele bardziej skomplikowane.- odparłam żałośnie, a zauważając, że Gryfonka nie zamierza odpuścić, postanowiłam się ulotnić.- Ty i tak nic nie zrozumiesz.- westchnęłam, odchodząc od stołu.
- To mi to wyjaśnij!- zawołała za mną. Jednak ja nie miałam ochoty na to, aby kontynuować tą dyskusję. Odeszłam wolnym krokiem od miejsca, gdzie przebywała Gryfonka. Chciałam zostać sam na sam z moimi myślami i obawami, ot tak... nawet na chwilę. Ruszyłam w stronę pokoju wspólnego Ravenclawu, aby poczytać książkę w samotności. Jednocześnie miałam nadzieję, iż w moim dormitorium będzie pusto. Nie myliłam się, pomieszczenie świeciło pustkami. Odetchnęłam w duchu i podeszłam do okna, a zauważając, jak tłum rozbawionych pierwszoroczniaków gania się po dworze, uśmiechnęłam się mimowolnie. Przed oczami stanęły mi pierwsze dni spędzone w Hogwarcie oraz ceremonia przydziału. podczas której o mało nie wylądowałam w Slytherinie. Wtedy nie zdawałam sobie z sprawy z tego, jaka byłaby to poważna sytuacja. Dosyć szumiało mi w głowie od tych wszystkich czarów i nowości. Teraz, zapewne miałabym mieszane uczucia co do przynależności do tego domu. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach.



Następnego dnia wszystko wróciło do normy, po mojej wczorajszej kłótni z Hermioną nie zostało ani śladu. Gryfonka przestała drążyć temat, tylko czasami przyłapywałam ją, na bacznym przyglądaniu się mojej osobie. Teraz wraz z całym golden trio dyskutowałam na temat dziwnego zachowania Draco Malfoy'a. Harry'emu nie podobało się to jak podczas wakacji Ślizgon włóczył się po śmiertelnym nokturnie, a także to, co usłyszał w pociągu. Każdy z nas miał mieszane uczucia co do tego, o czym mówił nam Wybraniec
- Więc mi nie wierzycie? W takim razie co Draco robiłby w tamtym miejscu z tym dziwnym meblem?- spytał.
- Proszę Cie Harry, nie przesadzaj.- odparła Hermiona
- Nie rozumiecie, to musiała być jakaś inicjacja. On musi być jednym z nich, z śmierciożerców.
- Weź nie gadaj, po co Voldemortowi byłby taki Malfoy.- rzucił kąśliwie Ron.
- Słuchajcie... ojciec Malfoy'a jest śmierciożercą. To się ze sobą łączy. Po za tym Hermiona też to widziała.- bronił się.
- Mówiłam, że nie byłam pewna, co dokładnie widziałam .- zaprzeczyła Gryfonka.
- A ty Rachel, co o tym sądzisz?- zwrócił się do mnie Gryfon.
- Nie wiem Harry.- odparłam, wzruszając ramionami.- Draco rzeczywiście zachowuje się ostatnio dziwnie, ale czy to jest wystarczający powód do tego, aby oskarżać go o służbę Czarnemu Panu?
- Rachel.- westchnął zielonooki.- Sądziłem, że akurat ty mnie poprzesz.
Na te słowa wbiłam wzrok w biurko. Chciałam wierzyć Potterowi, ale to wszystko wydawało mi się strasznie naciągane. Jednak ja nie powinnam się odzywać, nie było mnie wtedy z nimi, gdy cała trójka nakryłam Malfoy'a na przechadzce po Śmiertelnym Nokturnie.
- Muszę się przejść.- wypalił Wybraniec, zauważając, że nie ma odzewu z mojej strony.
- Obawiam się, że pokrzyżuję Panu plany, panie Potter.- usłyszeliśmy poważny głos McGonagall.- Dyrektor prosi Pana i Pannę Trust do siebie.
- Mnie również?- spytałam zaskoczona, mając nadzieję, że się nie przesłyszałam.
- Czyżby miała Pani, problemy ze słuchem?- zawróciła się do mnie.- Przecież wyraźnie mówię, że Panią i Pana Pottera.- obdarowała mnie groźnym spojrzeniem.
- Ale w jakiej sprawie?- spytał Harry, przyglądając się nauczycielce transmutacji.
- A tego dowiecie się już na miejscu.- odpowiedziała sucho i jednym, szybkim ruchem ręki wskazała nam wyjście. Spojrzeliśmy po sobie i nie odwracając się do przyjaciół, posłuszne ruszyliśmy naprzód. Przez całą drogę towarzyszyła nam Profesor McGonagall, dlatego swoje myśli, dotyczące sensu tego spotkania, musieliśmy zachować dla siebie. Wiedziałam, że może oni dotyczyć naszych przepowiedni, dlatego przez całą drogę miałam nadzieję, że moja sprawa ruszy nieco do przodu.
- Proszę, wejdźcie- powiedział dyrektor, kiedy zauważył nas w drzwiach.
- Dzień dobry, profesorze.- odparłam, podchodząc do biurka.- Chciał nas pan widzieć?
- Tak, naturalnie. Zapewne, zastanawiacie się po co was tutaj wezwałem.- odparł, a my kiwnęliśmy głowami.- Odpowiedź leży tam.- podszedł do dziwnie wykonanej szafki, która przypominała korzenie drzew odwrócone do góry nogami.- Tutaj znajdują się wszystkie moje wspomnienie, dotyczące tej jednej osoby. Osoby Voldemorta, znanego wtedy jako Tom Riddle.
Na wspomnienie tego imienia, zimny dreszcz przeleciał mi po plecach.
- Dlaczego pan nam o tym mówi?- spytał cicho Harry.
- Chciałbym, abyście oboje poszli krokiem życiorysu Toma.- wyjaśnił, sięgając po wybrany flakonik.- Na przykład, tutaj znajduje wielce szczególne wspomnienie z dnia, gdy spotkałem go po raz pierwszy. Zaraz to zobaczycie, oczywiście, jeśli chcecie.- zaproponował.
Spojrzałam na Harry'ego, jego kamienna twarz, ukazywała jedynie zaciekawienie i chęć zgłębienia tego tematu, ale ja nie byłam przekonana co do tego, czy chcę dowiedzieć się czegoś więcej o Czarnym Panu.
- Profesorze?- zaczęłam.- Czy to wspomnienie może mieć jakiś związek z moją przepowiednią?- spytałam niepewnie.
- Nie jestem co do tego przekonany Rachel, ale jedno wiem na pewno, wasze dwie przepowiednie są ze sobą ściśle powiązane. Dlatego uznałem, że i ty powinnaś brać czynny udział w lepszym zapoznaniu Toma.- odpowiedział uprzejmie.- Oczywiście, jeśli nie chcesz...
- Nie profesorze, jeśli rzeczywiście jest tak, jak profesor mówi, to ja muszę... muszę to zrobić.- przerwałam mu.- Harry, do dzieła.
Wybraniec pokiwał twierdząco głową i wlał zawartość fiolki do myślodsiewni. Woda przybrała srebrzystej poświaty. Spojrzałam jeszcze raz na Gryfona, który obdarzył mnie pocieszającym uśmiechem, a zaraz potem zamoczyliśmy głowę w płytkim naczyniu. Po chwili, świat zawirował, a moim oczom ukazało się wspomnienie Dumbledore'a, który oferuje młodemu Riddle'owi  miejsce w Hogwarcie. Niepokoił mnie spokój, z jakim Tom przyjął wieść o ty, że jest czarodziejem. Będąc tam i patrząc na całą sytuację, dostrzegłam w młodym Tomie, że jest on osobą skrytą, dominującą i okrutną, ale jakże samowystarczalną i tajemniczą.
Wspomnienie nie trwało zbyt długo, ale treść, drążyła niespokojnie po mojej głowie. Nie potrafiłam pojąć tak wielu istotnych rzeczy, nie potrafiłam odpowiednio ich zinterpretować. W tym momencie wiedziałam mniej niż na samym początku.
- Wiedział Pan?- spytał zaniepokojony Harry, dysząc ciężko.- Już wtedy...
- Czy wiedziałem, że spotkałem najniebezpieczniejszego czarnoksiężnika?- Przerwał mu dyrektor.-  Nie.. gdybym to wiedział to...- przerwał, wpatrując się w ścianę.- w każdym razie, gdy Tom, uczęszczał tutaj do Hogwartu, trzymał się blisko jednego nauczyciela...
- Profesora Slughorna.- przerwałam tu.- Od samego początku chodziło o profesora Slughorna.- podsumowałam niemal szeptem, uświadamiając sobie to, do czego profesor od początku zmierzał.
- Zgadza się, profesor Slughorn posiada coś czego potrzebuję, coś bez czego nie pójdziemy dalej, ale on łatwo tego nie odda.- powiadomił nas, a w pomieszczeniu zrobiło się cicho.
Próbowałam przetworzyć sobie te informacje, ale nie chciałam nic mówić, nie wiedziałam nawet co powiedzieć. Czekałam jedynie na reakcję zwrotną Harry'ego.
- Mówił pan, że będzie on chciał pozyskać mnie do kolekcji... zgodzić się na to?- spytał Harry.
- Tak musisz...- przerwał.- Oboje musicie.- spojrzał i na mnie.

Gdy spotkanie skończyło się, ruszyłam wolnym krokiem wraz z Harrym do Wielkiej Sali. Ostro dyskutowaliśmy o tym, co wydarzyło się u Dumbledore'a. Oboje byliśmy rozbici psychicznie. Zachowanie młodego Voldemorta, na długo utknie nam w pamięci.
- Musimy to obgadać z Ronem i Hermioną.- zaproponował Harry.
- Myślisz, że oni nam pomogą?- spytałam.
- Hermiona na pewno będzie miała jakiś pomysł.- odparł, przyśpieszając kroku.
- Harry, nie czekaj!- zawołałam, próbując go dogonić.- Hermiona nadal coś węszy.
- Rachel.- odwrócił się nagle.- Nie obraź się, ale ty masz już jakąś paranoję.- podsumował.
- A tobie, o co znowu chodzi- spytałam ostro, krzyżując ręce na piersi.
- O to, że zaczynasz już wariować.- wyjaśnił, lustrując mnie wzrokiem.
- Ach tak, czyli to, że próbuję chronić przyjaciół przed zagrożeniem, jest oznaką wariactwa?- warknęłam, piorunując wzrokiem Wybrańca.
- Nie, oznaką wariactwa jest Twoje przewrażliwienie.- odpowiedział ostro, na co ja tylko prychnęłam złośliwie.- Nie sądzisz, że Ron i Hermiona nie są już dziećmi i z pewnością sobie poradzą. Nie raz udowodnili mi, że można na nich liczyć.- powiedział głośno.- Nie ufasz im?- zakończył spokojniej.
- Harry, ja im ufam. Tylko że nie wybaczyłabym sobie tego, gdyby kolejna osoba przeze mnie umarła.- odparłam żałośnie, spuszczając wzrok na ziemię.
Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza. Harry najwyraźniej musiał się zdziwić tym, co powiedziałam, lecz ja wiedziałam swoje. Wszystko to, co działo się przed wakacjami, było tylko i wyłącznie moją winą. Te wszystkie dziwne ataki, które zdarzały się wokół mnie i moich przyjaciół, a także śmierć Zachariasza i wariactwo Grega, były przeprowadzane przeciwko mnie, teraz to wiem...
- Chodzi Smith'a, tak?- spytał w końcu Wybraniec, na co ja tylko pokiwałam twierdząco głową.- Wiem, co czujesz, przecież to samo było z Cedrikiem.
- Harry, ale to nie był atak skierowany w Twoją stronę.- zaprzeczyłam.
- Mylisz się Rachel. To mnie Voldemort chciał dopaść, a Diggory był tylko przypadkową ofiarą. Czasami sobie myślę, że gdybym sam pobiegł po ten cholerny puchar... Cedrik byłby żywy. Jednak nikt nie mógł się tego spodziewać, nawet sam Dumbledore.
Znowu cisza. Harry wpatrywał się we mnie w skupieniu, dosłownie pożerał mnie wzrokiem, a ja rozglądałam się niespokojnie po dworze.
- No i co ja mam ci odpowiedzieć Harry...- spojrzałam na niego.
- Po prostu się zgódź na pomoc. Dobrze wiesz, że sami sobie nie poradzimy...
Westchnęłam ciężko, od zawsze miałam pewną słabość do Gryfona. Nie wiedziałam, skąd ona się brała, ale ostatecznie niechętnie zgodziłam się na wyjawienie prawdy.



Następnego dnia zaraz po lekcjach udałam się na błonie. W zamku nie było widać ani jednego żywego ducha, wszyscy żwawo poruszali się po dworze, ciesząc się pięknym popołudniem. 
Tylko nie ja, nadszedł dzień szczerości. Właśnie opowiadałam o moim przeznaczeniu Hermionie i Ronowi, nie pomijając żadnego istotnego szczegółu. Mówiłam im o wszystkim, począwszy na wydarzeniach w ministerstwie, a kończąc na wczorajszej wizycie u Dumbledore'a. Przyjaciele zdawali się zaintrygowani moją historią, oczywiście mieszało się to wyrazami dezaprobaty dla mojego zachowania. Nie dziwiłam się temu, w końcu przez pełne trzy miesiące oszukiwałam, że wszystko jest w porządku. W duchu modliłam się o to, aby Gryfoni zrozumieli moje postępowanie, w końcu robiłam to dla ich bezpieczeństwa.
- Nie zrozumcie mnie źle, jest mi przykro z tego powodu, że tak długo ukrywałam przed wami prawdę.- przyznałam na sam koniec mojego wywodu.
- Więc to ciebie szuka Voldemort?- spytał Ron, próbując przetworzyć wszystkie informacje.
- Tak, mnie.- przyznałam smutno.



- Ale jazda.- odparł, niemalże pociesznie Ron, za co oberwał kuksańca w żebro od Hermiony.
- Rachel, czy ty naprawdę sądziłaś, że się o tym nie dowiemy?- spytała z niedowierzaniem Gryfonka.
- Spodziewałam się, że może to wyjść na jaw. Jednak głupio zwodziłam się, że uda mi się zakończyć sprawę do tego czasu.- pokiwałam głową z niedowierzaniem.- Wiem, zachowałam się jak ostatnia ofiara i naprawdę przepraszam.
- Nawet gorzej.- prychnął Ron.
- Jest mi naprawdę przykro z tego powodu i zrozumiem, jeśli teraz nie będziecie chcieli ze mną rozmawiać.- odparłam skruszona, zaraz potem spojrzałam na kamienną twarz Harry'ego. "Świetnie"- pomyślałam. Najpierw namawia mnie na wyznanie prawdy, mówi, że mogę oczekiwać pomocy, a teraz się nie odzywa. W sumie się temu nie dziwiłam, on również o wielu sprawach nie wiedział, wiedział tylko o tym, o czym sama mu mówiłam, np. o moich snach i wizjach nie wspominałam, aż do tego momentu.
- Pamiętasz swoją przepowiednię Rachel?- spytała w końcu brązowowłosa.- Trzeba od czegoś zacząć.
- "To właśnie jest ona, ta, dla której pisana jest tajemnica, ta, której dobro i zło może okazać się nieoczywistym kluczem. Ta, która będzie swoim własnym przeciwnikiem. Ona sama wybierze sobie los godny jej pochodzenia... Bo takie są bowiem reguły: jeśli wybiera życie, wybiera także śmierć.'- zacytowałam regułkę, dziękując losu za to, że mam dobrą pamięć.
- "To właśnie jest ona, ta, dla której pisana jest tajemnica, ta, której dobro i zło może okazać się nieoczywistym kluczem"- powtórzyła Gryfonka.- To dobro i zło z pewnością odnosi się do wyboru. Więc niewykluczone, że z pewnością będziesz miała jakiś konkretny wybór.
- Ciekawe co oznacza ten "nieoczywisty klucz"- wtrącił Ron.- Jak dla mnie, to po czyjej Rachel stanie stronie, już dawno zostało ustalone, a ten klucz będzie efektem wyboru.
- Ale zauważ, że twoją teorię Ron, wyklucza następne zdanie. "Ta, która będzie swoim własnym przeciwnikiem". Według mnie, przed naszą Rachel będzie czekało wiele prób, które zadecydują o jej zachowaniu, bo przecież każda decyzja niesie za sobą konsekwencje, niekoniecznie świadome. Takie sytuacje zdarzają się bardzo...
Hermiona kontynuowała swoje wywody, a ja, wiedząc, że mimo wszystko mogę liczyć na trójkę Gryfonów, uśmiechnęłam się promiennie do Harry'ego, który obdarzył mnie miną, mówiącą coś w stylu: "Widzisz, miałem rację".
- A wy co wyprawiacie?- spytała brązowooka, zauważając nasze ukradkowe spojrzenia.- Może łaskawie byście nam pomogli.- odparła tonem godnym samej profesor McGonagall.
Wysłaliśmy jej tylko przepraszające spojrzenie i niemal od razu włączyliśmy się do dyskusji.

20 komentarzy:

  1. hmmmm, co by tu dużo mówić rozdział jak zwykle wspaniały, choć troszkę krótki, ale cóż nie każdy musi być długi! Zdziwił mnie ten sen jestem ciekawa co on miał oznaczać...:0
    Pozdrawiam i Życzę duuuuużo weny!;)
    PS proszę w następnym napisz choć odrobinkę o Fredzie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że rozdział nie był jakiś długi, ale tutaj akurat liczyła się treść ;)
      Znaczenie snu wyjdzie nie jaw przy okazji następnych rozdziałów. ^^
      Taak, co do Freda, zapraszam już do następnego rozdziału ;)

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Chyba czas na moje spekulacje. Zaczynając, czuję, że Rachel jest córką Regulusa. Chociaż.. Ten sen z wilkołakiem. Nie wiem czy tłumaczyć dosłownie czy w przenośni. Ludzie mój mózg O.o. Co do przepowiedni. Do tego wyboru dobra i zła. To chyba wybór między byciem mugolem lub tą "czystej" krwi. A jeśli postanowi "być" czystej krwi ochroni swoich bliskich. Taka mądra ja! "Jeśli wybiera życie, wybiera także śmierć". W tej kwestii jestem niemal pewna. Jeśli wybierze swoje życie, to zginą jej bliscy, a jeśli zaś wybierze swoją śmierć, jej bliscy będą bezpieczni. Zgaduj zgadula.
    Pozdrawiam i życzę weny, bo chce rozdział już teraz :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spekulacje są bardzo dobrą rzeczą ^^
      Niektóre z nich mogą okazać się bardzo trafione ;3
      Więcej nie powiem ;x

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  3. O damn ;-;
    Mam teraz ciężkie rozkminy... Rachel. Czemu mam wrażenie, że mogłaby być spokrewniona, z Black'ami? O.o Np. Córka Regulusa czy coś w tym stylu... Ten pomysł nie ma podstaw ani niczego, ale po prostu jakoś tak pojawiła mi się taka myśl xD
    Przepowiednia... Co do tego, o jezusie... Spędzę pewnie całą niedzielę na rozpisywaniu tego :'D Mam kilka pomysłów, ale muszę się co do nich upewnić :D
    Zabrakło mi tutaj Freddiego ;-; Bo rozdział bez Freddiego, to tylko trochę tekstu xD

    Pozdrawiam cieplutko i ślę duuuużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy już ma takie wrażenie, dlatego bez konsekwencji mogę potwierdzić- Tak, jest ona spokrewniona z Blackami, bez ściemy ;)
      O jezusie... no właśnie... o jezusie. Przepowiednia jest akurat najcięższym orzechem do zgryzienia, więc szczerze wątpię w to, czy ktoś w 100% rozgryzie o co w niej chodzi, ale można próbować ;D
      No i ten nieszczęsny Freddie. Jak już wspominałam, pojawi się w następnym rozdziale więc, nie radzę go przegapiać ^^

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  4. Albo Rachel ma prorocze sny i zostanie pogryziona przez wilkołaka, albo nas z tymi Blackami oszukujesz i jest córką Greybacka. X'D Albo Remusa. Albo jej matka była wilkołakiem. Albo ten sen, to... przenośnia (wątek z mugolem jest ważny na bank), tylko to czytanie o wilkołakach jakoś tak mi to wyklucza. Gubię się. :c
    "- Ale jazda.- odparł, niemalże pociesznie Ron" - Totalnie kocham Rona. X'D I jak nie połączysz go kanonicznie z Hermioną, to Cię wypatroszę, laska.
    Fajnie, że reszta już wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyję ;D hahahah, nie sądziłam, że ten sen aż tak bardzo wybije was z rytmu xD
      Uwierzcie mi, to nie był zamierzony efekt ;D
      A co do Rona, to nie martw się, nie sparuję go z nikim innym, niż Hermiona. Wolę zachować chociaż pozory kanonu.

      Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Ja nie wiem powoli co mam myśleć. Posiadam tyle teorii, że mózg mi powoli wysiada XD No cóż... Rozdział bardzo mi się podobał i był jak dla mnie długi i w sam raz :') Życzę takiej mega, super, hiper weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz ich tak dużo, to z pewnością któraś z nich będzie prawdą, albo chociaż zbliżona do prawdy ;)

      Również pozdrawiam! <3

      Usuń
  6. Boże, z każdym kolejnym rozdziałem to się staje coraz bardziej zawiłe, a mnie wyczerpują się teorie :P
    Ale co do jednego jestem prawie pewna - sen został zesłany przez Greybacka. W poprzednim rozdziale Voldek mówił co nieco o zadaniu wilkołaka, więc myślę, że to jego część.
    W końcu Rachel powiedziała przyjaciołom o przepowiedni! Lepiej późno niż wcale, haha ;D
    Jestem ciekawa, jak będą przebiegać spotkania Harry'ego, Rachel i Dumbledore'a.
    Co do Blacków - mogę powiedzieć tylko tyle, że już dawno się tego domyślałam :)
    Gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie były założenia ^^
      Ale spokojnie, wszystko powoli zacznie się wyjaśniać ;)
      Jedyne, co mogę powiedzieć, że ten sen- rzeczywiście- ma związek z Greybackiem ;)
      Tak, zdecydowanie jej ulżyło ;D
      No wiem, to ty właśnie byłaś tą pierwszą, której udało się domyśleć, co do Blacków ^^
      GRATULACJE!

      Również ozdrawiam <3

      Usuń
  7. Nie wiem, co napisać. Ostatnia scena wyszła Ci super. Coś ostatnio się mało dzieje. Zdecydowanie za mało.. Wyczuwam jakąś ciężką akcję niedługo, nie mylę się? To taka cisza przed burzą xd.
    Świetne jak zawsze i zdecydowanie czekam na next!
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ;D
      Nie, nie mylisz się ;D
      hahahahha.

      Wzajemnie <3

      Usuń
  8. Znając Weronikę, to pewnie wyskoczy nam z taką akcją, że się nie pozbieramy. Z resztą, ciągła akcja byłaby nudna, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ta wiara nie będzie zgubna xD
      <3

      Usuń
  9. Nadrobiłam. Jak tak czytałam komentarze to większość wyrażało opinię o tym, że Rachel jest córką Remulusa ale ja wciąż upieram się przy Voldku. Nienawidzę Ronalda, Hermiona powinna być z Draco. Dobra już przestanę, mam zły dzień. Rozdziały świetne czekam na więcej. Ślę buziaki i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnego rodzaju krytyka zawsze spoko ;) haha.Dziękuję za nadrobienie!

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  10. Lepiej późno niż wcale, jak to mówią ;) Oczywiście tyczy się to mojej tu obecności, a nie twojego rozdziału, który jak zwykle pobudził moje neurony xd Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy czytając sen Rachel była w stylu: "Ma postać swojego patronusa, czuje i zabija jak on....super!", ale to z wilkołakiem chyba lepiej pasuje. Tak w ogóle, to najbardziej mnie zadziwił nowy image twojej strony i jeszcze ta muzyka...extra :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byłby ciekawy pomysł ^^
      Tylko teraz nie wiem, do czego miałby się on odnieść, jak to potem wyjaśnić ^^
      Nie wiem, czy lepiej, ale fajnie, że trochę zbił niektóre osoby z tropu ^^
      Dziękuję!

      Pozdrwaiam! <3

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody