Music

niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 32 "Nie udawaj głupiej Ray, w co ty się wpakowałaś?"


Szkoła opustoszała, tabuny uśmiechniętych uczniów przemierzało wesoło szlak prowadzący do pociągu, który miał nas zawieść do Hogsmeade.
Szłam wraz z Luną i Cho, które wesoło rozprawiały o swoich planach, dotyczących wycieczki do Hogsmeade. Ja nie włączałam się do dyskusji, marzyłam tylko o jednym. O Freddim, w głowie układały mi się różne scenariusze, począwszy od tych najpiękniejszych, do tych nieco gorszych. Stęskniłam się za nim, dlatego nie wiem, jak długo uda mi się jeszcze udawać, że ta rozłąka mnie nie boli, że jest to tak naprawdę tylko sprawdzian, który ma na celu przetestować, czy aby fundamenty, na których zbudowaliśmy własną relację są trwałe.
Tak głęboko pogrążyłam się w myślach, że nawet nie spostrzegłam, kiedy zaliczyłam zderzenie czołowe z pociągiem.
- Auu!- krzyknęłam, przykładając dłoń do czoła.
- Wszystko w porządku?- spytał rozbawiony Harry, wyrastając jak spod ziemi.
- Tak, w jak najlepszym.- odparłam ironicznie, karcąc się w myślach za swoją głupotę.
- Nie chciałabym nic mówić, Rachel, ale wejście jest tam.- dodała Cho, wskazując palcem drzwi, przez które w tym momencie przechodzili roześmiani uczniowie.
Uśmiechnęłam się do niej zjadliwie i ruszyłam przez siebie, czując na karku rozbawione spojrzenia innych.
Weszłam do pociągu i samotnie przemierzałam wagony szukając wolnego przedziału. Nie sądziłam, że maszyna jest taka długa, przeważnie podczas drogi rozmawiałam z którymś znajomym, a czas mijał bardzo szybko.
Gdy w końcu znalazłam wolny przedział, mieścił się on niedaleko miejsca, gdzie najczęściej przebywali Krukoni. Byłam zaintrygowana, przeważnie podczas podróży Hogwart Express przebywałam w przedziału Gryfonów wraz z Ginny. Nie wiem, czy po prostu to uderzenie mi zaszkodziło, ale ta część pociągu wydawała się inna. Może dlatego, że byłam wśród swoich.
Odłożyłam swoje rzeczy w kącie i usiadłam naprzeciwko niego. Rozejrzałam się jeszcze niespokojnie i wbiłam wzrok w okno. Obserwowałam uważnie jak wszystko znika za horyzontem, myśląc o wszystkim, ale tak naprawdę o niczym. Próbowałam utrzymać moje myśli w porządku, nie chciałam, póki co- myśleć o spotkaniu. Z drugiej strony była to przekomiczna sytuacja. Normalna dziewczyna, która jedzie się spotkać z swoim chłopakiem, którego nie widziała przez dłuższy okres czasu, chodzi od rana jak w zegarku, żeby wszystko było idealne. A ja co? Jasne, że ubrałam się nieco elegancko, ale poza tym, że wyczuwałam żadnej zmiany. Zachowywałam się co najmniej tak, jakbym miała coś na sumieniu...
- Hej Rachel.- usłyszałam męski głos, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Cześć Roger.- odparłam z uśmiechem.- Cóż za niecodzienna wizyta.
- No już nie przesadzaj Ray.- pokręcił głową siadając naprzeciwko.- Mam dla ciebie propozycję.
- Oczywiście.- westchnęłam.
- Ej...- przerwał.- Co to miało oznaczać?
- Nie nic, więc mów. Co to za propozycja.- uśmiechnęłam się sztucznie,
- Jak dobrze wiesz. W tym roku zdaję Owutemy, no i nie jestem przekonany czy uda mi się pogodzić naukę z obowiązkami kapitana drużyny. - przyznał niechętnie, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Żartujesz sobie?- zapytałam z przestrachem.
- Chciałbym, ale postanowiłem skupić się teraz na nauce. Dlatego sądzę, że najlepiej będzie jeśli zrezygnuję.- pokiwał głową, wpatrując się podłogę.
- Nawet nie mów... Roger! Przecież bez ciebie nie uda nam się wygrać pucharu. Dobrze o tym wiesz.- oburzyłam się, zakładając ręce na piersi.
Nastąpiła chwila ciszy. Davies nadal beznamiętnie patrzył na podłogę, a ja wprost na niego. Rozumiałam, że egzaminy są ważne dla niego, z resztą tak samo jak dla każdego, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że z historii Reprezentacji Raveclaw'u nie było jeszcze aż tak utalentowanego kapitana.
- Przecież drużyna, to nie tylko kapitan. Wszyscy jesteście świetni, dlatego wiem, że poradzicie bez problemu z grą.- przerwał milczenie, a ja przeniosłam wzrok na swoje dłonie.- Wiesz dlaczego Ci to mówię?
- Żeby mnie zdenerwować?- spytałam ironicznie.- Jeśli tak, to ci się udało.
- Nie. Zaraz po moim odejściu, będziecie musieli wybrać nowego kapitana. Rozmawiałem z resztą drużyny i doszliśmy do wniosku, że to ty powinnaś nim zostać.- spojrzał na mnie.
Przez chwilę poczułam się tak jakby ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na twarz. Przypatrywałam się w chłopaka przez dłuższy czas zastanawiając się, co mam mu odpowiedzieć. Ja miałabym zostać kapitanem? Ja...? Ale przecież...
- Rachel?- spytał lekko rozbawiony Davies.
- Ty chyba nie mówisz poważnie Roger... nie śmiałabym zająć twojego miejsca.- odparłam otrząsając się z szoku.- Przecież ja się do tego kompletnie nie nadaję.- dodałam cicho, przybliżając się do niego.
- Spodziewałem się nieco innej reakcji.- powiedział skonsternowany Krukon.
- Ach przeeepraszam.- westchnęłam.- Miałam ci się rzucić w ramiona, przez to, że robisz jedną z największych głupot swojego życia?- spytałam.- Nie sądzę, że jest to powód do jakiejkolwiek aprobaty.
- Ja już postanowiłem i nie zmienię tego... ale skoro nie chcesz, to Stretton z całą pewnością przyjmie to stanowisko.- odparł oschle chłopak i już chciał wyjść, ale w ostatniej chwili złapałam go za rękę
- Roger. przepraszam. Byłam w szoku, porozmawiajmy jeszcze raz na spokojnie. Dobrze?- spytałam patrząc na niego błagalnym wzrokiem. Chłopak przez chwilę przyglądał mi się w skupieniu, a potem promiennie się uśmiechnął.
- Wiedziałem, że dasz się namówić.- mrugnął do mnie, a zaraz potem usiadł obok.

Przez całą drogę rozmawialiśmy o moich możliwościach, szansach i słabościach, czyli cechach, które mogą zaważyć na tym, czy przejmę stanowisko kapitana drużyny Ravenclaw'u. Okazało się, że mam poparcie większości drużyny, jednak moim przeciwnikiem może okazać się Burrow, który ostrzy sobie zęby na tą szansę od dwóch lat. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Randolph, jest stworzony do gry, ale podejrzewałam, że nie byłby on dobrym materiałem na kapitana...
Właśnie przemierzałam Hogsmeade wraz z Cho, którą spotkałam przy wyjściu z pociągu. Miałam mieszane uczucia, co do tej sytuacji, a także do tej niecodzienne propozycji Davies'a. Wątpliwości szargały mną na wszystkie strony, jednak chciałam z kimś o tym porozmawiać, tylko musiałam być delikatna, dobrze pamiętam tą sytuację, gdy sprzątnęłam sprzed nosa dziewczyny szansę na bycie w drużynie Quidditcha. Długo nie potrafiła mi tego wybaczyć, ale koniec końców, przyzwyczaiła się do tej myśli i została powołana na moją zastępczynię.
- Po co niesiesz ze sobą ten kufer?- spytałam, wskazując na obiekt.
- Och, już Ci mówiłam, że jest mi potrzebny.- westchnęła, a ja posłusznie kiwnęłam głową.
- Musimy porozmawiać.- teraz spoważniałam.
- Znowu się w coś wplątałaś Ray?- spytała, lustrując mnie wzrokiem.
- Można tak powiedzieć...- przerwałam, zastanawiając się, jak ubrać to w słowa.- Wiesz, że Roger Davies pisze w tym roku Owutemy, nie?
 - Coś wspominał...
- I ma teraz bardzo dużo nauki na głowie...- znowu przerwałam.
- Wyduś to z siebie.- odparła uszczypliwie Cho, najwyraźniej mając dość moich stęków.
- Dostałam propozycję zostania kapitanem drużyny, mam zastąpić Rogera.- powiedziałam zdecydowanie za szybko jak na mój gust, ale wystarczająco wolno, aby przyjaciółka zdołała mnie zrozumieć. Spojrzałam niepewnie na jej twarz, z której mało co mogłam wyczytać. Na pewno była to mieszanka złości z czymś na kształt obojętności. Odruchowo splotłam swoje dłonie i niecierpliwie czekałam na odpowiedź dziewczyny.
- Co dostałaś?- spytała Cho, zaciekawionym tonem.
- Roger poprosił mnie, abym kandydowała na stanowisko kapitana drużyny w Quidditchu. Uważa, że się nadaję. Z resztą nie tylko on. Tylko musiałabym w jakiś sposób wygrać z Burrow'em.- wyjaśniłam, już wolniej.
- To wspaniale Rachel.- odparła Cho z sztucznym uśmiechem.
- Jesteś zła?- zapytałam, bojąc się odpowiedzi.
- Nieee, nie mam chyba nawet o co.- powiedziała spokojnie dziewczyna, mimo tego wydawało mi się, że ta informacja nieźle nią wstrząsnęła.- Zasługujesz na to, w końcu od czterech lat dzielnie ratujesz nasz tyłek w sytuacjach zagrożenia.
- Cieszę się, że to rozumiesz.- odparłam ciepło i przytuliłam delikatnie dziewczynę.
- Rzeczywiście.- westchnęła.- Posłuchaj, ja muszę iść kupić nowe pióro, a ty przecież jesteś umówiona w Herbaciarni Pani Puddifoot. Na twoim miejscu, wolałabym się nie spóźnić.
- No taak, przecież Fred.- uderzyłam się w czoło otwartą dłonią, a zaraz potem pomachałam Cho i ruszyłam przed siebie.

Gdy znajdowałam się coraz bliżej miejsca, w którym miałam spotkać się z Fredem, czułam jak moje serce przyśpiesza rytm. Było to uczucie cudowne, a zarazem uciążliwe, kpiło ono sobie z rozsądku i zapewne w tym tkwi jego urok.
Stanęłam przed Herbaciarnią, poprawiłam fryzurę i luźnym krokiem weszłam do budynku. Jak zwykle, w całym wnętrzu było tłoczno. Rozejrzałam się naokoło, dostrzegłam kilka znajomych twarzy, ale jakoś nigdzie nie potrafiłam dostrzec tej jednej, najważniejszej. Uznałam, że Freddie jeszcze nie przyszedł i zaczęłam szukać wolnego miejsca, żeby moc sobie spokojnie usiąść. Uśmiechałam się promiennie do każdego znajomego na powitanie, a swoim zachowaniem przykuwałam wzrok innych. 
Sekundę później zobaczyłam go. Siedział na jednym z pobliskich krzeseł i szeroko uśmiechnięty, przywoływał mnie do siebie. Odpowiedziałam mu takim samym uśmiechem i pobiegłam w jego stronę.



Chłopak wstał, a ja rzuciłam mu się w ramiona. Trwaliśmy przytuleni do siebie przez pewien czas, nie byłam przekonana ile, ale z każdą nową sekundą robiło mi się cieplej. Z resztą nie tylko mnie, Freddie nie chciał wypuścić mnie z objęć, dlatego dosyć długo trwaliśmy w takim stanie. Mimo moich problemów, ta jedna rzecz została nie zmieniona. No, prawie... Czyżby Fred używał nowych perfum?
- Freddie?- powiedziałam cicho.
- Tak księżniczko?- spytał ciepłym tonem, aż mnie ciarki przeszły po plecach.
- Mógłbyś mnie wypuścić? Chyba, że chcesz aby została ze mnie mokra plama.- odparłam słodko, wprost do jego klatki piersiowej.
- Nie przeszkadza mi to...- przerwał łobuzersko, ale poluzował uścisk.
Mogłam w końcu spojrzeć wprost w jego oczy, a po chwili wpiłam się w jego usta. W pocałunkach także nie było żadnej zmiany, cieszyłam się z tego powodu. Znaczyło to, że przez ten miesiąc nasze uczucie było takie same, a nawet bardziej płomienne niż wcześniej.
- Tak się za tobą stęskniłam.- odparłam, łapiąc go za ręce.- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Nie musisz nic mówić Ray, widzę to po oczkach.- mrugnął do mnie i posadził sobie na kolanach.
Rozmawialiśmy ze sobą przez cały czas, brakowało mi naszych wspólnych rozmów, nawet na tematy szkoły, pracy, a nawet wzajemnych problemów. Zawsze myślałam, że po moim Fredzie, wszystko spływało. Nawet nie potrafiłam dostrzec, kiedy stał się on dojrzalszy, a przy tym słodko- dowcipny, co jeszcze bardziej mi imponowało. W przerwach pomiędzy dialogami, wtulałam się w jego klatkę piersiową i mocno obejmowałam, dokładnie tak, jakbym nie chciała go wypuścić z rąk. Patrząc sobie w oczy zapominaliśmy o całym Bożym świecie, nie widzieliśmy świata poza sobą. Czy byłą to miłość? Na pewno. Nie zwracaliśmy na nic uwagi, a jedyne co zmuszało nas do jakiegokolwiek ruchu były pocałunki.
- Czy mogę coś podać?- usłyszeliśmy łagodny głos, na co niemal od razu odłączyliśmy nasze wargi od siebie. Zaraz potem spojrzeliśmy w bok i dostrzegliśmy Madame Puddifoot.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Oboje musieliśmy się zorientować, że siedzieliśmy w herbaciarni od dłuższego czasu, a jeszcze nic nie zamówiliśmy.
- Więc poprosimy...- zaczęłam.
- Poprosimy dwa duże koktajle truskawkowe z śmietanką i...- przerwał, spoglądając na mnie łobuzersko- kawałkami czekolady.- dodał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
Podobało mi się to, że Fred pamiętał o kawałkach czekolady, które uwielbiałam.
- Zaraz podam.- odparła łagodnie kobieta i odeszła od stołu.
- Chyba nie myślałaś, że mógłbym zapomnieć o czekoladzie.- powiedział chłopak, lustrując mnie  rozbawionym wzrokiem.
- Ależ skąd, kochanie.- odparłam ironicznie i cmoknęłam do w policzek.- Dobrze wiemy, że masz doskonałą pamięć.
- Czemu mam wrażenie, że nie mówisz poważnie?- spytał chytrze, marszcząc brwi.
Pokiwałam głową z politowaniem i pogładziłam Gryfona po włosach, a on chwycił mnie za plecy i przybliżył do siebie. Poczułam dziwne drganie w okolicach serca, ale oddałam się jego dotykowi.
- Zgadnij.- wyszeptałam mu wprost do ucha i uniosłam znacząco brew.
Fred uśmiechnął się do mnie łobuzersko i przybliżył do siebie. Nasze usta muskały się wzajemnie, jakby chcąc udowodnić, które kocha bardziej. Trwało to przez jakieś pięć sekund, a ja przez fakt, że siedziałam na kolanach Weasley'a poczułam, jak coś okrągłego, znajdującego się w kieszeni chłopaka, zaczęło niespokojnie się poruszać. Freddie jak na komendę oderwał się ode mnie i sięgnął po tajemniczy obiekt do kieszeni. Nie rozumiałam tego zachowania, ale bałam się, że może to być powiązane z jakimś problemem w sklepie bliźniaków.
- Coś mi się wydaje, że musimy skoczyć w jedno miejsce.- odparł Fred, nie odrywając wzroku od monety, która- jak później okazało się, była używana do informowania członków Gwardii Dumbledore'a o datach i godzinach spotkań.
- No dobrze.- westchnęłam niepewnie.- Ale czy coś się stało?
- Wyglądasz uroczo, jak się denerwujesz, złośnico.- uśmiechnął się łagodnie i przejechał palcem po moim nosie.- Wszystko w porządku, ale muszę załatwić jedną sprawę.
Pokiwałam głową, a chłopak pociągnął mnie za sobą. Mimo zapewnień, że wszystko jest w porządku, czułam dziwny niepokój. Może bałam się, że coś może zakłócić naszą sielankę, a tego bym nie chciała.
Szliśmy drogą wzdłuż Hogsmeade, mijaliśmy tłumy Czarodziei, którzy spacerowali energicznie po całym miasteczku. Błądziłam wzrokiem naokoło, i zorientowałam się, że przez całą drogę nie potrafiłam dostrzec nikogo znajomego. Oczywiście, dostrzegałam twarze uczniów z Hogwartu, których na co dzień widywałam na korytarzach, ale było ich stosunkowo mało.
Doszliśmy do Miodowego Królestwa, zdziwiłam się tym, że akurat tutaj się znaleźliśmy. Rozejrzałam się naokoło, tam również nie dostrzegłam żadnej znajomej twarzy, ale nie to było najdziwniejsze. Najdziwniejsze było to, że Fred rozmawiał z Panem Flumem, tak jakby oboje znali się od dawna. Przynajmniej tak to wyglądało z boku, ponieważ stałam kilka stóp dalej.
- Fryderyku, możesz mi odpowiedzieć, o co chodzi?- spytałam ostro, gdy tylko chłopak podszedł do mnie.
- Zaraz zobaczysz.- odparł pośpiesznie.- Tylko musisz to założyć.- dodał, wyciągając do mnie dłoń.
Spojrzałam na niego podejrzliwie, a zaraz potem przeniosłam wzrok na jego rękę. Trzymał on czerwoną opaskę na oczy.
- Co to jest?- zapytałam, głupio.
- Wydaje mi się, że opaska, ale ręki nie dam sobie uciąć.- zażartował Fred, uśmiechając się chytrze.
- Zabawne Freddie...- westchnęłam.- Co ty znowu kombinujesz?
- Nie dowiesz się, póki nie założysz?- stwierdził chytrze chłopak, ignorując moje pytanie
- Ale Fred, ja...
- Zaufaj mi.- powiedział ciepło, łapiąc mnie za dłonie. Spojrzałam w jego czy i po raz kolejny dałam się na coś namówić na coś głupiego, ale nie potrafiłam tego kontrolować. Pokiwałam głową, a Weasley, wyraźnie zadowolony zaczął obwiązywać mi ją wokół głowy. Uśmiechnęłam się mimowolnie, tak bardzo lubiłam jego delikatny dotyk.
- Widzisz coś?- usłyszałam głos bliźniaka.
- Ciemność... i to w sumie tyle.- odpowiedziałam beznamiętnie i poczułam jak Fred, delikatnie cmoknął mnie w usta, a zaraz potem pociągnął za sobą.
Szliśmy tak przez kilka minut, miałam co do tego mieszane uczucia, wiedziałam że Fred bardzo lubi niespodzianki, tylko nie byłam przekonana jakiego rodzaju była to niespodzianka.
Gdy wreszcie zatrzymaliśmy się w jednym miejscu, do mojego nosa dobiegł smakowity zapach, już wtedy nabrałam podejrzeń, o co może chodzić.
- Możesz zdjąć opaskę.- usłyszałam głos Freda i niemal natychmiast sięgnęłam na tył głowy, dotknęłam palcami, jej dwóch końców i pociągnęłam za nie. Od razu odzyskałam wzrok...
- Wszystkiego Najlepszego!- kilka głosów zgodnie krzyknęło to jedno zdanie, a zaraz potem znaleźliśmy się w kręgu osób, które otoczyły nas niczym ogień. W pierwszym momencie nie wiedziałam o co chodzi, jednak później zorientowałam się, przecież był 28 września,,,
- Wszystkiego najlepszego księżniczko.- powiedział Freddie, całując mnie w czoło.- To że ty zapomniałaś o swoich urodzinach, to nie znaczy, że my też.
Poczułam jak do oczu napływa mi kilka pojedynczych łez, był to wspaniały gest. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
- Mówiłem ci bracie, że lepiej byłoby gdybyś nie robił takich niespodzianek, patrz, teraz Rachel przez ciebie płacze.- zażartował George, opierając się na ramieniu Angeliny, która na żart swojego chłopaka cicho zachichotała.
- A nie sądzisz, bracie, że to twój widok mógł ją doprowadzić do takiego stanu?- spytał złośliwie atakujący bliźniak.
- Wszystkiego najlepszego Ray.- odparł Wybraniec, ignorując dyskusję braci i podając mi prezent.- I dużo, naprawdę, dużo szczęścia.- mrugnął do mnie.
- Dziękuję Harry.- odebrałam prezent i przytuliłam mocno Gryfona.
Chwilę potem wszyscy moi przyjaciele podchodzili kolejno do mnie, składali życzenia i dawali prezenty. Dziwnie było być w centrum uwagi, ale uznałam, że to w końcu mój dzień, więc mogłam sobie na to pozwolić.
Gdy w końcu, przyjaciele zaczęli się rozchodzić, mogłam się rozejrzeć. Znajdowaliśmy się w dużym pomieszczeniu, wszędzie wisiały balony w różnych odcieniach niebieskiego i czerwonego. Stoły były poukładane po jednej stronie sali, a po drugiej znajdował się barek, miejsce do tańczenia i niewielka scena. Dodatkowo z sufitu sypało się confetti i jakiś dziwny srebrny, ledwo widoczny proch. Całość dopełniała skoczna muzyka, grająca w tle.
Nie mogłam długo nacieszyć się tym widokiem, ponieważ zostałam pchnięta na scenę przez Rona i Ginny, nie wiedziałam o co chodzi, ale widząc jak wszyscy nagle ucichli i zwrócili wzrok w moją stronę, zaczęłam mówić.
- Bardzo cieszę się, że o mnie pamiętaliście, naprawdę nie spodziewałam się, że mam tylu oddanych przyjaciół. Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam. Tak samo nie wiem, co mam powiedzieć, a sądzę, że najzwyklejsze "dziękuję" nie wystarczy. Więc powiem tyle, że jesteście wspaniali. Kocham was wszystkich.- tyli słowami zakończyłam, ten niezbyt długi wywód.
Po sali rozległy się oklaski. Ukłoniłam się niczym prawdziwa dama i zeszłam czym prędzej ze sceny.
Chciałam odnaleźć bliźniaków, bo coś mi się wydawało, że to im należą się największe podziękowania. Jednak nim zdążyłam któregokolwiek z nich dostrzec, Roger poprosił mnie do tańca, nie mogłam odmówić, dlatego przytaknęłam przymilnie, a sekundę później dołączyliśmy do tańca wraz z innymi. Kręciliśmy się tak w rytm piosenki, śmiejąc się wzajemnie. Zawsze znałam Daviesa od strony człowieka nieco sztywnego, ukierunkowanego tylko i wyłącznie na wyznaczony cel, ale tym razem miałam kolejny powód, aby móc stwierdzić, że się pomyliłam. Ale była to przyjemna pomyłka, może zacznę patrzeć na Krukona bardziej przychylnym okiem.
- Masz zadatki na prawdziwego tancerza Roger.- odparłam pociesznie, obracając się wokół własnej osi.- Chyba nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.- dodałam, gdy tylko po raz kolejny znalazłam się naprzeciw chłopaka.
- A jak myślisz, dlaczego Fleur, poszła ze mną na bal dwa lata temu?- spytał, sugestywnie poruszając brwiami.- Bo na pewno nie ze względu na mój wygląd.- roześmiał się.
- Odbijany!- krzyknął, dobrze znany mi głos, a zaraz potem zostałam odwrócona w stronę nadawcy.
- Szukałam cię, gdzie się podziewałeś?- spytałam, zaraz potem, gdy zostałam przysunięta do klatki piersiowej Freddiego.
- Musiałem poustalać kilka rzeczy, Ray, ale teraz jestem do Twojej dyspozycji.- wyjaśnił.
- Mam taką nadzieję.- odparłam zalotnie i cmoknęłam Freddiego w usta.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, co zapewne miało oznaczać potwierdzenie i zaczął okręcać mnie wokół własnej osi. Cieszyłam się w tym momencie, że nie jadłam tego dnia zbyt dużo.
- To wszystko to był twój pomysł Freddie?- spytałam, gdy tylko z powrotem znalazłam się w objęciach bliźniaka.
- Pewnie wiesz, że nikt inny nie miałby takiego szalonego pomysłu, żeby urządzić imprezę urodzinową podczas wycieczki do Hogsmeade, prócz twojego ukochanego chłopaka.- uniósł brew, a ja pokręciłam z politowaniem głową.
- Wariat.- odparłam tak, jakbym dopiero stwierdzała, już od dawna istotny fakt.
- I tak mnie kochasz.- mrugnął do mnie i po raz kolejny namiętnie pocałował. Wplotłam wolną dłoń w jego rudawe włosy i oddawałam pocałunki. Chłopak delikatnie przesuwał swoją ręką po moich plecach, tworząc na nich coś w rodzaju okręgów, tak, że aż przeszły mnie dreszcze.
Impreza trwała w najlepsze. Nie przejmowałam się uciekającym czasem, ponieważ powiadomiono mnie, że bliźniaki zajęli się sprawą naszego powrotu. Okazało się, że znaleziono sposób na to, abyśmy niepostrzeżenie bawili się przez całą noc, nie narażając się na szybki powrót pociągiem wraz z innymi uczniami. Z początku nie chciałam się na to zgodzić, uważałam, że moi przyjaciele nie mogą narażać się na takie ryzyko z mojego powodu, ale oczywiście, siła argumentów bliźniaków i kilka innych... czynników, przekonało mnie do tego.
Było już ciemno, w głośnikach grała już muzyka typowo imprezowa. Na stołach coraz częściej zaczęła pojawiać się ognista. I właściwie z tego powodu, sporo osób pozwoliło sobie, na grubszą balangę. Mieliśmy ubaw z osób, które już dawno upiły się w najlepsze. W końcu również na imprezie zaczęły pojawiać się osoby, z którymi nie utrzymywałam bliższych kontaktów. Ale nikt ich nie pilnował, plotki o imprezie bliźniaków szybko się rozeszły.
Właśnie tańczyłam z Harrym, który trochę nieudolnie poruszał się po parkiecie. Na pierwszy rzut oka, było widać, iż nie uczęszczał on za często na imprezy tego rodzaju. Właściwie to, dopiero uczył się tańczyć, ale to akurat było urocze jak na mój gust. Po za tym, cieszyłam się, że widząc go uśmiechniętego. kto jak kto, ale to właśnie Wybraniec najbardziej mnie wspierał, od czasu gdy dowiedział się o mojej przepowiedni. Sam miał nad sobą podobny problem, ale starał się zachowywać normalnie.
Właśnie miałam pochwalić Harry'ego za jego poprawę w tańcu, gdy rozmowy nagle ucichły. Wydało mi się dziwne, dlatego wraz z innymi odwróciłam się w stronę drzwi. Rozszerzyłam oczy, gdy tylko spostrzegłam, że powodem tej ciszy był David.
- Rachel, tutaj jesteś...- odparł, dostrzegając mnie w tłumie.
- David... co ty tutaj robisz?
- Chciałbym to samo wiedzieć.- mruknął sucho George, obejmując w tali Angelinę.- To zamknięta impreza. Nie masz tu wstępu.
- Odczep się Weasley.- warknął David.- Mnie również nie sprawia radości przebywanie w towarzystwie zapchlonych łasic.
- David!- krzyknęłam, próbując go uspokoić.
Chłopak, który do tej pory patrzył gniewnie na George'a, zwrócił się w moją stronę i posłał mi zakłopotane spojrzenie, uznałam, że Ślizgon dopiero teraz przypomniał sobie o swojej obietnicy.
- Możemy pogadać? Mam sprawę.- powiedział cicho, przybliżając się.
- Jasne mów...
- Ale nie tutaj, wyjdźmy na zewnątrz.- wskazał palcem drzwi, a ja od razy skinęłam głową.
- Iść z Tobą Rachel?- spytał Fred, który obdarzał Ślizgona podejrzliwym spojrzeniem.
- Zaraz wrócę, bawcie się.- odparłam łagodnym tonem i ruszyłam za Davidem do wyjścia.
Oddaliliśmy się nieznacznie od miejsca, gdzie odbywała się moja impreza. Musiałam przyznać, że Hogsmeade spowity mrokiem nie wygląda już tak samo pięknie. Było tutaj... inaczej. Opustoszałe ulice, na których jeszcze tak niedawno wędrowali uczniowie Hogwartu, napawały niepokojem. Miażdżąca cisza pozwalała mi na to, aby dokładniej przysłuchać się mojemu nierównemu biciu serca. Nie podobał mi się taki układ, dlatego pierwsza postanowiłam przerwać milczenie.
- David, powiesz mi o co chodzi?- spytałam skonsternowana.
- Cii...- chłopak przybliżył palec do swoich ust, dając mi jasno do zrozumienia, że mam się zamknąć, na co ja przewróciłam teatralnie oczami. Później jeszcze przez chwilę obserwowałam jak Ślizgon upewnia się, że nikogo w pobliżu nie ma, rozglądając się dookoła.
- Rachel, możesz mi powiedzieć o co biega?- spytał, gdy tylko zrozumiał, że nikt nas nie obserwuje.
- To raczej ja powinnam się o to zapytać, David.- odparłam pełnym wyrzutu głosem.- To ty wyciągasz mnie z imprezy i karzesz mi łazić po Hogsme...
- Dlaczego Czarny Pan cię szuka...?- zapytał, przerywając mi zdanie.
W jednym momencie poczułam jakby ktoś mnie spoliczkował. Nie spodziewałam się takiego pytania, w ogóle nie spodziewałam się że Ślizgon może cokolwiek wiedzieć o... tym wszystkim.
- Słucham?- zapytałam cicho.
- Nie udawaj głupiej Ray, w co ty się wpakowałaś?
- Ależ ja nic...- chciałam zaprzeczyć, ale dostrzegając to, że do David i tak nie uwierzy w moje słowa, spuściłam wzrok na ziemię.- Skąd o tym wiesz?
- Podsłuchałem rozmowę Draco z Blaise'm. Rachel, powiedz mi o co chodzi, dobrze wiesz, że możesz mi zaufać...
Zastanawiałam się nad tym, co tak właściwie mam mu odpowiedzieć. To nie było tak, że mu nie ufałam. Wiedziałam, że mogłam mu zaufać, ale miałam obawy, to, że Harry, Ron i Hermiona o tym wiedzą i w miarę to akceptują nie oznacza, że i David tak zareaguje...
- No wiesz, ja...
Nie dokończyłam, ponieważ poczułam jakieś dziwne szamotanie w okolicach brzucha. Nie było to spowodowane zwyczajnym stresem, tego byłam pewna. Ale skoro to nie było to, więc co...?
- Wszystko gra?- usłyszałam zatroskany głos Ślizgona.
Ból nasilał się bardziej, a ja skupiłam swój wzrok na podłodze. Miałam problemy z oddychaniem, a przed oczyma pojawiły mi się szare plamki. Z wielką trudnością, jedną ręką złapałam się za brzuch, a drugą chwyciłam za kontener, aby nie upaść.
- Rachel? Rachel, co się dzieje?!
Nie potrafiłam skupić się na słowach przyjaciela. Czułam się tak, jakby wykręcano mi kiszki od środka. Mroczki robiły się coraz wyraźniejsze, a ja miałam problemy z ustaniem na nogach. David musiał to zauważyć, ponieważ od razu chwycił mnie pod rękę. Dziwne uczucie pustki ogarnęło moje myśli. Jedyne co potrafiłam sobie wyobrazić to biel... nieskazitelna biel, a pośrodku niej, mocne czerwone światło, niezadowolone pomruki i głośnie wrzaski, odbijające się echem w moich uszach.
- No proszę kogo my tu mamy?- spytał jakiś trzeci głos.
Nie mogłam zidentyfikować, do kogo należy. Wrzaski bólu skutecznie maskowały odgłosy rozmowy. Próbowałam podnieść głowę, ale kark zrobił mi się sztywny. Czułam jak powoli odpływam, moje nogi tracą czucie, a ja tracę panowanie nad resztą ciała.
- Czego tu chcesz!?- warknął David, zniekształconym głosem.
- Jaki to fatalny widok, ona musi cierpieć...- podsumował ten sam trzeci głos, a ja poczułam jak uścisk Davida wzmocnił się.
- Czego chcesz?- spytał Ślizgon drżącym głosem.
- Porozmawiać z tobą o jednej na pozór nieistotnej sprawie... ale bez świadków...- odpowiedział oschle. Zdążyłam usłyszeć jedynie, krótki wrzask, który brzmiał jak co na kształt: "niee!", a chwilę potem kątem oka spostrzegłam mocne białe światło, które przyniosło za sobą natychmiastowy mrok...   

14 komentarzy:

  1. Wyprowadzam cię z błędu....rozdział super jak wszystkie ;D Kolejny dowód na to, że nawet po dłuugiej przerwie pomysły i chęci okażą się tak samo dobre jak przed nią ;)
    Co do rozdziału, to po raz kolejny zakończenie w stylu: czy Rachel umarła? Oczywiście to oczywiste, że nie, ale chodzi przecież o takie dramatyczne i budujące napięcie wrażenie, które pochwalam ;) Swoją drogą, ciekawe ile jeszcze takich "zejść" czeka naszą biedną bohaterkę...hmm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie napięcia są zawsze ciekawą furtką do innych zagrań "poniżej pasa" ;D
      Kilka ich jeszcze będzie, w końcu jakby nie było Rachel jest teraz bardziej zagrożona niż Harry (Przynajmniej u mnie...) ;)

      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  2. Fajny gest z tymi urodzinami! (to dlatego Cho miała walizkę, czy to raczej inna sprawa?) Zastanawiam się, co się stało Rachel. Mam wrażenie, że ktoś jej czegoś dosypał do napoju, podtruł ją jakoś... Nie wiem. I mam wrażenie, że ludzie będą o to obwiniać Davida... A jeśli o Davidzie mowa, to, kurde, martwię się o niego. Co to za głos? Kto to był? Może Zabini/Malfoy, ale Rachel chyba mogłaby rozpoznać ich głosy. Albo nie? Może nie słyszy ich zbyt często.
    A za uzasadnione przerwy w pisaniu, moim zdaniem, nie ma co przepraszać. Zwłaszcza jak ma się aż tyle spraw na głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to dlatego Cho miała walizkę, miło że to zauważyłaś ;D
      Jak zawsze mówię, wrażenia są dobrą rzeczą... ale nie we wszystkich przypadkach ;D
      Kto to bym? Hmmm, mogę Ci powiedzieć tyle, że nikt z Hogwartu. Uczniom przecież nie można czarować poza szkołą ^^ I nie, Rachel nie słyszy ich zbyt często ;)

      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle świetny, nie musisz się przejmować tą przerwą bo nauka to ważna rzecz. Fred był w tym rozdziale przeuroczy w pewnym momencie naszła mnie taka myśl czy oni się ze sobą przespali bo chyba nie pamiętam takiego momentu (mogę mieć też sklerozę) David też nue jest taki zły. Mam wrażenie, że uwielbiasz takie intrygujące zakończenia. Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny Ross❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, byli blisko, ale się ze sobą jeszcze nie przespali ;)
      Wydaje mi się, że Rachel by tak szybko nie zaczęła xD
      Nie, David jest w porządku. Chociaż, ma też swoje "Ślizgońskie momenty" ^^

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  4. Nie masz się czym przejmować, rozdział świetny! Zresztą, kto nie miewa braku czasu? Ja sama ostatnio mam dużo do pisania, niekoniecznie mojego ff, więc jak potem siadam przed komputerem, to moje oczy chcą wylecieć z orbit :D
    Dobra, ale jeżeli chodzi o rozdział:
    Znowu przekroczyłaś standardy idealności Freda. Chyba trzeba ułożyć jakiś regulamin, w któryn wyraźnie napisane będzie, że tworzenie zbyt słodkich postaci jest zakazane ^^ inaczej wszyscy umrą.
    Pomysł z imprezą niespodzianką świetny, tylko szkoda, że nikt nie pomyślał, że to idealny dla Voldka moment, by zaatakować. Bo tego, że to Voldemort, jestem niemal pewna. Grupka niechronionych uczniów i jeszcze idealny moment, by zrzucić winę na Davida... eh, będzie się działo ;)
    No i jestem ciekawa, czy Ray zostanie kapitanem drużyny.
    Nominowałam Cię do nowej zabawy ,,Trzynaście rzeczy, które kocham". Więcej na moim blogu :)
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuużo weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu coś przekroczyłam? ;D Nooo nie, tym razem było to niechcący, obiecuję ^^
      No cóż. Nikt jeszcze nie jest tak wyczulony na takie idealne momenty do ataku, ale to się zmieni. Mogę obiecać ;d
      Z tą winą Davida się jeszcze okaże ;D
      Naprawdę cieszę, się że zwróciłaś uwagę na wątek Ray, jako kapitana, może okazać się istotny ;>

      Dziękuję za nominację! Odpowiem w wolnym czasie ;)
      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Zazdroszczę Ci Twojego stylu pisania. Ty nawet ja piszesz rozdział na "a odwal się", to i tak wychodzi super. (Ale mogę się mylić.)
    Powiem szczerze, zaskakujesz mnie z każdym rozdziałem coraz bardziej. Jestem ciekawa kolejnego rozdziału, czy zaczniesz od tego momentu (cieszyłabym się, bo nie lubię niewyjaśnionych sytuacji) czy raczej to pominiesz. Egh. Za wolno dodajesz rozdziały..
    Reasumując świetne jak zawsze, tylko tym razem czytało się jakoś lżej(?). Tyle. Pozdrawiam, no i zapraszam do siebie jak tylko coś wyskrobię (do Wielkanocy postaram się coś dodać).
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy się mylisz? No nie wiem ^^
      Niech każdy odpowie sobie osobiście na to pytanie... ;d
      Tak, zacznę od tego momentu... ale nie do końca. Kurcze nie wiem, jak to nazwać ;D
      Lżej? O proszę ;D Ale to dobrze, czy źle? Pogubiłam się...

      Będę czekać ;3
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  6. Troszkę spóżniona, ale jestem. No cóż, początek drugiego semestru zawsze jest taki :D Pozostaje mi tylko podstawowa formułka, bo muszę się wziąć za coś XD Rozdział super, mega, świetny, kocham!<3 Czekam z niecierpliwością na następny :3 I pozdrawiam oczywiście :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jak już wspomniałam... nawet krótki komentarz potrafi odpowiednio zmotywować ;)

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  7. Dobry wieczór!
    Powiem tylko, że rozdział jest naprawdę dobry (zresztą jak każdy lol). Więc nie zaprzątaj sobie swojej małej główki, tym że jest inaczej ;).
    Cieszę się, że w końcu wróciłaś. Oczywiście, rozumiemy. Każdy ma swoje problemy, do tego dochodzi szkoła i wtedy serio już się nie ma siły. Jeśli potrzebujesz przerwy, zrób sobie ją. Nic na przymus. Lepiej żeby rozdział pojawił się po miesiącu, ale za to taki wspaniały, że nam skarpetki spadną, niż regularnie wstawiany za przeproszeniem "shit".
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wesołych świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tą wspaniałą radę, jest w niej dużo racji ^^.
      Nooo niestety, na to, że ten czas tak szybko biegnie już nic nie poradzimy. Oczywiście, mogę sobie zrobić przerwy, ale w granicach rozsądku. Mam tak wspaniałe czytelniczki, że grzechem byłoby je zaniedbywać, dlatego musiałoby zdarzyć się coś naprawdę poważnego, abym zostawiła tą historię na dłużej bez odzewu ^^

      Również pozdrawiam i życzę jak najweselszych świąt! <3

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody