Music

środa, 2 września 2015

Rozdział 6 "... a Rachel mnie kocha, ta słodka Krukonka mnie kocha!..."



Kiedy dotarliśmy do kuchni, zauważyłam wysokiego mężczyznę. Od razu wiedziałam kim on jest, często widywałam jego portret w Proroku codziennym, pod napisem 'Poszukiwany" Miał on czarne, matowe włosy i szare oczy, a jego arystokratyczne rysy twarzy, przywodziły mi na myśl tego szczura, młodego Malfoya. Gdy zobaczył on Harry'ego, jego twarz się rozpromieniła. Podszedł do niego, przyciągnął do siebie i przytulił, jak ojciec syna.



- Harry! Jak się cieszę, że cię widzę.- odparł uradowany.
Później po kolei witał się ze wszystkimi, a kiedy podszedł do mnie zatrzymał się nerwowo i zaczął mi się przyglądać, nie wiedziałam za bardzo o co mu chodzi.
- Miło mi w końcu osobiście poznać ojca chrzestnego Harry'ego. Tyle się o Panu nasłuchałam od niego, Rona i Hermiony. Nazywam się Rachel Trust- uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że nie wybuchnie zaraz niepohamowaną wściekłością o to że o jego kryjówce wie osoba, która nie powinna posiadać takich informacji.
- Wiem kim jesteś.- jego kąciki ust lekko uniosły się w górę.- Przypominasz mi kogoś, kogo dobrze znałem.
- Naprawdę?- zdziwiłam się.- Ja pana nie kojarzę.
- Oczywiście. Wiem, że mogę wydawać ci się nieco przerażający, ale łagodny ze mnie piesek.- mrugnął do mnie.
Doskonale wiedziałam o tym, że Syriusz jest animagiem i potrafi się zmieniać w ponuraka, dlatego zachichotałam cicho.
- No dobrze dzieci, idźcie się rozpakować i zejdźcie na obiad- usłyszałam głos pani Weasley.- A po obiedzie, pojedziemy odebrać ojca ze szpitala.
Wszyscy zgodnie wykonali polecenie. Ja, Hermiona i Ginny wchodziłyśmy po schodach
Na ścianach wzdłuż nich wisiał rząd wyschniętych, skurczonych głów skrzatów domowych, które trafiały tam, gdy nie miały już siły nosić tacy z herbatą. Było to przykre widowisko. Właśnie wtedy zrozumiałam istotę utworzenia przez Hermionę, stowarzyszenia WESZ na czwartym roku.
Gdy dotarłyśmy do pokoju w którym miałyśmy mieszkać we trzy, zaczęłyśmy się rozpakowywać.
- Rachel, dlaczego Syriusz tak na ciebie patrzył?- zapytała mnie Ginny, wkładając do szuflady skarpetki.
- Ginn, nie wiem tego, powiedział mi tylko tyle, że kogoś mu przypominam.- poruszyłam ramionami
- Może jakąś dawną miłość- zażartowała ruda.
- Niekoniecznie miłość.- stwierdziła Hermiona układając swoje książki na komodę.
Przyznałam jej rację, chociaż wiedziałam, że to pytanie będzie mnie teraz nurtowało przez cały dzień. Przeklinałam w myślach własną ciekawość.
- Dobra dziewczyny, nie wiem jak wy ale ja jestem okropnie głodna.- powiedziała Ginny, gdy się rozpakowałyśmy.- Chodźcie na obiad. Hermiona kiwnęła głową, a ja obiecałam, że zaraz zejdę tyko wyślę sowę Gregowi, że spokojnie dotarłam. Przyjaciółki tylko uśmiechnęły się do siebie, po czym zeszły na dół.
Podeszłam do biurka, wyciągnęłam papier oraz pióro i zaczęłam pisać.

Kochany,
   obiecałam, że napiszę, dlatego właśnie to robię. Spokojnie dotarłam na miejsce, domownicy przyjęli mnie tutaj z otwartymi ramionami. Uważam, że bez problemu zaaklimatyzuję się tutaj. Nie musisz się o mnie martwić. Przesyłam całuski.

Twoja Rachel.


Przywiązałam liścik do jednej z sów Weasleyów. Podałam adres, po czym szybko wybiegłam do kuchni na obiad. Była trochę mniej ponura niż hol. Zbudowano ją w podziemiu z kamiennych bloków, na jej końcu znajdowało się ogromne palenisko, gdzie najczęściej płonął ogień co sprawiało, że stawała się jednym z najprzytulniejszych pomieszczeń domu przy Grimmauld Place. Pod ciemnym sklepieniem zawieszone były żeliwne garnki i patelnie, a obok kuchni znajdowała się spiżarnia. Na środku kuchni stał stół z mnóstwem krzeseł na których siedziała rodzina Weasleyów wraz z przyjaciółmi.
- Chodź Rachel zająłem Ci miejsce tuż obok mnie.- zwrócił się do mnie Fred z uśmiechem.
- Och, specjalnie dla mnie?- udałam zachwyt.- Czym sobie zasłużyłam na to aby usiąść obok jednego z największych żartownisiów w Hogwarcie?
Zauważyłam, że Ron się roześmiał.
- Samym swoim istnieniem milejdi- zażartował Freddy
Ukłoniłam się jak prawdziwa dama po czym rozbawiona usiadłam obok rudzielca.
Po obiedzie Syriusz, bliźniacy i pani Weasley, pojechali do świętego Munga, odebrać rannego ze szpitala, a wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, ja również. Tam też zauważyłam, że sową którą niedawno wysłałam z listem, wróciła do mnie z odpowiedzią.

Ukochana,
   bardzo się cieszę, że dotarłaś cała i zdrowa na miejsce. Powoli zaczynam tęsknić za Twoim słodkim głosem. W Hogwarcie, zaczęły się wielkie przygotowania do świąt, wszystko wygląda świetnie, jednak nic nie pobije Twojego piękna.

Twój Greg.

Uśmiechnęłam się czytając to ostatnie zdanie, poczułam wtedy te charakterystyczne motylki w brzuchu.
- Co się tak szczerzysz do tego listu?- zapytała Ginny.
- Ja, wcale się nie szczerzę.- odpowiedziałam.
- Pewnie dostała wiadomość od pewnego mega przystojnego i brązowookiego Puchona.- wtrąciła Hermiona, posyłając niejednoznaczny uśmieszek rudej.
- Wcale, że nie. - skłamałam zawstydzona.
- I tak ci nie wierzymy.- odpowiedziała szatynka.
- Właśnie.- potwierdziła ruda.
Nie chciałam z nimi dyskutować bo wiedziałam, że i tak to nie ma najmniejszego sensu. Od razu zaczęłam czytać Żonglera. Dowiedziałam się stamtąd o właściwościach Heliopatów czyli o potężnych duchach ognia, przypominających posturą człowieka. Pędzących podobno po ziemi, zapalając wszystko wokół siebie. Kiedyś Luna mi o nich opowiadała, twierdziła, że stworzenia te wchodzą w skład armii Korneliusza Knota i że istnienie ich potwierdzają naoczni świadkowie. Mało wiarygodne, ale pomimo tego wgłębiłam się w ten temat. Ponieważ Żongler jako jedyny pisał prawdę o poczynaniach Voldemorta. Ojciec Luny przeprowadzał wywiady z Harrym, a także rzucał całkiem nowe światło na dowody, które świadczyły o istnieniu Czarnego Pana.
Kiedy miałam już dość lektury, spojrzałam na zegar, było dosyć późno. Więc wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Dziewczyny co wy na to, aby urządzić powitalną kolację, dla pana Weasley'a?- zaproponowałam.
Wiedziałam, że Gryfonki będą zmęczone ponieważ dosyć długo spacerowały po dworze, ale mimo to zaryzykowałam.
- To świetny pomysł Rachel.- pochwaliła mnie Hermiona.- Przecież pani Weasley nie będzie miała do tego głowy, pewnie zechce spędzić trochę czasu ze swoim mężem.
- Same mamy to zrobić?- zapytała Ginny niezbyt zadowolona. Może zaprosimy Rona i Harry'ego do współpracy?
- Ginny pamiętasz?...ostatnio jak Ronald próbował coś ugotować, o mało co nie użył trutki na szczury zamiast oleju.- prychnęła Gryfonka.- Przecież on nas potruje.
-To może postawimy go na zmywak, tego nie spartoli.- zaśmiała się ruda.
Od razu wiedziałam, że Gryfonka chciała spędzić trochę czasu z Harrym, dlatego zgodziłam się na ich udział, tak samo jak Hermiona, ale ustaliłyśmy że jeśli nam odmówią, nie będziemy ich błagać.
Weszłyśmy do pokoju chłopców, wtedy usłyszałam że Harry i Ron rozmawiają o Quidditchu i omawiają nową taktykę gry użytą w ostatnim meczu przez Harpie z Hollyhead.
- Faceci.- mruknęła Hermiona z niechęcią.
- Chcecie nam pomóc w przygotowaniach specjalnej kolacji powitalnej dla pana Weasley'a?- zapytałam siadając obok Harry'ego na łóżku.
- A my wam po co?- zapytał rudzielec
- Wiedziałam, że się nie zgodzą.- stwierdziła Hermiona.
- A ja chętnie wam pomogę.- odpowiedział Harry.
- Naprawdę?- zdziwiła się Ginny, patrząc na Wybrańca.
- Tak, nie mogę was z tym zostawić samych.
- Chociaż on, zachowuje się jak dżentelmen.- szatynka popatrzyła na Rona.
- No dobra, niech wam będzie, też pójdę.
- Świetnie, to chodźmy- odzyskałam głos.
Dzięki współpracy poszło nam to w miarę szybko, tylko Ron i Hermiona znowu się pokłócili o nieudolne ustawienie sztućców przez rudego. - Oni już naprawdę nie mają się o co kłócić.- pomyślałam, zaraz potem w drzwiach pojawili się bliźniacy, Syriusz i Państwo Weasley. Po wzruszającym przywitaniu, wszyscy posłuszne zaczęli delektować się kolacją.
Po jakimś czasie, matka rudzielców, podziękowała nam za przygotowanie przepysznego posiłku i zaproponowała, że jeśli mamy taką ochotę możemy jutro udać się do wioski Hogsmeade. Było mi na rękę, ponieważ nadal nie miałam prezentu dla Luny, a święta zaczynają się za dwa dni.



Następnego dnia zgodnie z planem wszyscy poza rodzicami Weasleyów i Syriuszem udaliśmy się do Hogsmeade, dzięki sieci fiuu. Prawie cała powierzchnia tej wioski była zabudowana. Na każdym kroku można znaleźć różnorodne sklepy i domy. Hogsmeade pięknie wygląda w zimie, jak i latem, choć ta pierwsza pora roku nadaje jej lepszej atmosfery. A wyjątkowości temu miejscu dodawał fakt iż z nieba zaczął spadać śnieg. Wszystko składało się w jedną piękną całość.
Bliźniacy od razu się od nas odłączyli i pobiegli do swojego ulubionego sklepu Zonka.
- No to jaki mamy plan? - zapytał Ron patrząc na oddalających się rudzielców.
- Ja i Hermiona musimy kupić prezenty na gwiazdkę.- odparłam.- A z wami nie wiem jak jest.
- Ja potrzebuję nowego pióra. Muszę odwiedzić sklep Scrivenshafta- powiedziała Ginny.
- Pójść z Tobą?- zapytał ją Potter.
- Pewnie, jeśli masz ochotę.- uśmiechnęła się do niego.
- Stary, mieliśmy iść do Miodowego królestwa.- stwierdził zawiedziony Ron.
- To pójdziemy po pióro potem do królestwa, może być?- zapytał przyjaciela Wybraniec.
- No dobra.- zgodził się.
Po chwili wszyscy się rozeszliśmy w swoją stronę. Ustalając wcześniej, że spotkamy się w tym samym miejscu za trzy godziny.
-Więc Hermiono, gdzie najpierw idziemy?- zapytałam
- No nie wiem, ja nie mam jeszcze żadnego prezentu. Może najpierw zajmiemy się Tobą.
- Muszę coś kupić dla Luny.- odparłam
- Luny? Będzie ciężko jej coś odpowiedniego dopasować.
- No wiem, ale myślałam o jakimś ładnym sweterku, takim w jej stylu.- zamyśliłam się.
- Hmm, to najpierw pójdziemy do sklepu odzieżowego Gladrag, a jeśli nic tam nie znajdziemy, na pewno kupimy coś u Derwisza i Bangesa.- zaproponowała szatynka. Zgodziłam się na ten plan.

Po dwóch godzinach spacerowania po sklepach, obie kupiłyśmy wszystko co było nam potrzebne. Miałyśmy jeszcze godzinę do powrotu więc uznałyśmy, że najlepiej będzie odpocząć w Pubie pod Trzema Miotłami i napić się oranżady.
- Może spotkamy tam resztę- odparłam.
Wiedziałam, że ludzie często tam przesiadują, aby odpocząć i miło spędzić czas w towarzystwie przyjaciół.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce zobaczyłyśmy bliźniaków. Podeszłyśmy do nich i uderzył do nas smród alkoholu. Od razu wiedziałyśmy, że bliźniacy się upili. Chciałyśmy odejść niepostrzeżenie, ale niestety zostałyśmy zauważone.
- Cześć dzieffczyny, jak miiło, że do nas przyszłyście.- Zaczął George
-Pewnie się stęskniłyście- wysyczał Fred
- Czy wy poszaleliście do reszty, czy nadmiar tych waszych eksperymentów uderzył wam do główek?- zapytała z przekąsem Hermiona.
- Lala, ssspokojnnie, chodź tu i napij się z n-nami.- odpowiedział George.
- Nie będę piła z menelami.- odparła Gryfonka zniesmaczona.
- Freddie, czy ty.. słyszczałeś jak ona nas nazwała.- odparł lekko poddenerwowany rudzielec po czym wstał i zaraz z wielkim hałasem upadł na ziemię, najwyraźniej tracąc równowagę.
- Georgi, wszystko gra?- Fred również chciał wstać, ale złapałam go za ramię i przytrzymałam na fotelu w obawie, że i on upadnie, tracąc resztki godności.
- Maleńka... niee wiedziałem, że-e tak na mnie... Leecisz, nie chceszcz mnie wypuś..ścić z rąk.- powiedział uwodzicielsko Fred. To znaczy, próbował brzmieć w ten sposób, ale nadmiar alkoholu mu w tym nie pomagał, jedynie szkodził, a zapach spirytusu wydobywający się z jego ust, sprawił że momentalnie zrobiło mi się niedobrze.
- Fred, ja wcale na Ciebie nie..- zaczęłam próbując zahamować wymioty, ale nie było mi dane skończyć.
- Rachel, odpuść.. do niego i tak teraz nic nie dotrze.- przerwała mi Hermiona jednocześnie pomagając wstać drugiemu bliźniakowi. Co niezbyt jej wychodziło.
- Czekaj, pomogę Ci..- zwróciłam się w stronę przyjaciółki- Fred, siedź i się nie ruszaj z miejsca- dodałam.
- Dla pani szystkoo.- odparł rudzielec. A ja ruszyłam na pomoc Gryfonce. 
Zaczęłyśmy obie podnosić George'a z całej naszej siły, ale w tym samym momencie rudzielcowi coś odwaliło i pociągnął nas do siebie.Wtedy upadłyśmy na niego z jeszcze większym hukiem. I przez chwilę obie leżałyśmy na nim.
- George, ty kretynie.- warknęła Hermiona, po czym wstała i otrzepała się, poprawiając przy tym swoje ubranie, ja zrobiłam dokładnie to samo. Fred nie potrafił zapanować na śmiechem.
- No c-co, nie powiecie że wam się to nie podobało.- stwierdził z chytrym uśmieszkiem George.
- Wiesz co ja o Tobie myślę rudzielcu? Jesteś...- zaczęła kasztanowłosa..
- Hermiono, to nie czas na kłótnie- odparłam spokojnie- musimy się zastanowić w jaki sposób ich stąd wprowadzić, zanim wpakują się w kłopoty i przy okazji nas- stwierdziłam wypatrując czy nie zbliża się do nas madame Rosmerta.
W tym samym czasie jakimś cudem leżący podniósł się i posadził swoje cztery litery na krześle, chwytając w rękę kolejną butelkę ognistej. Na co Hermiona szybkim, zwinnym ruchem odebrała mu ją i położyła na innym stoliku
- Ej, t-to moje..!- krzyknął do niej, próbując dosięgnąć to co zostało mu w taki brutalny sposób odebrane ale ona zignorowała jego słowa, po czym uderzyła rudzielca w dłoń, która sięgała po alkohol. Na co on momentalnie zabrał rękę.
- Masz rację, tylko co mamy zrobić?- zapytała zrezygnowana Gryfonka.
Na szczęście rozwiązanie przyszło problemu w miarę szybko, ponieważ w drzwiach stanęli Harry, Ron i Ginny. A gdy zauważyli cały ten cyrk szybko do nas podeszli.
- Co się do cholery z nimi stało?- zapytał Ron, stojący w drzwiach.
- Ronaldzie, Twoi szanowni bracia się upili, a my nie wiemy jak mamy ich stąd wyprowadzić- odpowiedziała Hermiona.
- Trzeba ich przetransportować na Grimmuald Place. - stwierdziłam.
- Jakim cudem?- zapytała zdezorientowana ruda, patrząc z zażenowaniem na kiwającego się na fotelu brata.
- Dobra zróbmy tak, ja i Ginny chwycimy George'a pod pachę, a ty Rachel i Ron zrobicie to samo z Fredem. Hermiono, będziesz nam otwierać drzwi.
- I przy okazji zabierzesz nasze rzeczy.- dodała ruda.
- No tak, w miodowym królestwie jest bardzo duży kominek, w którym zmieszczą się dwie osoby z którego dostaniemy się do domu, przy odrobinie szczęścia raczej nam się uda.- odparł wybraniec.
Kiwnęłam głową i złapałam Freda pod ramię, to samo zrobił Ron.
- Ja nigdzie.. nie.. idęe- zaczął sprzeczać się rudzielec.
- Idziesz i to zaraz, Fred!- rozkazałam.
- Nie.. Nigdzzie nie pójdę..- nie dawał za wygraną
- No stary, weź się nie wygłupiaj. Musimy już wracać- Ron próbował wpłynąć na brata.
- Niet..- rudzielec był nieugięty.
Nie wiem, czy Fred postawił sobie za punkt honoru doprowadzić mnie do niepohamowanej wściekłości, ale tego było już za wiele.
- Fryderyku, masz natychmiast z nami iść!- krzyknęłam nie panując nad sobą. Po czym szarpnęłam go za ramię w stronę wyjścia. Ale pijany natychmiast zahamował.
- A kochasz mnie?- zapytał z nadzieją w głosie.
Czekaj czy ja się nie przesłyszałam? On naprawdę o to zapytał- pomyślałam, po czym momentalnie zrobiłam się czerwona ze wstydu, na widok czego Ron roześmiał się.
-A ty z czego rżysz rudzielcu!?- zapytałam lekko zdenerwowana.
- Oj Ray, pośmiać się nie można?- zapytał lekko zmieszany.- Przecież to jest tylko pijackie gadanie, powiedź mu, że tak. Może wtedy z nami pójdzie.
Pomyślałam, że coś w tym jest, jednocześnie byłam przerażona tym, że Ronald do czegoś mnie namówił. Chcąc, czy nie chcąc musiałam potwierdzić.
- Oczywiście... że Cię.. kocham.- odpowiedziałam wymijająco tylko po to aby szanowny pan menel mógł w końcu ruszyć się z miejsca.
-To m-mogę iśćsz.- odpowiedział z satysfakcją w głosie.
W końcu ruszyliśmy za Harrym i Ginny, którzy jakoś nie mieli większych problemów z Georgiem,

Po chwili dzięki sieci Fiuu dotarliśmy na Grimmauld Place. Na szczęście obyło się bez grubszych akcji po za moim wymuszonym wyznaniem. Miałam nadzieję, że Fred o niczym nie będzie pamiętał. Bo to by było nieco.. dziwne- zmieszałam się.
- No dobra nikogo tu nie ma, szybko połóżmy bliźniaków na kanapę, zanim nasi rodzice zobaczą ich w takim stanie.- stwierdziła Ginny
- A nie lepiej ich zanieść do pokoju?- zapytał Ron.
- Myśl trochę Ronald... jakim cudem mamy przenieść ich po schodach, skoro nawet na prostej powierzchni nie wychodziło wam to najlepiej.- skarciła go wzrokiem Hermiona.
- Rzeczywiście- odparł.
Chwilę potem położył pijanego Freda na kanapie przy czym strącił przypadkowo tyłkiem wazon leżący na szklanym stoliku do kawy. Przedmiot ten spadł na podłogę robiąc ogromny hałas.
- Gratulacje Ron.- Odparłam.- teraz na pewno nas usłyszą.
Na nasze szczęście nikt dorosły nie przybył.
- Jeszcze nie chce spać, impreza się dopiero rozkręca.- marudził George próbując się wyrwać.
- A Rachel, mnie kocha, ta słodka Krukonka mnie kocha!!- zaczął śpiewać łamane przez wyć, Fred.
- Zamilcz barani łbie.- powiedziałam, po czym przysłoniłam mu usta ręką.
Nie wiem czy bardziej mi chodziło o wstyd, czy o to aby nikt nas nie usłyszał, ale nieźle się zdenerwowałam. Nawet nie zdążyłam się nad tym rozczulić, ponieważ dostałam kopniaka w bok od George'a, który próbował nieudolnie wyrwać się wybrańcowi i Ginny z zamiarem "przetańczenia całej nocy".
- Au!- wrzasnęłam.
Tym razem to Hermiona przyłożyła mi do ust rękę, żebym przestała krzyczeć. Za co byłam jej wdzięczna. 
- Oni nie będą spali.- poskarżył się Ron.- Co zrobimy?
- Wiem, mam jeszcze trochę eliksiru słodkiego snu, można im podać.- powiedziała Hermiona po czym popędziła w stronę drzwi, a po chwili wróciła trzymając flakonik w dłoni, niestety nie sama.
-Co się tu wyprawia- usłyszeliśmy kobiecy głos przed sobą.
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Molly Weasley. Nie wyglądała na szczęśliwą, najwyraźniej skądś wróciła, bo była ubrana dosyć elegancko. Spojrzała na nas wzrokiem, którego nie powstydziłby się sam Voldemort.
Wszystkim zrobiło się momentalnie głupio oczywiście poza bliźniakami.
- O cześć mamusiu. - pomachał matce George z uśmiechem, widocznie nie zdając sobie sprawy z tego, że za chwilę w tym miejscu wybuchnie prawdziwa rzeź...

9 komentarzy:

  1. Hahaha
    Ta scena z podnoszeniem xD
    Boska <3
    Awwww
    Zakochałam się.. po raz enty :p
    Normalnie nmg doczekać się nexta :*
    Pozdrawiam :)
    (u mnie next w weekend )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, mam zrytą banię i jeszcze gorsze pomysły xD

      (Czekam z niecierpliwością ^^)

      Usuń
  2. Jaki cudowny rozdział *.* nie mogę się doczekać kogo Rachel przypominała Syriuszowi. No Fred - zapewne wspominałam już, że jest cudowny, ale muszę napisać to jeszcze raz: FRED JEST CUDOWNY, AHGHSKJAWBS KOCHAM GO!
    Wcale nie zwariowałam, nie, naprawdę :P
    Ciepło pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że za szybko to ona się tego nie dowie ^^

      Usuń
  3. No tak, wszyscy teraz będą dodawać rzadziej, więc się nie martw ^^ Nawet ja, a były takie dni gdy dodawałam rozdział codziennie.

    Oczywiście świetnie to opisałaś, Fed moim zdaniem także jest uroczy, a i jestem ciekawa kogo Rachel przypomina Syriuszowi... Trochę tajemnicy, zabawy ... Oj.. w następnym rozdziale będzie się działo.
    Śliczny rozdział, życze dużo weny i czekam na next'a!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będzie, poniekąd.. Mam już pomysł, tylko jeszcze muszę zacząć pisać. Spróbuję dzisiaj zacząć ^^

      Usuń
  4. Scenka z bliźniakami bajeczna! Lecę dalej!
    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzadko zdarza mi się czytywać blogi osób, które opowiadają lub opisują różne historie z ich własnego i odmiennego punktu widzenia. Po przeczytaniu tego dzieła jestem prawie pewna, że jednak zmienię podejście do tego typu rzeczy ;) Ukłony w stronę autorki, że jej się chciało (i miejmy nadzieje nadal chce) tworzyć tą historię na swój sposób, bo w końcu: "Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć, a nie odtwarzać"- Antoine de Saint-Exupéry ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny cytat <3
      Bardzo mnie cieszy, że udało mi się dokonać czegoś takiego.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody