Music

wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 25 "Chciałbym Ci pogratulować..."



Siedziałam sama w pokoju, próbując skupić się na książce jednak moja wyobraźnia ciągle wracała do tego wspaniałego miejsca gdzie wczoraj zabrał mnie Fred.
Ta wspaniała plaża, mieniąca się w dzień złotym blaskiem słońca, a w nocy napawająca się srebrną poświatą księżyca pięknie wyeksponowanego w tafli wodnej. Ci wszyscy ludzie o cudownej mocy, próbujący w odpoczynku odnaleźć zagubioną cząstkę rozrywki, tak upragnionej przez ludzkie serce. Majestatyczne statki turystyczne unoszące się beztrosko na wodzie i piękne budynki, których konstrukcja- z całą pewnością- nie była skalana przez zwyczajne mugolskie dłonie. I on... Freddie... mój Freddie, marzenie serca przepełnionego strachem i tajemnicami. Wystawionego na ciężką próbę przez inne serca- zimne i wygasłe, szare i okrutne. Dlaczego tak musi być?
Kartkowałam "Kości księżyca" raz po razie, czytając co piękniejsze cytaty, jakimś cudem zapadające mi w pamięci. Jednak moim faworytem został jeden- tak bliski moim ideałom. Przejechałam po nim palcem, "Nie mówię, że muszę walczyć o wiele z tych darów, które otrzymałam, ale to, że należałam do wybrańców losu, czyniło mnie tylko bardziej świadomą faktu, jak bardzo należało to doceniać, i jak ważne było chronienie tych skarbów, gdy wokół czaiło się pragnące je zniszczyć zło."- Zawsze gdy sobie o nim przypominałam, miałam ochotę walczyć, walczyć o moją wolność o wolność moich przyjaciół i rodziny. Byłam gotowa stanąć do bitwy z Voldemortem tu i teraz.
Szaleństwo? Nie sądzę.
Głupota? Już szybciej.
Odwaga? O tak!
Miłość? Słowo klucz.

Cała ja.- pomyślałam z uśmiechem.- niby słaba, jednak silna. Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na specjalnym miejscu- w szufladzie, gdzie oprócz zdjęć rodzinnych, zdjęć z przyjaciółmi, dokładnie zabezpieczonego listu z Hogwartu, który został mi wysłany sześć lat temu, naszyjnika ze złotym zniczem z magicznie wygrawerowanym zdaniem "Amor omnia vincit" i o dziwo- bukiecikiem otrzymanym od Grega, swoje miejsce zajęło to dzieło. I jeżeli ktoś zapytałby mnie teraz, gdzie znajdują się moje skarby z czystym sercem powiedziałabym...
Po pierwsze- głęboko w moim sercu
Po drugie- tutaj w szufladzie.
Zza drzwiami usłyszałam czyjeś kroki. Zamknęłam szufladkę i wyprostowałam się na łóżku, a nawet zdołałam przywołać na swoją twarz cień uśmiechu.
- Ray zejdź na dół, masz gości.- powiadomił mnie Ron otwierając drzwi.
- Gości?- powiedziałam zdziwiona.- kogo?


- Zejdź na dół to się przekonasz.
Rozejrzałam się po pokoju, a zaraz potem przytaknęłam. Wstałam z łóżka i przeszłam przez drzwi, za mną szedł Ron. Zbiegłam po schodach i skręciłam w stronę salonu. Gdy dotarłam nie mogłam uwierzyć w to co widzę, na pomarańczowej kanapie siedziała zmartwiona mama, którą czule obejmował ojciec, próbując dodać jej otuchy. Obok sofy stał profesor Dumbledore, pociesznie uśmiechnięty, brodaty staruszek. A naprzeciw nich siedziało rude małżeństwo- pani Weasley uważnie słuchająca słów mamy i pan Weasley z podziwem obserwujący moich rodziców mugoli.
Twarze wszystkich zwróciły się w moją stronę, czułam się wtedy niemal jak na przesłuchaniu, tak jakbym popełniła najgorszą zbrodnię i czekała na wyrok. Na szczęście to było tylko złudzenie.
- Zeszłaś w końcu, patrz masz gości.- powiedziała łagodnie Molly Weasley.
Podeszłam niepewnie do fotelu i usiadłam na nim. Byłam cała spięta, dlatego nie potrafiłam wygodnie się ustawić. Próbując zrobić dobrą minę do złej gry uśmiechnęłam się żałośnie do rodziców, którzy wpatrywali się we mnie jak w najpiękniejsze dzieło sztuki.
- Mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytałam przerywając niezręczną sytuację.
- Chcieliśmy się upewnić, że wszystko z Tobą w porządku myszko.- odezwał się tata.
- Jak widzicie, wszystko gra, niepotrzebnie się martwiliście.- odparłam chłodno, jakby próbując odpędzić od siebie uciążliwego komara.
- Ale my się zawsze będziemy o Ciebie martwić.
- Tak, jasne- prychnęłam.
- No oczywiście...- przerwał rozglądając się.- Chcielibyśmy z Tobą porozmawiać na osobności.
Spojrzałam na rodziców, a potem na profesora, który przytaknął ze zrozumieniem. I wyszedł wraz z Państwem Weasley z salonu zostawiając nas samych.
- Otóż słucham, ale ostrzegam, że jeżeli będziecie mnie powstrzymywać od powrotu do Hogwartu to lepiej oboje sobie odpuśćcie.- rzuciłam oschle.
- Nie o to chodzi.- odezwała się w końcu mama.
- Więc o co chodzi?- zapytałam poddenerwowana.
- Wiemy o wszystkim, wiemy o tym co działo się w Hogwarcie, o tym jak walczyłaś i o tym czego się dowiedziałaś.
- Dumbledore wam powiedział?- zapytałam podejrzliwie.
- Tak, to znaczy nie wszystko, o niektórych z tych rzeczach dowiedzieliśmy się już nieco szybciej.- powiedział tata, lustrując wzrokiem matkę.
- Co to oznacza?
- Tylko tyle, że dowiesz się w swoim czasie.- odparła nerwowo matka, próbując zamknąć usta tacie.
Zmarszczyłam brwi, miałam problemy z pojęciem tego jak wiele tajemnic się przede mną kryje, nie potrafiłam im sprostać. Pragnęłam, aby wszystko zaczęło się wyjaśniać, a tu się okazuje że rodzice- zamiast mnie wspierać, również coś ukrywają.
- Dlaczego traktujecie mnie jak dziecko? Dlaczego nie chcecie mi powiedzieć teraz kiedy nadarzyła się okazja?- skrzyżowałam gniewnie ręce na piersi.- Skoro wiecie co mi grozi... nie przyszło wam do głowy to, że możemy rozmawiać ostatni raz?- wypaliłam.
Rodzicie przypatrywali mi się przestraszeni, najwyraźniej nie spodziewali się tego, że ich ukochana córeczka- optymistka od urodzenia może wygadywać takie brednie... z resztą, jakie brednie skoro to była czyta prawda, w każdym momencie mogę zginąć...
- Nie wolno Ci tak myśleć.- powiedział ponuro ojciec.
- Wiecie jaka próba mnie czeka.
- Mówiłem, że to zły pomysł, aby tutaj przychodzić- mruknął do swojej małżonki, na co ta teatralnie przewróciła oczami.
- Nie? Dlaczego?- warknęłam zła niczym osa.- A może od razu mi powiecie, że jestem zbyt nieudolna na to aby żyć.
- O czym ty mówisz skarbie?- zapytał z wyrzutem mężczyzna.- Dobrze wiesz, że to nie jest prawdą.
- Mam co do tego wątpliwości, a może w ogóle mnie nie kochacie!- krzyknęłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Córciu, kochamy Cię najmocniej na świecie.- powiedziała mama, której niebezpiecznie zaszkliły się oczy.- Czy ty nie rozumiesz, że próbujemy Cię ochronić przed przeznaczeniem.
- Mamo...-westchnęłam.- Chociażbyście zawarli pakt z diabłem to nie ucieknę od przeznaczenia. To jest zapisane w mojej historii od początku. Muszę się zmierzyć z przeciwnościami, z własnym strachem. Muszę chronić ludzi, muszę istnieć, muszę się uczyć, muszę... wygrać. Jestem odpowiedzialna za was, za przyjaciół, za... miłość. Jestem nawet gotowa umrzeć za to co jest dla mnie ważne. Dorosłam, jasne? Podejrzewam, że jestem potężniejsza niż mi się wcześniej wydawało i jestem gotowa podjąć próbę, chyba nawet zawsze byłam... Rozumiem wasze obawy, ale to działa w dwie strony. Wy też musicie mnie zrozumieć, wspierać, chronić... i nie w taki sposób, w jaki planowaliście, w inny. Zostać ze mną, nie bagatelizować moich decyzji, w każdym razie nie wszystkich, po prostu... nie zatrzymywać mnie. Dobrze wiecie, że szkoła jest dla mnie ważna, że jest to moja przepustka do zwycięstwa... baa, do zdrowszego życia. Tam są wszyscy których kocham, których cenię. Wszystko co pokochałam jest zagrożone, dosłownie wszystko, nie chcę się ukrywać... nie chcę podwijać ogona i chować się jak ten ostatni tchórz tylko dlatego, że się boję, albo że uważam iż nie dam rady. Bo kim ja wtedy będę? Pieprzoną egoistką, dbającą tylko o swój nadęty zad. Nie chcę tak skończyć, po prostu nie chcę. Zrozumcie mnie proszę...- zakończyłam błagalnie.
Poczułam się tak jakby ogromny głaz spadł mi z serca. W końcu odważyłam się walczyć o swoje zdanie. Wtedy miałam takie poczucie, jakby los miał rację powierzając mi taką misję. Wtedy... coś się zmieniło, nie potrafiłam określić co dokładnie... ale chyba w końcu zaakceptowałam moje przeznaczenie.
- Córciu.- mruknął ojciec przepełniony dumą.- Kiedy ty tak dorosłaś?
- Kiedy życie wywróciło mi się do góry nogami.- powiedziałam z cieniem uśmiechu.
- Jesteśmy z Ciebie dumni.- odezwała się mama z łzami w oczach.- Nie sądziliśmy, że stać Cię na taki rachunek sumienia.
- Ja też nie sądziłam, tylko teraz...
- Zrozumieliśmy.- przerwał mi tata.- Nie będziemy Cię zatrzymywać, chociaż bardzo tego chcemy.
Tym razem to ja poczułam jak po moim policzku spływają pojedyncze łzy. Wyszczerzyłam się pod nosem, jednak musiałam się dopytać.
- To... mogę wrócić do szkoły?
- Możesz, możesz. Bo kto będzie kolejną bohaterką?- zażartował ojciec.
Pisnęłam ze szczęścia. pobiegłam w stronę rodziców i przytuliłam każdego z nich mocno, szepcząc jak bardzo ich kocham. Od bardzo dawna nie poczułam takiej rodzinnej więzi, tego było mi trzeba. Wsparcie i zrozumienie rodziców, było moją siłą, moim natchnieniem. I jeśli będzie trwało przetrzymam całe zło.
- Wszystko w porządku?- zapytała wzruszona pani Weasley.
Uśmiechnęłam się po nosem, czyli moje krzyki było słychać prawie w całej norze, powinnam się teraz wstydzić? No cóż, może i tak, ale nie miałam na to ochoty, wręcz przeciwnie- cieszyłam się.
Miałam ku temu powody.
- Tak, w najlepszym.- odpowiedziałam.
- Zechcą Państwo zjeść z nami obiad?- zapytała Molly Wesley po krótkim namyśle.
Moi rodzice popatrzeli po sobie zaraz potem oboje uśmiechnęli się promiennie.
- Z wielką chęcią, moja żona była tak zestresowana tym spotkaniem, że kompletnie zapomniała o przygotowaniu posiłku- rzekł radośnie ojciec obejmując moją mamę.
- Jeśli to nie będzie problem.- dodała mama sprzedając tacie mściwego kuksańca w brzuch.
- Nie, nie- ruda kobieta wskazała ręką drzwi za którymi znajdowała się kuchnia.- zapraszam.
- Panno Trust, czy i ja mogę z Tobą porozmawiać?- zapytał łagodnym głosem Profesor Dumbledore, patrząc na mnie spod swoich okularów-połówek.
- Ta.. tak,- zgodziłam się.- Zaraz przyjdę do kuchni.
- Chciałbym Ci pogratulować.- zaczął profesor, gdy tylko drzwi się zamknęły.
- Czego?- spytałam uśmiechnięta.
- Silnej woli, obrony własnych przekonań i przede wszystkim tej odwagi, którą zaprezentowałaś przed chwilą, oraz wiary we własne możliwości.
- No cóż.- mruknęłam czując jak moje policzki zaczynają się rumienić.- Musiałam chyba do tego dojrzeć, panie Profesorze.
- Przynajmniej masz teraz poczucie, że jesteś tą osobą na właściwym miejscu. Prawda?- zapytał mrugając do mnie.
- Tak chyba tak.- powiedziałam cichym głosem.
Uświadomiłam sobie wtedy cel wizyty moich rodziców i dyrektora w norze. 
Czyżby Dumbledore specjalnie sprowadził mnie do nory, a potem zaprosił do niej moich rodziców, wiedząc jak to się skończy? A może to był pomysł moich rodzicieli? Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, ale skoro jestem aż taka przewidywalna to chyba zacznę się bać dyrektora...
- Tego Ci było trzeba Rachel.- rzekł zadowolony.- Mam tu coś dla Ciebie. To jest specjalny eliksir, który uwarzył profesor Snape, pomoże Ci on odrobinę zapanować nad tym co się teraz z Tobą dzieje.
- Profesor Snape?- zapytałam zaskoczona odbierając od dyrektora flakonik z pomarańczowo-żółtą substancją.
- Tak, sam zaproponował, że go zrobi.- powiedział unosząc brew.- Powinnaś zażywać go raz na dwa dni. Ten flakonik zawiera wystarczającą ilość napoju, aby starczyło Ci do końca wakacji. Resztę będziesz otrzymywać w Hogwarcie. A i lepiej nie przekraczaj wskazanej dawki, niby nic takiego i się nie powinno stać, ale lepiej dmuchać na zimne.- zakończył "radosnym" akcencikiem
- Dziękuję- powiedziałam zbaraniała obserwując jak dyrektor rusza w stronę drzwi.- Przepraszam, a co... z... no z tym mini tornadem w kuchni? Nie zostanę ukarana?
- Za co? -zapytał sprytnie profesor, a na jego twarzy malował się szelmowski uśmiech.
Wiedząc o co mu chodzi, odwzajemniłam uśmiech. Nie miałam pojęcia jakim cudem mogą mi to odpuścić, ale czy było to istotne? Nie sądzę...

Było już po obiedzie, pożegnałam się czule z rodzicami. Na samym początku, sądziłam iż po pogodzeniu się będę mogła wrócić do Portsmouth, do domu. Jednak wspólnie wszyscy uznaliśmy, że póki co tu jestem bezpieczniejsza. W końcu sama nie mogę jeszcze przez rok używać czarów, a tutaj przynajmniej mam szansę na ucieczkę, gdyby miała nastąpić sytuacja która tego wymaga.
Na samym początku nie chciałam ustać na ten pomysł. Nie zrozumcie mnie źle, kocham Weasleyów, to moja druga rodzina, ale nie chciałam zostawiać mamy i taty, oni również są zagrożeni. Jednak gdy dowiedziałam się, iż Dumbledore wyznaczył dwóch członków Zakonu Feniksa do obrony poczułam się pewniej i uległam pod naciskami. Poza tym... za cztery dni ma przyjechać Hermiona, a później Harry. Musiałam z nim porozmawiać...



Cztery dni minęły ja z byka strzelił, odkąd pierwszy raz zażyłam miksturę moje samopoczucie się poprawiło. Okropne bóle głowy z rana, niepokojące wizje i mój ogólny stan fizyczny uległ drastycznej zmianie na lepsze. Wreszcie mogłam cieszyć się końcem wakacji jak należy. Świetnie dogadywałam się z Ronem i Ginny, Państwo Weasley traktowali mnie jak swoją córkę. Gdy musieliśmy posprzątać, sprzątałam. Gdy potrzebowałam rady, dostawałam, a gdy miałam dostać opieprz, również dostawałam. Tutaj mogłam o wszystkim zapomnieć, odprężyć się. Bliźniacy również dołączali się do naszych zabaw. Czasami graliśmy na podwórku w quidditcha i kąpaliśmy się w jeziorku nieopodal. Poznałam również gry czarodziejów w których zazwyczaj przegrywałam, dlatego postanowiłam odpłacić rudzielcom pięknym za nadobne pokazując mugolskie gry... w których również przegrywałam...
- W końcu.- westchnęłam ciężko, odsłaniając swoje karty.- Mam fulla, a wy?- zapytałam z chytrym uśmieszkiem.
- Ja mam trójkę.- powiedziała Ginny.
- Ja nic.- rzucił George na odczepnego.
- Ja też.- warknął Ron.
- A ty Freddie?- zapytałam czując smak wygranej.
- Kareta.- powiedział zadowolony rudzielec, uśmiechając się złośliwie.
- No nie!- krzyknęłam wraz z innymi odrzucając karty do tylu.- Czwarty raz?!
- Pogódźcie się z tym. Nie macie szans- zaśmiał się Freddie stając na krześle i wykonując taniec zwycięstwa.
- Oszukujesz- prychnęłam zakładając ręce na piersi.
Chciałam brzmieć groźnie, ale przez to, że nie potrafiłam zahamować śmiechu na widok rudzielca gibającego się na krześle, niezbyt mi to wyszło.
- Nie posądza się Króla Pokera oszustwo...- powiedział z udawanym wyrzutem.- moja Księżniczka powinna o tym wiedzieć.- dodał zawadiacko Gryfon nadal stając na meblu.
Zaraz potem usłyszałam stłumione śmiechy przyjaciół.
- Oh, rzeczywiście.- zachichotałam, podchodząc do krzesła.- Chyba przydałby Ci się nowy tron.- dodałam i szybko odsunęłam je do tyłu, na co rudzielec tracąc uwagę upadł całym ciężarem ciała na podłogę robiąc ogromny huk.
- Przepraszam bardzo, czyżby Wasza Wysokość obiła sobie swoje arystokratyczne pośladki.- zażartowałam stając nad leżącym chłopakiem przypatrującym mi się z rozbawieniem.
- Hmmm, no nie wiem sama zobacz.- powiedział chytrze po czym chwycił mnie za nogi i pociągnął ku sobie. Nie miałam wyjścia, to stało się tak szybko... sama teraz upadłam piszcząc na podłogę robiąc większy hałas, który zwabił do pokoju Panią Weasley.
- Myślałam, że mam dorosłe dzieci.- rzuciła ruda kobieta kręcąc z politowaniem głową i bacznie obserwując całe to zajście.
- Mamo, to ty nie wiedziałaś, że teraz tak okazuje się uczucia?- zapytał drugi bliźniak robiąc poważną minę.- Ja i Angelina na okrągło tarzamy się po podłodze.
- Jesteś ohydny George.- prychnęła rudowłosa.
- No nie mów, że ty i Harry tak nie robicie- odegrał się rudzielec sugestywnie poruszając brwiami. Na co jego brat bliźniak roześmiał się jeszcze głośniej.
Mijając skonsternowane spojrzenie Rona, podniosłam wzrok na Ginny, której twarz w tym samym momencie zmieniła barwę z bladej na czerwoną.
- To nie Twoja sprawa!- krzyknęła ruda popychając do tyłu George'a, który przez chwilę stracił równowagę.
- Dosyć!- wrzasnęła pani Weasley.- Macie się natychmiast uspokoić, bo zaraz całą piątkę zagonię do sprzątania strychu.- zagroziła.
Wszyscy w jednym momencie ucichli. Nikt z nas nie chciał sprzątać strychu, a szczególnie ja... Ghul, który tam mieszkał, budził we mnie odrazę mimo, iż cała rodzina Weasleyów uważała go za swoje zwierzątko domowe. Nie potrafiłam pojąć, tego jak takie stworzenie może swobodnie mieszkać w ludzkim domu... przecież te wystające zęby i jego duży wzrost, nie klasyfikuje go do "zwierzątek". Już nawet nie wspominając o jego zachowaniu i szczególnym upodobaniu do jedzenia kretów...
- Wyruszamy z tatą i Ronem do Londynu, po Hermionę.- powiedziała kobieta zmieniając to na łagodniejszy.
- Mamo, mogę i ja z Wami jechać?- zapytała błagalnie Ginny, na co jej mama skinęła głową.- Rachel, a ty?- zapytała lustrując mnie wzrokiem.
- Z wielką chę...- nie dokończyłam, ponieważ poczułam jak czyjeś ręce zasłaniają mi usta.
- Rachel zostanie z nami.- powiedział Freddie nie dopuszczając mnie do głosu.- Zaopiekuję się nią.
- I tego się boję.- westchnęła Molly Weasley.- Szerokiej drogi mamo- zawtórował bratu George, radośnie kiwając ręką na pożegnanie.
- No dobrze, w międzyczasie ogarnijcie trochę pokój, bo wygląda jak istny śmietnik.- dodała na odchodne.
Zaraz gdy drzwi za Państwem Weasley zamknęły się, zdołałam wyswobodzić się z uścisku Freddiego którego niemal od razu obdarowałam gniewnym spojrzeniem.
- Dzięki baranie, teraz muszę sprzątać.- odparłam chłodno.
- Żartujesz sobie?- zapytał George z wyrzutem.- Myślisz, że naprawdę będziemy sprzątać.
- Przecież wasza mama prosiła.- wyjaśniłam ogłupiała.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć mała.- powiedział Fred troskliwie troskliwie głaszcząc mnie po głowie.- George do dzieła!
Bliźniak pokiwał twierdząco głową, poruszył dwa razy różdżką, a pokój błysnął czystością. Wszystkie brudne ubranie przeniosły do łazienki, czyste natomiast poskładały się w zgrabny stosik i znalazły swoje miejsce w szafce. W zapuszczonym jak dotąd stoliku, można było się przejrzeć. Brudne naczynia już zmywały się w kuchni, a bliźniacy zadowoleni rozsiadli się na sofie.
- No co się tak parzysz?- zapytał George chwytając na pilot.- Co oglądamy?
Uśmiechnęłam się do siebie kiwając głową. Ruszyłam w stronę rudzielców i rozsiadłam się między nimi.
Po dwudziestu minutach w drzwiach znalazło się Państwo Weasley, wraz z Ronem Ginny i...
- Hermiona!- krzyknęłam podbiegając do brązowowłosej i przytulając ją na powitanie.
- Rachel, a co ty tutaj robisz?- zapytała Gryfonka odłączając się ode mnie.
- Jak to co przyjechałam na wakacje.- zażartowałam.
- Długo tu jesteś?
- Z tydzień.- odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Witamy naszą mądralińską.- wtrącił się George przytulając dziewczynę.
- Nic się nie zmieniłeś- odparła brązowooka, niemal dusząc się w objęciach bliźniaka.- A ty Freddie co się tak gapisz?
- Wyładniałaś.- rzucił żartobliwie Fred, za co niemal od razu dostał ode mnie kuksańca w brzuch.
- Jak ja się za wami stęskniłam.- powiedziała Hermiona chichocząc.
- My za Tobą też.- dodał Ron.
Zauważyłam, że Hermiona lekko się zarumieniła. To mogło oznaczać tylko jedno... jednak trzeba było ją uratować.
- Choć Hermi.- pociągnęłam ją za rękę po schodach.- Musisz się rozpakować...

19 komentarzy:

  1. Czemuż zawdzięczamy nagłą zmianę zachowania rodziców Ray? Zapewne Dumbledore porozmawiał z nimi i wytłumaczył nieco więcej, również monolog ich córki (o ile zakładamy, że naprawdę nią jest...), ale... wydaje mi się, że w tym wszystkim tkwi jakiś szczegół, który mi unika. Coś, co powiązałoby zachowania rodziców, Voldemorta samopoczucie Rachel i przepowiednię.
    Mimo wszystko cieszę się jednak, że Ray wraca do Hogwartu ;)
    Gra w pokera cudowna, nieźle się uśmiałam, gdy ją czytałam :D Fred jak zawsze taaaaki cudowny. No i docinek George'a :P
    Powodzenia na studniówce! Nie połam się przy polonezie, bo kto nam będzie pisać :*
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuuużo weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dumbledore jest świetnym manipulatorem, jednakże jego udział w nawróceniu rodziców Rachel był raczej znikomy. Całą sprawę załatwiła Krukonka, sama... swoim wyznaniem. Obstawiam, że ten monolog ich przekonał bo w końcu... który rodzic nie obruszyłby się po tak drastycznej zmianie zachowań i przekonań własnego dziecka ;)
      Tak, rzeczywiście... wiele tych spraw jest ze sobą powiązanych... ale mają wspólny koniec ;>
      Tak jakoś mnie naszła ochota na pokera ;D hahaha
      Dziękuję, ale tego obiecać nie mogę ;)

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. No co ja mogę napisać? Świetne! Bardzo spodobały mi się przemyślenia Rachel oraz jej rozmowa z rodzicami. Trochę niepokoi mnie Dumbledore. Jestem ciekawa, co jeszcze ma w zanadrzu dla naszej Krukonki.
    Zapierdzielasz z tymi rozdziałami, ale to bardzo dobrze ;p
    WENY! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Taak, Rachel też się cieszy ;d
      Dumbledore, no właśnie... ważne jest to żeby w niego nie wątpić ;D (Chociaż czasami nie postępuje słusznie ;>)
      Taak, trochę tak ;D hahaha

      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  3. Naprawdę lubię rodziców Rachel tylko szkoda, że raczej nimi nie będą (a na pewno nie razem). Znaczy... że nie jest ich biologiczną córką, bo wiadomo, że rodzicem niekoniecznie się nazywa kogoś, kto spłodził/urodził.
    "Poznałam również gry czarodziejów w których zazwyczaj przegrywałam, dlatego postanowiłam odpłacić rudzielcom pięknym za nadobne pokazując mugolskie gry... w których również przegrywałam..." - Zawyłam przy tym głośno. Hihi, Rachel chciała się odegrać, ale jej nie wyszło. :D
    No cóż, powodzenia na studniówce!
    Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, rodzicem jest ten który wychował ;)
      Taak, ale to krzesło zrekompensowało wszystko ;)
      Dziękuję!
      Wzajemnie <3

      Usuń
  4. Świetny rozdział!
    Rodzice Rachel, fajnie, że przyjechali do niej i ją wysłuchali. Dobrze, że zmienili zdanie o powrocie do szkoły. Chociaż jestem pewna , że nawet gdyby jej nie pozwolili, to i tak by tam pojechała ;)
    Gra w pokera... świetnie opisana. Uśmiałam się gdy ją czytałam i gdy wyobraziłam sobie Freda tańczącego na krześle haha ;)
    NO i dobrze, że Rachel pogodziła się ze swoim przeznaczeniem, dzięki temu pewnie lepiej wykona swoje zadanie.
    Czekam na next!
    Pozdrawiam i weny życzę!^^
    A. G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to się najbardziej ceni... tak rzeczywiście zrobiłaby wszystko, żeby tam pojechać xd
      Hahahhaha, mnie ta wizja w snach nawiedziła, epickie!
      Tak, zdecydowanie lepiej...

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Wiedziałam... Wiedziałam że oni nie są jej biologicznymi rozdzicami. Teraz będę się modlić aby jej ojcem był Voldek. Tak wiem że uparłam się tej koncepcji ale pozwolisz że zacytuję Dracona Malfoy'a "Ja zawsze dostaję to co chcę . Choć to nie jest prawda będę się tego trzymać. Rozdział świetny a Rachel walnęła bardzo inspirującą mowe. Trust nie potrzebowała zgody rodziców bo i tak jechałaby do Hogwartu. Ona zawsze musi stawiać na swoim. Ślę buziaczki i życzę dużo weny❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbytnio się z tym nie afiszowałam tak szczerze, tylko teraz pozostaje pytanie, kto nim jest ^^
      Każdy ma swoją odmienną teorię, hahaha. Ciekawe do czyich gustów trafię ;3
      No tak, jest uparta... to znaczy OSTATNIO jest uparta, bo szczerze mówiąc na samym początki przedstawiłam ją jako, niewinną, zagubioną, aczkolwiek inteligentną dziewczynę ^^
      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  6. I znowu Snape okazuje się pomocny :) Szczerze powiem, że trochę się tego spodziewałam. Nie wiem czemu, ale mam tendencję do wyszukiwania w sytuacji Rachel wszelkich podobieństw do sytuacji Harrego i w tym, co się dzieje wokół nich. Musisz mi to wybaczyć xd
    "Rachunek sumienia" Rachel podobał mi się najbardziej ;) Wbrew pozorom nie jest wcale łatwo, tak się otworzyć przed kimkolwiek. Też jestem z niej dumna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jak najbardziej uzasadnione ;P Tu nie ma czego wybaczać.
      No tak, ale Rachel jest tak silnie powiązana z rodzicami, że przyszło jej to z łatwością;)

      Usuń
  7. Rozdział... przecudowny... ♥
    Ostatnio, kiedy z resztą sama mam napady weny i potrafię siedzieć do 3 i pisać rozdział albo nie mogę sklecić chociażby jednego zdania, zauważyłam, jak bardzo widać po rozdziałach, że ktoś ma ogromną wenę, normalną czy w ogóle jej nie ma. Serio, widać xd I wiem, że u mnie w rozdziałach też ^^
    Jednak, tak czy siak, każdy Twój rozdział jest świetny. Szczególnie lubię jak opisujesz wygłupy rodzinki i inne zwyczajne rzeczy. Monolog Rachel.... Wooow.... szacun xd
    Początek rozdziału wyjątkowo mi się spodobał. Tak jakoś ubrałaś pięknie w słowa tą szufladę ze "skarbami", z których każdy z nich ma jakieś szczególne dla niej znaczenie i książkę, że w moich oczach zaczęły tańczyć światełka ^^
    Mam nadzieję, że studniówka była udana ^^ Jezus, przy Tobie czuję się jak pięciolatka...
    Pozdrawiam ciepło! Życzę mnóstwo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, widać, widać... nawet nie wiesz jak bardzo ^^
      Możliwe, że tego rodzaju wygłupów będzie więcej, w końcu wakacje jeszcze trwają!
      No w końcu ktoś zauważył, że szufladę Rachel można porównać do jej serca (Lekko dziwne, wiem xd)
      Woow, no woow... hahaha nic takiego xd
      Tak była cudowna <3

      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Przypadkiem wpadłam na ten blog i... się zakochałam.Czytałam bez opamiętania :). Czekam na next !!!!
    Tymczasem zapraszam na mój blog o włosach i nie tylko. Zostaw jakiś ślad ;)
    http://fairhairbyjolie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Z chęcią zajrzę, gdy znajdę odrobinę czasu.

      Usuń
  9. Spóźniłam się! Przepraszam! Kocham, kocham i jeszcze raz KOCHAM! Pisałam już, żs nie umiem pisać komentarzy? Poprostu mega i czekam na więcej. :))

    myhogwartmemories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody