Music

środa, 24 sierpnia 2016

Miniaturka rocznicowa: "Teraz to wiem..."



Witajcie miśki!
Stało się! Właśnie dzisiaj minął rok odkąd dodałam pierwszy rozdział, zaczynając tym samym moją blogową historię. Jestem naprawdę wzruszona. Tyle wzlotów i upadków, pochwał oraz krytyki.

Rok temu...
Ponad 21 tyś wyświetleń temu...
Ponad 500 komentarzy temu...

A emocje towarzyszące mi podczas dodawania każdego nowego rozdziału, są takie same, a nawet i mocniejsze... Dziękuję Wam wszystkim, którzy towarzyszyli mi przez ten cały rok wspierając mnie i moje pomysły, dziękuję również za obecność, z którą- wiadomo- bywa różnie...
Dlatego pragnę uczcić to wydarzenie nową miniaturką...
Miniaturką, która ukazuje początki przyjaźni Krukonki Rachel i Ślizgona Davida...
Mam nadzieję, że sposób, w jaki jest ona napisana przypadnie Wam do gustu... ;)
Jeszcze raz dziękuję! <3



Piękne sobotnie popołudnie, pogoda na dworze była przednia. Wszyscy korzystali z ciepłych dni. Lato przedłużyło się aż do połowy października, więc uczniowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie z uśmiechami wymalowanymi na twarzach spacerowali wesoło po błoniach, kąpali się w jeziorku, bawili się Magicznymi wynalazkami braci Weasleyów i śmiali mi się prosto w twarz...
Przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy osoby zamkniętej w kuchni wraz z skrzatami domowymi. Mam tutaj oczywiście na myśli mnie- Rachel.
Dostałam szlaban... tak wiem co myślicie szlaban, pierwszy w życiu, ale czy żałuję? Nie... ta sytuacja nauczyła mnie nie oceniać książki po okładce... Może od początku.

Kroczyłam po ciemnym korytarzu w poszukiwaniu Harry'ego, by powiadomić go o moich przypuszczeniach związanych z jajkiem smoka, które udało mu się zdobyć przy okazji pierwszego zadania w Turnieju Trójmagicznym. Chciałam mu przekazać, że przyuważyłam Cedrica Diggory'ego zmierzającego z swoim jajkiem w stronę Łazienki Prefektów. Wydawało mi się to dosyć dziwne, dlatego uznałam, że ma to związek z rozwiązaniem zagadki. 
Nie potrafiłam nigdzie znaleźć Złotego Chłopca, zastanawiałam się nawet czy rany zadane mu przez tą ogromną jaszczurkę, nie okazały się tak rozległe, aby wylądować ponownie w skrzydle szpitalnym. Po głębszych przemyśleniach zdecydowałam się jednak zaryzykować i udać się do owego pomieszczenia, dlatego zboczyłam z wcześniej obranej przeze mnie trasy i skręciłam w krótszą drogę, prowadzącą do skrzydła szpitalnego. 

Tak, tak. Wiem... mogłam odpuścić, ale nogi zaczynały mnie boleć, a do tego nie odrobiłam jeszcze zaległych zadań domowych.... Nie przewidziałam jednego... zabłądziłam.

W jednym momencie poczułam szarpnięcie. Ogromna męska dłoń oplotła moje ramię. Przestraszyłam się i zaczęłam wrzeszczeć. Pomiędzy moimi krzykami słyszałam jedynie donośny, męski głos, który próbował mnie uspokoić, ale na nic się to zdało. Krzyczałam głośniej, zapominając już o różdżce, którą trzymałam w bucie.
Niestety mój "napastnik" stracił do mnie cierpliwość i drugą ręką przysłonił mi usta, kierując nas tym samym w stronę jednej z pustych klas.
Kiedy drzwi zamknęły się za nami, chłopak oswobodził mnie ze swojego uścisku. Wtedy odrobinę się uspokoiłam i mogłam zajrzeć na twarz mojego napastnika. Był to przystojny chłopak, o muskularnej budowie, ciemnych, niemalże czarnych włosach i zielonych oczach. Na początku nie potrafiłam skojarzyć kim był ten osobnik ale później...

Był to David! David Stone... członek domu węża, dosyć popularny w swoim towarzystwie... Pałkarz w Ślizgońskiej drużynie Quidditcha (stąd też go rozpoznałam).

- Co ty sobie wyobrażasz!?- krzyknęłam do chłopaka, odzyskując odwagę.
- Możesz się zamknąć na moment?- spytał obojętnie ciemnowłosy, zaglądając przez dziurkę od klucza.
- Czego chcesz?- zapytałam ignorując prośbę Ślizgona.- Dlaczego mnie porwałeś?
- Gdybym miał cię porwać zapewne teraz nie potrafiłabyś się poruszać. Nie sądzisz?- rzucił arogancko i uprzednio podchodząc do krzesała, rozsiadł się na nim wygodnie.- Ty, ja cię znam. Nazywasz się Rachel Trust, szukająca Krukonów.
- Niech cię to nie obchodzi Stone.- prychnęłam niedbale.- Muszę już iść...
- Nie radziłbym.- mruknął pod nosem Ślizgon i zmierzył mnie złośliwym spojrzeniem.
- Bo co? Zatrzymasz mnie?- spytałam, splątując ręce na piersi.
- Ja? Skąd... ale na zewnątrz czai się McGonagall i szuka winnego wlaniu barwnika do zbiornika z wodą lete...- odparł usatysfakcjonowany.- Jeśli nie chcesz dostać szlabanu to lepiej zostań.

Coś się wtedy we mnie zagotowało. Zaczęłam sprzeczać się z Davidem, dodatkowo wkurzała mnie jego ignorancja. Próbowałam przegadać mu do rozsądku, że powinien się przyznać i nie robić takich głupot, tym bardziej że barwnik mógł uszkodzić naturalną cząsteczkę wody lete, ale on elegancko wszystko zlewał. No cóż... poniosło mnie... powiedziałam kilka niemiłych słów na temat jego przynależności do Slytherinu i tym samym wywołałam lawinę. Zaczęłam się przekrzykiwać z Ślizgonem, już nawet nie zwracając uwagi na poziom hałasu... do czasu... McGonagall nakryła naszą kryjówkę, jakimś cudem połączyła fakty i skazała nas na szlaban... Davida za ten głupi żart, a mnie za włóczenie się nocami po korytarzach... Mieliśmy pomagać skrzatom domowym co wieczór przez tydzień. Razem... głupi pomysł? A i owszem, jeszcze nigdy nie byłam taka zła za zwykły przypadek, co później przedkładało się naszą współpracę w kuchni... kłóciliśmy się, dyskutowaliśmy bez sensu, a z każdym dniem coraz bardziej zaczynałam się denerwować. Stone, nie robił kompletnie nic, a tylko oceniał. Nie słuchał skrzatów, które dostały za zadanie pilnowanie naszego szlabanu, spóźniał się na wyznaczone godziny tłumacząc się nawałem prac domowych (których i tak nie robił, bo umawiał się z kumplami). Nie raz zachowywał się gorzej niż Malfoy, z resztą nie miałam co się dziwić, to hołota z Slytherinu zachowywała się podobnie. Przez występki i kłótnie, głównie spowodowane przez Ślizgona  zarobiliśmy wspólnie kolejny tydzień kary... Nie wytrzymywałam nerwowo. Do czasu, kiedy doświadczyłam cudu na własne oczy...

- Rusz się Trust.- mruczał Ślizgon, czekając aż zbiorę wszystkie garnki.- Włóczysz się gorzej niż na boisku.- dodał.
- Odczep się od mojej gry, sam nie jesteś lepszy, Stone.- warknęłam, krążąc wokół poszczególnych blatów.- Po za tym zamiast marudzić, byś mi pomógł...
- Odpada.- pokiwał głową.- To twoja fucha, tak ustaliliśmy.
- Mów za siebie, sam to ustaliłeś. Nie miałam nic do powiedzenia.- odparłam, czując, że kosz z brudnymi garnkami robi się coraz cięższy.
- Gdybyś tyle nie narzekała, pewnie udało by się to inaczej rozegrać.- odwrócił się w stronę blatu.
- Narzekam, bo nie potrafię wyrobić się z czasem. Mam tyle zadań, obowiązków... a przez te szlabany dostałam już ostrzeżenie od Davisa, że jeśli nie pojawię się punktualnie na kolejnym treningu, zostanę wyrzucona! Więc łaskawie proszę... rusz tutaj te swoje Ślizgońskie cztery litery i pomóż w zbieraniu tych garów.- zarządziłam ostro.
Chłopak przyglądał mi się bacznie przez chwilę, a jego twarz nabrała purpurowej barwy. Nie byłam przekonana, czy chodziło o to, że Ślizgon się wkurzył, czy zawstydził, ale akurat mnie to nie obchodziło. Chciałam skończyć to co zaczęłam i iść na trening.
- Dobra!- krzyknął rozzeźlony David, rzucając agresywnie gąbkę do zlewu.
- W końcu.- mruknęłam i zaczęłam obserwować jak chłopak zbiera brudne naczynia z blatów.

Ucieszyłam się, że mój "współpracownik" zaczął mieć w końcu jakieś ludzkie odruchy. Miałam wtedy nadzieję, że tym razem uda mi się jednak przyjść na czas, po to by potrenować. Jednak myliłam się... po raz kolejny błędnie odczytałam intencje chłopaka.

- Trzymaj to, Trust!- krzyknął Ślizgon i wrzucił na moją tacę kilka nowych talerzy, co spowodowało zaburzenie naturalnego ułożenia naczyń i w efekcie, przyczyniło się do rozbicia kilku z nich.



Zrezygnowana i zawiedziona, nie miałam już ochoty wydzierać się na Ślizgona za jego głupi wybryk. Z łzami napływającymi do oczu, uklękłam przez stosem potłuczonych naczyń i zaczęłam ostrożnie je zbierać. Nie było to łatwe... różdżki nam zabrano, a talerze rozbiły się na tysiące małych kawałków.
W jednym momencie stało się coś dziwnego. Stone podszedł do mnie i w milczeniu, nie zwracając uwagi na moją osobę zaczął zbierać kawałki naczyń.


Po czym zostawiając mnie w totalnym osłupieniu odszedł w stronę zlewów, niosąc na rękach kosz, do którego wcześniej zbierałam brudne pojemniki.

Nie rozumiałam co się wtedy wydarzyło... Jak przez mgłę pamiętam, że ten moment był przełomowy. Od tamtego dnia nie pokłóciliśmy się ani razu. Osobno, ale i razem wykonywaliśmy sumiennie wszystkie zadania. Przeważnie milczeliśmy, czasami wypowiadaliśmy do siebie kilka zdań... a z czasem nawet zaczęliśmy częściej rozmawiać na tematy szkoły, quidditcha czy też najnowszych wieści o turnieju i balu. Okazało się, że zadziwiająco dobrze się ze sobą dogadujemy. Raz nawet, przypadkowo wspomniałam coś o tym, że nie wyrabiam się z zadaniami przed świętami i balem. David, po wysłuchaniu moich słów w milczeniu, zaproponował, abym zajęła się odrabianiem prac, podczas kiedy on obejmie moje obowiązki. Po dłuższym namyśle, a także wychodzeniu z szoku zgodziłam się na ten pomysł, pod warunkiem, że jutro to ja zajmę się jego obowiązkami.
Szalone...? Może. Podczas odrabiania zadań przyglądałam się czasami pracy Ślizgona. 



W ten sposób, mogłam zrozumieć jego zachowanie. Próbowałam rozgryźć chłopaka, ponieważ na początku był strasznie niemiły, ale coś się z nim zmieniło... W moim myśleniu również... nie był taki zły, jak mi się wydawało na początku. Uśmiechał się, był uprzejmy i naprawdę uczynny, jeśli tylko się go o to poprosiło. Wtedy już wiedziałam... oceniłam go przez pryzmat domu. Nie powinnam była tak robić... nie znałam go... a on najwyraźniej musiał poczuć się urażony moim pośpiesznym osądem charakteru...Teraz to wiem.

A jak to się skończyło? Hmmm, powiedzmy, że z przytupem, szalonymi rytmami i pięknymi kreacjami... nie to nie było wesele... Tylko bal Bożonarodzeniowy na który poszliśmy razem.



I było po prostu dobrze... 


Wiem... ta historia trochę przypomina scenariusze tych wszystkich filmów, ale mnie to nie przeszkadzało... I nie, nie poczułam do niego czegoś więcej, sądzę że to tylko przyjaźń, ale ta prawdziwa. Na całe życie... 

**"Nie zakochaliśmy się w sobie, bo nasza przyjaźń wie o nas dużo więcej 
niż oczekiwałaby tego miłość".**

8 komentarzy:

  1. Nie uwierzysz, ale ja też mam dziś swoją rocznicę! Kilka godzin temu właśnie wrzuciłam post na ten temat (oczywiście, byłam na tyle leniwa, że nie napisałam specjalnej mini na tę okazję ;P). Normalnie, bliźniaczki :D
    Ogólnie, chciałabym Ci pogratulować trgo roku, bo to, co piszesz to kawał dobrej roboty i mam nadzieję, że szybko nie zrezygnujesz ;)
    Bardzo podobała mi się ta miniaturka. Była lekka, nie za długa, a dobrze dopełniła obraz Twojego opowiadania. W sumie, czasen zastanawiałam się, jak Rachel zakumplowała się z Davidem - teraz już wiem :)
    Oczywiście, czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliźniaczki! :D hahahahaha, rzeczywiście.
      Bardzo dziękuję, to był ciężki rok, ale wyszłam z tego bez szwanku, może z kilkoma bliznami. To tyle ;D
      Każdego interesował ten temat, dlatego ta miniaturka. Cieszę się, że był to trafiony wybór ;d
      Również pozdrawiam!
      ~ MonaVeerax3

      Usuń
  2. Czytając miniaturkę, cały czas się szczerzyłam. To było urocze, zabawne i... urocze. I bardzo spodobała mi się narracja - trochę inna niż zwykle, taka bardziej... streszczeniowa (?), ale do tej miniaturki pasuje idealnie. I Rachel oceniająca Davida na początku przez pryzmat domu też mi się podobała! Znaczy takie stereotypowe ocenianie nie jest w porządku, ale, cóż, bardzo ludzkie niestety. (I byli na balu jako przyjaciele! <3)
    Wszystkiego najlepszego! I morza weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się to urocze! Ta parka jest urocza :D
      Narracja była trochę ryzykowna, ale spodobał mi się taki pozytywny odzew :)
      I Rachel oraz stereotypy. No co zrobić... nasza Krukonka zbyt zżyła się z niektórymi Gryfonami ;D
      Dziękuję!
      ~ MonaVeerax3

      Usuń
  3. Nie do wiary jak ten czas leci...,razem z nowymi rozdziałami ;)
    Szkoda, że miniaturka taka krótka, ale liczę, że w przyszłości stworzysz więcej, bo poznając czyjąś przeszłość, można inaczej na tą osobę spojrzeć teraz. Ja na przykład teraz po przeczytaniu tego zaczynam sobie myśleć, że David nadal uważa Rachel za bardzo dobrą przyjaciółkę i nie zamierza zabiegać w jakikolwiek sposób o jej względy, tym samym narażając się Fredowi, ani sprowadzać na nią niebezpieczeństwa. Oby tak było...
    Niech wena zawsze będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniaturki po to są, aby być krótkie ;D
      To tylko 3 strony mniej niż ma mój normalny rozdział zazwyczaj.
      Gdzieeee, David i Rachel... razem...? Ehee xD
      Życzę Ci tego samego ;)
      ~ MonaVeerax3

      Usuń
  4. Pisane trochę inaczej niż zwykle i to mi się podoba :). Brakowało mi takiej historii z przeszłości Rachel, a wspomnienie początków przyjaźni z Davidem okazało się najlepszym pomysłem na rocznicową miniaturkę! Ostatnio mało było Davida, a według mnie on jest nieodzowną częścią naszej Krukonki.
    Zakochałam się w tej miniaturce! <3
    Życzę więcej weny, komentarzy i wyświetleń w nowym roku tej historii :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Najlepszy pomysł", jak miód na moje uszy! ;3
      No jest, jest... Na całe szczęście. Rachel już dawno mogła wpaść w kłopoty gdyby nie on ;)
      Bardzo dziękuję!
      ~ MonaVeerax3

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody