Music

sobota, 17 października 2015

Rozdział 14 "... Ja wcale nie zniknęłam, tylko ty nie potrafiłeś mnie dostrzec..."



Promienie słabego, marcowego słońca uderzały o okno i trafiały wprost, na pogrążoną jeszcze w śnie twarz George'a. Wiercił się niemiłosiernie na wszystkie strony próbując uciec od tych niszczycieli słodkich snów sobotniego poranka. Jednak po ciężkim boju stoczonym w łóżku, uległ wreszcie promieniom słońca, które nie dawały za wygraną. Lekko podirytowany bliźniak podniósł się na łokciach i przetarł oczy, a jego oczom ukazało się puste łóżko brata. Zaciekawiony George przyglądał się bacznie pustej przestrzeni na której miał spać Fred. Łóżko wyglądało jak nieużywane, było dokładnie w takim samym stanie jak zastał je gdy kładł się spać. Zdegustowany rudzielec przeniósł wzrok na trzecie łóżko i dostrzegł spod kołdry wystające na wszystkie strony czarne, kręcone włosy. George tym sposobem miał dowód na to, że Lee Jordan został w dormitorium. Podszedł na palcach do legowiska czarnoskórego.
- Lee...- powiedział Weasley półgłosem nachylając się nad swoim współlokatorem.- Lee wstawaj.
- Mamusiu jest sobota, daj mi jeszcze pięć minut.- powiedział przez sen chłopak i przewrócił się na drugą stronę. George wtedy wpadł na szatański plan, chwycił za brzeg kołdry i jednym zwinnym ruchem ściągnął ją z ciała przyjaciela. Na co ten gwałtownie wstał z łóżka, odgarnął swoje czarne kudły z zaspanej twarzy i zaczął świdrować bliźniaka wzrokiem.
- Weasley, cholera jasna. Co ty sobie wyobrażasz?!- krzyknął Jordan
- Wszystko po kolei.- powiedział bliźniak.- Ale Ciebie w bokserkach w rakietki jeszcze nie.- dodał rozbawiony, gdy jego wzrok spotkał się z pantalonami czarnoskórego. Zawstydzony Jordan szybko sięgnął po śnieżnobiałe okrycie pod postacią kołdry, znajdujące się obok łóżka i owinął je wokół pasa.
- Czego chcesz?- zapytał nieco zmieszany Lee.
- Widziałeś może Freda?- George nagle spoważniał
- Nie, od wczorajszego obiadu z nim nie gadałem, sprawdź czy nie zabalował dość poważnie wczoraj i czy nie zasnął przypadkowo w pokoju wspólnym.
- Możliwe, dzięki Lee.- odparł z uśmiechem.- A ty już możesz spokojnie odlecieć rakietką w krainę snu.- zażartował rudzielec, nawiązując do "odzienia" Gryfona.
- Bardzo śmieszne.- mruknął pod nosem Jordan i ponownie zakopał się w pościeli.
George westchnął i udał się w stronę drzwi.- Zabalował? Bez swojego brata? Już ja mu dam.- przeleciało mu przez myśl, wychodząc cicho z dormitorium. W pokoju wspólnym Gryffindoru nie było nikogo. Rudzielec spojrzał na zegar wiszący na jednej ścianie i dostrzegł, że była jeszcze dosyć wczesna pora. - No tak, każdy normalny uczeń śpi jeszcze o tej godzinie.- pomyślał. Nagle jego wzrok skierował się na ciemnoczerwoną sofę, na której spały dwie osoby. W jednej z nich George rozpoznał swojego brata, w drugiej jakąś dziewczynę. Podszedł bliżej, a obok Freda leżała Rachel, która obejmowała śpiącego bliźniaka.- Rzeczywiście zabalował.- pomyślał z chytrym uśmieszkiem Gryfon, po czym uklęknął naprzeciwko śpiącej Krukonki. Oczywiście jak przystało na jednego z królów dowcipów, Weasley nie mógł się powstrzymać...



- Hej Kochanie.- usłyszałam delikatny, męski głos który swoją cudownością niemal natychmiast zbudził mnie ze snu.- Obudź się.- poczułam delikatny dotyk gdzieś w okolicach mojej głowy.
- Och skarbie, jeszcze chwilę. Tak cudownie się teraz czuję.- odparłam przez sen wtulając się mocniej w tors chłopaka. Nagle, usłyszałam głośny śmiech, słyszalny niemal w całej wieży. Od razu zdezorientowana zerwałam się z miejsca, odwróciłam wzrok, dostrzegłam zwijającego się ze śmiechu George'a na podłodze i kilkunastu Gryfonów, którzy zaciekawieni źródłem dźwięku wyszli z swoich dormitoriów. Fred również wstał zaniepokojony z sofy i rozglądał się po pokoju wspólnym, niezbyt wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
- George, debilu!- krzyknęłam.- Co to ma znaczyć?



- No wiesz co Rachel? Najpierw mówisz do mnie skarbie, a teraz wyzywasz od debili? Jednak to prawda, że kobieta zmienną jest.- odpowiedział mi rudzielec, nie przestając się śmiać.
- Wiesz co ja o tobie myślę?- zerwałam się z miejsca i ruszyłam zdenerwowana wprost na roześmianego bliźniaka. Jednak poczułam, że Fred łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
- Ray... daj mu spokój.- uspokajał mnie chłopak.- Przecież widać, że to kompletny kretyn.- dodał z uśmiechem i pocałował mnie w policzek, a po całej wieży rozległ się gromki aplauz Gryfonów. Najwyraźniej uznali oni, że to najwyższa pora, aby pogratulować nam wzajemnych relacji.
 - Oj Rachel, nie gniewaj się.- zaprotestował George, wstając z podłogi.- Patrz ile ludzie popiera wasz związek.- odparł i wskazał teatralnym ruchem podwyższenie, na którym znajdowało się najwięcej Gryfonów, uśmiechniętych od ucha do ucha. Musiałam przyznać mu rację, jednak onieśmielało mnie spojrzenie tylu uczniów. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, dlatego uśmiechnęłam się do Freda, cmoknęłam go lekko w usta i ruszyłam do swojego dormitorium, mijając czarnowłosą dziewczynę na twarzy której malował się grymas niechęci.

Gdy wbiegłam do pokoju wspólnego Raveclaw'u. Od razu zostałam zasypana milionem pytań przez Cho dotyczących mojej nocnej nieobecności. Obiecałam, że opowiem jej wszystko co będzie chciała, ale dopiero po tym gdy wezmę porządną kąpiel. Zaciekawiona Chinka zgodziła się na tą propozycję. a ja poszłam do łazienki. Gdy znalazłam się wewnątrz pomieszczenia, nalałam gorącej wody do wanny, zdjęłam wczorajsze ubrania i zanurzyłam się w wodzie. Ułożyłam się wygodnie i myślałam o wydarzeniach, które miały miejsce przed kilkoma minutami. Cieszyłam się, że w końcu nasz związek z Fredem wyszedł na jaw ale z drugiej strony, byłam pełna obaw. Przeważnie tak jest, że gdy o wzajemnych relacjach dwojga ludzi wie zbyt wiele osób, zaczyna się wszystko rozwalać. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Modliłam się aby tym razem to się nie sprawdziło. Później moje myślenie skierowało się w stronę definicji zawieszenia ucznia. Na czym to w ogóle polegało?- zapytałam sama siebie. Kiedyś coś czytałam w statucie szkoły, że w przypadku takiego zawieszenia uczeń nie może uczęszczać na zajęcia, ale nie można go wyrzucić ze szkoły. Jednak tak było w przypadku starego dyrektora. Postanowiłam, że w najbliższym czasie obadam tą sprawę. Leżałam jak trup w wannie jeszcze przez kilka minut, myśląc o wszystkim i o niczym. W jednym momencie poczułam, że woda robi się zimniejsza. dlatego migiem umyłam się i opłukałam całe ciało. Gdy wyszłam, zimne powietrze, które zetknęło się z moim rozgrzanym ciałem omal nie przyprawiło mnie o szok termiczny. Osuszyłam się dokładnie, założyłam ubrania i zrobiłam lekki makijaż. W dormitorium czekała już na mnie zniecierpliwiona Cho, rozmawiająca z Luną.
- No w końcu. Myślałam, że się tam utopiłaś.- westchnęła Krukonka.- No to teraz opowiadaj... z kim przebywałaś całą noc i czy jest to coś poważnego...

Fred


Gdy Rachel wyszła, jeszcze przez jakiś czas Gryfoni patrzyli się na mnie, mrucząc coś do siebie. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Rozglądałem się niespokojnie do całym pokoju wspólnym. George, widząc moją bezsilność względem tej sytuacji dumnie wyprostował pierś i zawołał- Dobra dzieci, nie przyglądać się tak! Do swoich zajęć.
Po tych słowach tłum zaczął się rozchodzić, a ja pomimo żalu do brata za ten głupi żart poczułem dużą ulgę. Naprawdę nie miałem pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji. Nigdy tego nie doświadczyłem. Pomimo tego, że już trzy razy byłem w związku, zwykle to nie było nic poważnego... rozpadało się po kilku tygodniach. A teraz? Teraz to ja muszę jak najlepiej zaopiekować się Rachel, aby i tym razem tak się nie zdarzyło, nie wybaczyłbym sobie tego.
- Dzięki Georgie- odparłem wdzięcznie.- Ale następnym razem nie odwalaj takiej akcji. Rachel się nieźle zdenerwowała.
- A co? Twoja dziewczyna wstydzi się swojego skarbusia.- jego głos brzmiał tak, jakby chłopak właśnie rozmawiał z kilkuletnim dzieckiem. 
- Totalny kretyn.- mruknąłem z uśmiechem.
- Nie większy niż ty bracie.- odparł bliźniak.
- O co Ci chodzi?- zapytałem zaciekawiony rzucając się na na fotel i zapinając poszczególne guziki koszuli, które jakimś magicznym cudem odpięły się w nocy.
- Nie mów mi, że nie pamiętasz.- odmruknął George z niedowierzaniem.- Stary... przecież mamy otwierać sklep.
- Jaki sklep?- rzuciłem obojętnie, skupiając się na guzikach, których ilość nie zgadzała się z liczbą dziur na nie przeznaczonych.
- "Magiczne dowcipy Weasleyów" przecież.- Przypomniał mi George. Na co ja od razu podniosłem swój przerażony wzrok na brata. - No nie ty naprawdę zapomniałeś...- dodał widząc moje spojrzenie.
- Ja... wcale nie zapomniałem, po prostu... miałem chwilowe zaćmienie.-zawstydzony próbowałem się jakoś wytłumaczyć.
- Freddie, zaćmienie to ty masz w głowie przez cały czas.- odparł drwiąco brat i zaczął świdrować mnie wzrokiem.
W normalnych okolicznościach mógłbym się na niego obrazić, ale teraz miał rację. Jak mogło mi to wylecieć ze łba.- uderzyłem się otwartą dłonią w czoło, odbijając tym samym duży czerwony placek w kształcie ręki na nim. Usiadłem po turecku na fotelu osłupiały. nie mogłem uwierzyć w swoją głupotę. Sklep był naszym marzeniem z dzieciństwa, od kiedy poznaliśmy tę przecudowną właściwość magii. Przecież to było dla mnie najważniejsze, a teraz co? Co jest dla mnie najważniejsze...?- zamyśliłem się.
- No stary, nieźle się wrąbałeś...- zaczął George, widząc moją niemrawą minę.
- Nie pomagasz mi.- warknąłem.
- Lepiej sobie to wszystko przemyśl...- odparł rudzielec podnosząc się z miejsca i podchodząc do komody. Odprowadziłem brata wzrokiem i dostrzegłem, że wyciąga z mebla stos śnieżnobiałych, dokładnie ułożonych kartek.
- Co to jest?- zapytałem George'a bacznie przyglądając się dokumentom nałożonym na siebie.
- Nasze plany i zamówienia. Może w końcu to posortujemy.- zaproponował Gryfon, po czym rzucił papiery na stolik przede mną. Kiwnąłem tylko głową i zabrałem się na przeszukiwanie, czytanie i dokładne układanie papierów na pojedyncze stosiki. Z każdą nowo przeczytaną informacją, zaczął mi się formować w głowie wspaniały plan Imperium Weasleyów. Jednak po chwili został on wyparty ze świadomości poprzez obraz zawiedzionej miny Rachel. Nie potrafiłem zebrać myśli. Krzątały się one po mojej głowie w poszukiwaniu odpowiedniego rozwiązania.
- Ej Georgie.- zwróciłem się do brata, który beznamiętnie przeglądał papiery i w pełnym skupieniu przetwarzał informacje w nich zawarte.
- Mhm?- odpowiedział mi cichy głos rudzielca.
- Możemy to jeszcze przemyśleć?- zapytałem niepewnie brata, nie będąc przekonanym co do jego reakcji na moje słowa.
- Fred...- spojrzał na mnie.- Rozumiem, że nie chcesz tutaj zostawiać Rachel, ja mam podobnie z Angeliną, ale zrozum że to było nasze marzenie. Wszystkie nasze plany związane z przyszłością tyczyły się właśnie tego biznesu...
- Wiem, co próbujesz mi przekazać bracie...- przerwałem mu.- Ale potrzebuję jeszcze trochę czasu, muszę to wszystko ułożyć sobie w głowie.- moje błagalne spojrzenie skrzyżowało się z kamienną twarzą George'a.
- No dobra.- westchnął chłopak odrzucając od siebie dokumenty.- ale nie zastanawiaj się zbyt długo, bo w końcu może okazać się, że będzie już za późno...
Na słowa mojego brata, poczułem ulgę. Jeszcze nigdy przekładanie tak ważnej decyzji na później nie sprawiło mi tyle radości. Usatysfakcjonowany rzuciłem bliźniakowi wdzięczne spojrzenie i udałem się w stronę sali głównej z nadzieją, że spotkam tam moją ukochaną.

Rachel


- Emm, Rachel czy uważasz że to dobry pomysł, aby umawiać się z Fredem Weasley'em... tym Fredem.- usłyszałam niepewny głos Cho gdy opowiedziałam jej całą historię mojego związku i o wydarzeniach, które miały miejsce wczorajszego dnia.
- O co Ci Chodzi Cho...?- zapytałam nie do końca rozumiejąc obaw dziewczyny.
- No bo wiesz... to bliźniak, jeden z króli dowcipów i najprzystojniejszych Gryfonów.- odparła niepewnie Krukonka. Jednak ja wpatrywałam się w moją rozmówczynię, dając jej do zrozumienia, że nadal nie potrafię odnaleźć sensu jej słów. - Posłuchaj mnie... znasz Freda lepiej ode mnie, ale czy jesteś przekonana, że wy pasujecie do siebie?
-Pasujemy do siebie?- powtórzyłam pytanie czarnowłosej.- Przecież to jasne, że tak... dogadujemy się bardzo dobrze, nawet czasami za dobrze. Rozumiemy się bez słów...-przerwałam.
Chinka przypatrywała mi się przez dłuższy czas, prawdopodobnie czekając na więcej argumentów. Próbowałam przytoczyć ich więcej, ale nie potrafiłam nic konkretnego wymyślić. Tak jakby, nagle moje przekonanie o idealnej parze... zniknęło jak za dotknięciem różdżki. Rozglądałam się po pokoju w poszukiwaniu natchnienia, ale jedyne co odnalazłam to zaciekawione spojrzenie Luny.
- Luno, a ty jak myślisz?- zapytałam przyjaciółkę.
- Nie wiem czy powinnam się w to mieszać..- odparła spokojnie dziewczyna.
- Rachel... powinnaś to jeszcze przemyśleć, być może działasz zbyt pośpiesznie.- powiadomiła mnie Cho i wyszła z dormitorium odrobinę przybita. Odprowadziłam ją wzrokiem, zauważyłam coś dziwnego w jej zachowaniu. Nie potrafiłam określić dokładnie co to było, jednakże miałam przeczucie graniczące z pewnością, że coś tutaj nie gra. Ponownie spojrzałam na Lunę pytającym wzrokiem. Dziewczyna od razu musiała zorientować się o co mi chodzi.
- Nie pytaj mnie Rachel, nie wiem co stało się z Cho.- odparła po krótkim namyśle.
- Nie mówiła Ci nic?- zapytałam czując coraz to większy niepokój.
- Coś wspominała o egzaminach, ale raczej jej o to nie chodzi.
Spojrzałam w okno zamyślona, za kamienną maską próbowałam ukryć moje zaniepokojenie. Jednak na myśl o ponownym pojawieniu się kłopotów, akurat wtedy gdy nie było to potrzebne zrobiło mi się słabo. Podejrzewałam, że moje samopoczucie zostało nadszarpnięte poprzez Cho i to jej głupie gadanie o niedopasowaniu z rudzielcem. Jednak nie mogłam pogodzić się z faktem, że było w tym trochę racji.
- Jeśli chcesz znać moją opinię Rachel.- odezwała się Lovegood.- To nie powinnaś słuchać tego co Cho mówi. Stanowicie świetną parę...
- Naprawdę tak myślisz?- zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tak, taka odmienność charakterów w zdarza się rzadko. W końcu w związku nie jest ważne to, aby ludzie do siebie pasowali, tylko o to aby byli razem szczęśliwi.- zacytowała blondynka.- Jeśli chcesz, mogę Ci to nawet wydziergać na poduszce...- powiedziała z uśmiechem.- Więc jak będzie?
- Och Luno, nawet nie wiesz jak mi ulżyło...- głęboko westchnęłam i mocno uścisnęłam dziewczynę.- Muszę już iść.- dodałam.
Wychodząc posłałam Krukonce wdzięczne spojrzenie i ruszyłam w stronę wielkiej sali na śniadanie.

Szłam korytarzem i wraz z każdym kolejnym krokiem poczułam, że staję cię coraz to bardziej głodna. Nie dziwiłam się temu, w końcu od wczorajszego ranka nic nie jadałam. Jak na mnie to i tak było długo. Mijałam po drodze wielu uczniów, głównie Gryfonów przyglądających mi się z zaciekawieniem. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to było właśnie przez tą poranną sytuację. Minie trochę czasu zanim wszyscy się do tego przyzwyczają. Chociaż... jak na mój gust nie powinno ich to obchodzić ani trochę. Jednak zapomniałam, że Freddie jest znany w całej szkole i jak to zwykle bywa w przypadku takiego rodzaju "sław"... każdy interesuje się ich życiem. Uśmiechnęłam się szeroko i dumnym krokiem przekroczyłam próg wielkiej sali.  Rozglądnęłam się po sali, stoły jak zwykle były bogato nakryte produktami typowo śniadaniowymi. Przy nich siedziało kilkudziesięciu uczniów z różnych domów. Najpierw spojrzałam na stół Puchonów, jednak uznając że nie ma tam nic ciekawego przeniosłam wzrok na Ślizgonów. Tradycyjnie... Malfoy otoczony przez swoich pseudo- przyjaciół, prezentował dumnie swoje arystokratyczne zachowania, które utraciły swój godny pożałowania "blask" zauważając mnie we wrotach. Jednak w jego spojrzeniu dostrzegłam drwinę połączoną z politowaniem. Rzuciłam mu groźne spojrzenie i nie czekając na odpowiedź powędrowałam w stronę stolika Gryfonów przy którym siedzieli Ron, Harry i Hermiona z nietęgimi minami.
- Hej wam.- powiedziałam obojętnie podchodząc do przyjaciół.
- Cześć Rachel. Dobrze, że się zjawiłaś bo ja tu zaraz z nimi zwariuję.- odparła Hermiona posyłając świdrujące spojrzenie Gryfonom.
- Ale o co chodzi?- zapytałam siadając obok kasztanowłosej.
- Oj Hermiona, wyluzuj przecież do egzaminów zostało jeszcze parę tygodni.- odpowiedział Ron nie zwracając na mnie uwagi i zaczął opychać się goframi.
Egzaminy? O nie SUMy!- krzyknęłam w myślach. Jak mogłam o nich zapomnieć..
- Dużo czasu?- powtórzyła szeptem Gryfonka.- Jak to dużo czasu?- oburzyła się.- Dwa miesiące!
- Uspokój się Hermiono.- odparł Wybraniec, gestykulując rękoma.- Nie powinnaś teraz się tym przejmować. Przecież...
- Rachel... powiedz im łaskawie, że powinni zacząć się uczyć. Sama zapewne wiesz ile materiału jest do powtórzenia...- zwróciła się do mnie brązowooka.
- Yyy...
- Ty także?- odparła zrezygnowana Gryfonka widząc moje zmieszanie.
- No przepraszam... ale jakoś nie miałam do tego głowy...- próbowałam się tłumaczyć. Jednak dziewczyna jedynie westchnęła.- Dobra... Mionko, masz rację.- powiedziałam skruszona.- Całkowitą rację, chyba muszę się wziąć porządnie za naukę. I nie tylko ja.- Po tych słowach posłałam Harry'emu i Ronowi wymowne spojrzenie. Na co oboje wymijająco wlepili wzrok w stół.
- No mam nadzieję.- prychnęła.
Uśmiechnęłam się tylko lekko i zaczęłam nakładać sobie jedzenie na talerz. Układając sobie w głowie plan nauki poszczególnych przedmiotów. W jednym momencie poczułam jak ktoś chwyta mnie za biodra. Podniosłam wzrok i dostrzegłam jak zwykle uśmiechnięte oblicze Freda.
- Witaj księżniczko.- odparł chłopek i usadowił się obok mnie.
- Cześć.- powiedziałam z entuzjazmem i cmoknęłam go delikatnie w usta.

Draco


Rozsiadłem się obok swoich tak zwanych przyjaciół. Jeszcze nigdy nie byłem aż tak głodny i aż tak zmęczony, nie miewałem zbyt dobrych snów. Jednak dzisiejszy sen przebił wszystkie inne, dodatkowo Nott, który niemiłosiernie chrapał przez całą noc i darł się wniebogłosy nie pozwalał mi nacieszyć się sobotnim porankiem. I świętować go w taki sam sposób jak zwykle, czyli obijając się w łóżku.
- Co tam smoku? Szybko wstałeś.- usłyszałem głos Blaise'a za sobą.
- Zostałem do tego zmuszony.- warknąłem i nalałem sobie kawy do kubka.
- Coś ty taki drażliwy?
- Gdyby przez całą noc nie dawało Ci spokoju chrapanie, gorsze niż kwiczenie opasłej świni, sam miałbyś problemy z opanowaniem gniewu.- po tych słowach upiłem łyczek kawy i od razu poczułem się o wiele lepiej.
- Chrapanie?- przerwał Zabini.- Draco, czy to miało związek z Nott'em który dzisiaj latał po korytarzu spanikowany, ponieważ dziwnym trafem przez noc urósł mu świński ryj na japie?
- Cóż za spostrzegawczość stary...- odparłem drwiąco i upiłem kolejny łyczek kawy.- A jak tam nasza szlamcia?
- Smoku, nie wiem, może zapytaj...- powiedział kpiąco czarnoskóry Ślizgon wskazując palcem na wrota w których właśnie pojawiła się wyżej nadmieniona dziewczyna. Zwróciłem wzrok w jej stronę, coś mi się nie podobało w jej zachowaniu. Przecież miała cierpieć... Wpatrywałem się w nią przez pewien czas, dopóki nasze spojrzenia nie skrzyżowały się. Od razu posłałem jej drwiący uśmieszek i spostrzegłem jej gniewne spojrzenie. Zaraz potem Krukonka ruszyła w stronę Bliznowatego i Wieprzleja, który swoją drogą żarł jak świnia. Przypatrywałem się tej klęsce z zażenowaniem, od razu przemknęło mi przez myśl aby i jemu dorobić świński ryj na twarzy.
- Smoku! Hej, ziemia do Draco!- zawołał Zabini, jednak nie widząc żadnej reakcji ze strony kumpla znalazł inny sposób aby zwrócić jego uwagę.- Mam ognistą.- dodał.
- Co? gdzie?- zapytałem wyrywając się z zamyślenia i zwróciłem się w stronę Blaise'a.- Nigdy więcej tak nie rób.- powiedziałem chłodnym głosem, dostrzegając jego rozbawioną twarz.
- Dobra chłopczyku... co Cię tak tam zainteresowało?- zapytał chłopak.
- Pewnie spostrzegł tam swoją utraconą dumę.- usłyszeliśmy drwiący, damski głos za nami i jak na komendę odwróciliśmy się w stronę jego właścicielki.- Witaj Draconie...
Nie w mogłem uwierzyć w to co widzę... myślałem, że ona już dawno nie żyje. Każdy by tak na moim miejscu pomyślał.
- Stella...- odparłem spokojnie, ukrywając rozdrażnienie i ze stoickim spokojem obserwowałem jak dziewczyna układa swoje zgrabne cztery litery obok mnie.
- Och, miło że nie zapomniałeś. Chociaż co do tego mam pewne wątpliwości.
Od razu wiedziałem o co jej chodzi... no proszę, przez trzy miesiące nie daje żadnego znaku życia. Teraz przychodzi i robi mi wyrzuty... typowe, jak każda laska...
- Nie zapomniałem, chciałem właśnie iść na cmentarz poszukać Twojego grobu.- odgryzłem się.
- Na tą przyjemność będziesz musiał sobie jeszcze poczekać, o ile sam szybciej nie będziesz wąchał kwiatków od spodu.- wysyczała i zwróciła wzrok na Rachel, która właśnie nakładała sobie na talerz jedzenie.- Bo po tym co widzę, zbytnio przybita nie jest.
- Jeśli chciałabyś wiedzieć, to ona już dawno zerwała z tym żałosnym Puchonem. I wcale nie była mi potrzebna Twoja pomoc.
- Nie pogrążaj się Malfoy, gdyby nie to że ministerstwo ingeruje w sprawy Hogwartu, już dawno wylądowałbyś w Azkabanie i lał w gacie na widok dementorów.
- A ty razem ze mną... w końcu to ty zabiłaś Smith'a.- oburzyłem się tą zniewagą i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Ej, ej, ej...- Zabini odzyskał głos, przysłuchując się naszej dyskusji.- Jedziemy na tym samym wózku, nie zapominajcie.
- No proszę frajerze... jednak wkręciłeś w to kogoś. Przyznaj sam przed sobą, że jesteś za słaby w uszach, aby coś sam dobrze zrobić.- odparła drwiąco Ślizgonka.
- Coś ty powiedziała?- Wszystko się we mnie zaczęło kotłować, ta suka działa na mnie gorzej niż całe stado szlam. Nie mogąc wytrzymać jej ględzenia sięgałem po różdżkę, jednak Blaise zdążył mnie powstrzymać, przed zrobieniem jednej z największych głupot w szkole, tym bardziej, że naokoło jest pełno nauczycieli, którzy z całą pewnością by mnie powstrzymali.
- Całą prawdę, ot co...- posłała mi groźne spojrzenie.- Ty pewnie nawet nie wiesz, że szlama sobie kogoś nowego znalazła.- wysyczała.
- Kogoś nowego?- zapytałem z niedowierzaniem, chowając niepewnie różdżkę.- kogo?
- Freda Weasley'a...- przyznała Stella. Zamurowało mnie w tym momencie, przecież to nie było możliwe... niby jakim cudem. Spojrzałem pytająco na czarnoskórego, ale on tylko wzruszył ramionami, był tak samo wstrząśnięty tą informacją jak i ja.
- Jesteście żałośni.- prychnęła ślizgonka z niesmakiem.
- Skąd mamy wiedzieć, że to prawda.- odparł Blaise odzyskawszy głos.
- Od dawna mu się podobała, naprawdę tego nie zauważyliście?- Zabini już chciał coś odpowiedzieć, ale Stella byłe pierwsza.- Oczywiście, że nie... w końcu zamiast skupiać się na jednym celu, powinniście skupić się bardziej na jej otoczeniu. Ale podejrzewam, że wasze ciasne móżdżki nie wpadły na to aby ją trochę poobserwować.
- Kpisz sobie z nas.- prychnął czarnoskóry. Na co ja tylko wpatrywałem się w jeden punkt na suficie próbując przetworzyć sobie wszelkie informacje. Zaklinając z każdą myślą tę cholerną miłość.
- Tak? To dlaczego Trust właśnie mizia się z rudzielcem przy stole Gryfonów? Na przyjacielski całus to raczej nie wyglądało.- odparła z niesmakiem i wskazała na Rachel obściskującą się z Fredem.
- To niemożliwe...- pchnął Blaise z niedowierzaniem wpatrując się w stół Gryffindoru.
- Wielu chłopakom się podoba.- podsumowała Ślizgonka... Ej Blaise, Tobie przecież też.- na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.
Przeniosłem swój wzrok na czarnoskórego, pierwszy raz słyszałem o tej niedorzeczności. Jednak obserwując twarz Zabiniego, która wyglądała tak jakby owy osobnik przed chwilą oberwał Drętwotą... Miałem ochotę sprzedać mu Cruciatusa za choćby jedną taką myśl o niej.
- Nie tknąłbym tej szlamy, chociażby nie wiem jak wyglądała.- rzucił chłopak zauważając moją skwaszoną minę i skrzyżował ręce na piersi.
- Tak zapewne.- rzuciła dziewczyna nie dowierzając w jego słowa.- Muszę już iść, ktoś musi naprawić to co oboje sknociliście.
- I zniknąć na kolejne trzy miesiące? Zapomnij... doprowadźmy w końcu tę sprawę do końca. - wysyczałem.
- Draconie, Draconie ja wcale nie zniknęłam, tylko ty nie potrafiłeś mnie dostrzec.- mrugnęła do mnie chytrze.- Ale skoro tak ładnie prosisz, możemy znowu... współpracować.-dziewczyna nałożyła specjalny nacisk na to ostatnie słowo.
- Więc jaki masz plan?- zapytałem przewracając oczyma.
- Póki co spróbuję się z nią "zaprzyjaźnić"... - rzuciła chytrze Ślizgonka i odeszła w stronę korytarza. 

12 komentarzy:

  1. Właśnie przysięgałam sobie, że w końcu zacznę robić zadania z matematyki i skończę czytać fanfiki, kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział. Cóż, moja wewnętrzna bitwa trwała bardzo krótko - i tak wiadomo było, co wybiorę ;)
    Rozdział jak zwykle świetny. Żart George'a był cudowny, nie umiałam powstrzymać się od śmiechu :D
    Czo z tym Fredem? Nie wie, czy lepiej otworzyć sklep, czy zostać z Rachel... Mam nadzieję, że podejmie dobrą decyzję, która nie odbije się na jego związku.
    Dracze w tym rozdziale był idealnie ślizgoński. Uwielbiam czytać o tym, jak dokucza ludziom (takie moje małe zboczenie ♡), a ty zaspokoiłaś moje dzienne zapotrzebowanie na złośliwego Smoka.
    Czy tylko mi się wydaje, że Stella udaje pewną Krukonkę dzięki wielosokowemu?...
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuużo weny i czasu :* Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, George wygrał internety xD hahahaha
      Niestety, rzeczywiście Fred ma teraz ciężki orzech do zgryzienia...
      Złośliwy Draco, hahahaha... muszę częściej pokazywać jego ślizgońskie zachowania. Świetnie mi się o nich pisze. ;3
      Wielosokowy i Stella... hmmm ciekawy pomysł, nie powiem ;>

      Usuń
  2. Jak ja mam przygotować się do olimpiad skoro Ty dodajesz takie zajebiste posty.. Musisz dodawać więcej, bo to tak wciąga, że po przeczytaniu chce się jeszcze więcej :3 gorzej niż jakiś narkotyk 😁💓

    OdpowiedzUsuń
  3. "Tak, taka odmienność charakterów w zdarza się rzadko. W końcu w związku nie jest ważne to, aby ludzie do siebie pasowali, tylko o to aby byli razem szczęśliwi."
    Ten cytat powinien stanąć zaraz obok pamiętnego cytatu Syriusza ;)
    W tym rozdziale już sam tytuł mnie urzekł i nie wykluczone, że mi się kiedyś przysłuży ;)
    Za każdym razem, gdy ktoś zwraca się do Draco "Smoku", to uśmiecham się odruchowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wedle życzenia ^^ Cytat zamieszczony ;3
      Zapewne tak, chociaż nigdy nic nie wiadomo...
      Ja także się uśmiecham ;) Ale tego rodzaju ksywki świetnie oddają pewnego rodzaju mentalność Ślizgonów (Jak na mój gust ^^)

      Usuń
  4. Przeczytałam rozdział wczoraj, ale było tak późno, że marzyłam tylko o ciepłym łóżku.
    Kiedy czytałam fragment z perspektywy Draco, " Przypatrywałem się tej klęsce z zażenowaniem, od razu przemknęło mi przez myśl aby i jemu dorobić świński ryj na twarzy."- a konkretnie ten moment ,zaczęłam się śmiać jak jakaś idiotka do telefonu i nie było to kilka sekund, ale parę dobrych minut. Często wracałam do tego tekstu i na nowo wybuchałam śmiechem aż w końcu zaczęłam już płakać xd Dziewczyno, jesteś genialna...
    Rozdział świetny,w sam raz. Nie wiem czy będę w stanie spojrzeć jeszcze na Freda w ten sam sposób, w który patrzyłam na niego przed Twoim ff.
    Masz niezwykły talent i ciekawe pomysły, dzięki którym czytanie nawet najprostszej czynności sprawi mi radość, byle by ta czynność była opisana przez Ciebie ♥

    Weny i mnóstwa czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisanie z perspektywy Draco, to jedna z moich ulubionych części w tej historii <3 Genialna zabawa, jedna z lepszych ;D
      Cieszę się, że i tobie spodobała się ta sytuacja <3
      Och... i to Twoje ostatnie zdanie podsumowujące... naprawdę bardzo się z niego cieszę. Opinia doświadczonej i tak wspaniałej blogerki, którą w zasadzie jesteś dodała mi skrzydeł :*

      Usuń
  5. Zanim zdecydowałam się pisać przeczytałam dużo bardzo dużo blogów. Zwykle czytam tylko Dramione ale twoje opowiadanie jest po prostu wspaniałe. Niebardzo umiem pisać komentarze więc po prostu powiem że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie tak samo zaczynałam przygodę z blogiem. Również przeczytałam wiele opowieści np. Dramione, Fremione i Huna.
      Bardzo cieszę się z tego powodu, że i Tobie spodobała się moja opowieść ^^

      Usuń
  6. Ufrfr, wreszcie jestem na bieżąco! Oh piękna chwila :D Pomysł jest świetny i oryginalny i aż ciekawość zżera co będzie dalej. Czyta się bardzo przyjemnie, fajny styl i bardzo ładne obrazowe opisy. Czekam na to co będzie dalej! :)
    Tymczasem u mnie pojawił się rozdział 1. Zapraszam do oceny :)
    Pozdrawiam.

    http://blueroseffhp.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz zabieram się za czytanie ^^
      Dziękuję za Twoje słowa i za przeczytanie historii od początku. To wiele dla mnie znaczy! ;)

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody