Music

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 26 "... Jestem od niego uzależniona"



Został ostatni tydzień wakacji, wszystkie zmartwienia zmieniły się w morze nieustannych zabaw i żartów. Cała nasza ekipa spędzała ze sobą jak najwięcej czasu. Nic nie zdołało zakłócić spokoju, który po burzliwych przeżyciach został zaburzony i odcisnął swoje piętno na każdym z nas.
A najbardziej na mnie i moim poczuciu bezpieczeństwa, lecz odwagi, siły i chęci do walki dodawało mi wiele osób i wiele sytuacji z nimi związanych.
Siedziałam właśnie na fotelu, próbując zebrać myśli do kupy, za kilka minut u drzwi nory pojawi się Harry Potter, Wybraniec, Chłopiec-Który-Przeżył-i-Żyć-Musi-Nadal.
Układałam sobie w głowie to, co chcę przekazać zielonookiemu, sklejałam kawałki minionych wydarzeń i próbowałam ułożyć z nich jakąś konkretną myśl, konkretny czyn lub konkretny plan. Nie chciałam wyjść na nieporadną przy przyjacielu, on miał nie takie problemy na głowie, jednak sobie z nimi radził, a ja? Chciałam mieć jakiś trop, coś co zbliżyłoby mnie do treści zawartej w przepowiedni, coś, co mogłoby mnie zaprowadzić na właściwe tory, mimo iż w myślach ciągle szumiało mi zdanie "...Bo takie są bowiem reguły: jeśli wybiera życie, wybiera także śmierć.".
Szczerze? Nie bałam się śmierci, tylko tego, że być może nie zdążę powiedzieć wielu osobom, jacy są dla mnie ważni, jaką wewnętrzną siłę mi dodawali i jak bardzo mi przykro...
- Rachel, rusz ten Krukoński zad sprzed telewizora i pomóż mi tutaj ogarnąć!- usłyszałam ostry ton Ginny.
- Przecież jest czysto.- powiedziałam otępiałym głosem.
- Skąd wiesz, skoro nawet nie spojrzałaś na salon, wgapiasz się w jakiś mugolski serial od godziny i błądzisz gdzieś myślami.
- Brzmisz jak swoja matka- odparłam żartobliwie, a widząc zdetonowane spojrzenie rudej, której najwyraźniej ten "żarcik" nie podszedł, chwyciłam za pilot i wyłączyłam telewizję.
- No dobrze- westchnęłam- co mam zrobić?
- Zrób porządek w szafie z książkami. Ostatnio, gdy Ron czegoś szukał, porozrzucał wszystkie na ziemię.- rozkazała, poprawiając za mną poduszki.
- A poukładać je w porządku alfabetycznym?- zapytałam złośliwie.
- Ha ha ha, zabawne Rachel.- prychnęła.
Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do szafki z zamiarem jak najszybszego wykonania zadania.
Po chwili do salonu wszedł Freddie.
- Nie widziałyście może mojej gorszej wersji?
- Wybrał się do Angeliny- wyjaśniła ruda.
- Ciekawe co by zrobił George, gdyby dowiedział się, że nazywasz go swoją gorszą wersją.- odwróciłam się do niego i dopiero wtedy zauważyłam, że rudzielec jest przebrany w szary, elegancki garnitur, a na szyi zawieszony miał ciemnoczerwony krawat, idealnie współgrający z resztą odzienia. Stał oparty o ścianę i uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Zapewne przytaknąłby niczym posłuszna owieczka.- zażartował, podchodząc do mnie.
- Coś się tak odwalił?- zapytałam udając, że mało mnie to obchodzi i układając na szafce jakąś książkę z kuchennymi przepisami Pani Weasley.
- A co podoba Ci się?- zapytał zawadiacko podając mi kolejny wolumin.
O tak..!
- Nie wiem, może być.- westchnęłam aktorsko.
- I tak wiem, że Ci się spodobało. Widzę po oczkach.- powiedział chytrze i chwycił mnie za rękę, która sięgała po ostatnie dzieło.- Choć tylko ze mną.
Przytaknęłam z uśmiechem, zastanawiając się, o co tym razem Freddiemu może chodzić. Wiedziałam, że bliźniakom wychodzą najlepsze niespodzianki.
- Fred, Rachel ma mi pomóc sprzątać.- wtrąciła Ginny, pełnym wyrzutu głosem.
- Siostrzyczko, Rachel nie chce sprzątać, chce się rozerwać.- odparł Freddie, śmiejąc się.
- Ale...- zaczęłam.
- Obiecała mi pomóc.- dodała Gryfonka zakładając ręce na piersi.
- Ej...
- Poproś o pomoc Hermionę, albo Rona.- mruknął chłopak.
- Nie ma ich, pojechali po Harry'ego.- odpowiedziała zdenerwowana.
- Kochani...- próbowałam nadal zwrócić ich uwagę.
- Ach jakże mi przykro.- rzekł ironicznie, drażniąc swoją siostrę.
- Rachel, obiecywałaś.- zwróciła się do mnie ruda.
- No właśnie...- nie skończyłam.
- Pewnie nie chciała ci zrobić przykrości.- odparł kąśliwie.
- Dosyć!- krzyknęłam zdenerwowana.- Obiecałam Ginny pomoc i tego dotrzymam,
Spojrzałam przepraszająco na Freddiego, który- nadal uśmiechnięty- patrzył raz na mnie, a raz na siostrę z politowaniem.
- No to chyba jestem zmuszony to zrobić.- powiedział Gryfon i wyciągnął z kieszeni różdżkę. Mrugnął do mnie, po czym wykonał nią dwa niekomplikowane ruchy nadgarstkiem. W mgnieniu oka cały salon zaczął błyszczeć, a ruda dziewczyna z podziwem obserwowała całe to zjawisko.
- Chodź szybko, zanim wyjdzie z szoku i zagoni Cię do sprzątania łazienek.- rudzielec szepnął mi do ucha i pociągnął na górę.
- O co chodzi Freddie?- zapytałam, pokonując kolejno, szybkim krokiem wszystkie schodki.
- Potrzebuję pomocy, dzisiaj mamy imprezę biznesową. George zabiera Angelinę, dlatego i ja powinienem mieć jakąś śliczną czarownicę obok siebie- wyjaśnił- więc od razu pomyślałem o Tobie.- dodał przymilnie stając przed drzwiami swojego pokoju.
- Czy ja dobrze zrozumiałam?- spytałam ostro, wyrywając dłoń- Mam iść z Tobą na imprezę, ponieważ... jak to ładnie ubrać w słowa... nie chcesz wyjść na gorszego?- zmarszczyłam brwi i świdrowałam wzrokiem chłopaka, do którego właśnie musiało dotrzeć, jak paskudnie musiało to zabrzmieć.- Mam być "laleczką salonową"?- dodałam.
- Nie Rachel...- mruknął.- Przepraszam, to nie miało tak wyglądać.
- Czyżby?
- Tak, chciałem z Tobą spędzić trochę czasu, ostatnio zachowujemy się jak przyjaciele, a ja tak nie potrafię. Oddalasz się ode mnie.- przyznał skruszony.
Westchnęłam, nie wiedziałam że ten dystans który się wytworzył między nami tak bardzo przeszkadza Freddiemu,. Skupiałam się na wielu rzeczach, tylko nie na potrzymaniu dobrej relacji z moim... chłopakiem...? Zachowałam się egoistycznie...
- No dobrze, nic takiego się nie stało- powiedziałam łagodnie chwytając chłopaka za rękę- To o której jest ta impreza?
- Za godzinie.- odpowiedział niepewnie.
- Co?! Nie zdążę!- krzyknęłam.- Nie mogłeś wcześniej? Nie mam sukienki, nie zdążę się ogarnąć. Patrz wyglądam jak zombie- przygładziłam włosy dłońmi spanikowana.
- Ej, ej, ej- chwycił moje dłonie- wyglądasz przepięknie, a na sukienkę też znajdzie się sposób.- powiedział bliźniak i uśmiechnął się sprytnie.
- Zaczynam się bać.- rzuciłam niepewnie.
- Nie musisz.- pokiwał głową i otworzył przede mną drzwi.
Uraczyłam go ciekawskim spojrzeniem i weszłam do środka, a pierwszą rzeczą, która swoim kolorem i przeznaczeniem rzuciła się w oczy była przepiękna jasnoróżowa sukienka, zawieszona na szafie z podszewką tego samego koloru z dodatkiem srebrzystej mgiełki. Podeszłam bliżej, aby przypatrzyć się tej sukni. Tym razem kątem oka zauważyłam malutkie welurowe wzory ze srebrną niteczką. Pogładziłam delikatny materiał otwartą dłonią, a w mojej wyobraźni rozbłysło białe światło, po środku którego stałam ja w tej sukni. Wszystkie lampy były skierowane w moją stronę, a rozbłysk promieni oświetlał całą moją kreację,
- Skąd ty ją wytrzasnąłeś?- zapytałam zdumiona.
- Pewien projektant z Francji wisiał nam przysługę za pozbycie się współpracownika.- odpowiedział dumnie, zwinnie omijając szczegółów tej akcji.
Nie zwracałam uwagi na to co mówił Weasley, w tym momencie myślałam tylko o przymierzeniu sukienki co było tylko formalnością, ponieważ gołym okiem było widać, że będzie idealnie na mnie leżeć.
- Założysz ją?- dodał.
Odwróciłam się z wdzięcznością w oczach. Podbiegłam o niego i pocałowałam go w policzek, a zaraz potem wypchnęłam usatysfakcjonowanego chłopaka za drzwi dając mu jasno do zrozumienia, że chcę zostać sama.
- Nie podglądaj i poczekaj na dole. Muszę się przygotować.- rozkazałam, zamykając drzwi za rudzielcem.

Na ciele kolor sukni stał się jeszcze jaśniejszy niż na wieszaku. Miałam podkreśloną talię, a marszczenia a dekolcie uwydatniły mój biust.
Wyglądałam wspaniale, jednak nie byłam przekonana czy aby Freddie dobrał mi odpowiednią suknię na tego rodzaju imprezkę, ale nie było to aż tak ważne. Uśmiechnęłam się szeroko, zakręciłam się wokół własnej osi, zmuszając tym samym podszewkę do ruchu.



Poczułam się wtedy jak prawdziwa księżniczka... ale chwila, mój książę czekał na mnie na dole, musiałam mu się pokazać.
Szybko wbiegłam do łazienki, zrobiłam delikatny makijaż, lekko podkreślający moje rysy twarzy.
Ułożyłam włosy w wysoki kok, do którego wpięłam srebrno-białe spineczki. Dobrałam odpowiednią, delikatną biżuterię, a także pożyczyłam obcasy od Ginny.
Zabrałam torebkę, do środka której ówcześnie spakowałam potrzebne mi rzeczy i zeszłam wolno po schodach. Dawno nie nosiłam obcasów, dlatego musiałam na nowo nauczyć się na nich poruszać.
Zeszłam na dół, jeszcze wzięłam głęboki oddech i najbardziej eleganckim krokiem weszłam do salonu.
- I jak wyglądam?- zapytałam prostując się, a dopiero po chwili zorientowałam się, kto siedzi w pokoju.
- No no Rachel, jak bym wiedział, że tak się wystroisz, może sam ubrałbym się odpowiednio.- zażartował Gryfon prezentując swoją jasnoniebieską , znoszoną koszulkę.
- Harry!- krzyknęłam uradowana, a zaraz potem podbiegłam do Wybrańca i mocno go uścisnęłam.
- Takiego powitania to nawet Fred nie mógł się doczekać.- zażartował Ron, na co ja zawstydzona odłączyłam się od zielonookiego.
- Jak się czujesz Ray?- spytał w końcu Potter.
- Mogło być lepiej.- westchnęłam.
- Chcesz o tym porozmawiać?- zapytał unosząc brew.
- Rachel jest teraz zajęta- wtrącił sucho Freddie łapiąc mnie za ramię- Chodź księżniczko, trzeba się zbierać.
- Ach tak, rzeczywiście- uśmiechnęłam się łagodnie- Później porozmawiamy, miło że dotarłeś.-dodałam na odchodne i wyszłam na dwór wraz z rudowłosym.
- Więc co teraz?- zapytałam wpatrując się w gwiazdy.
- Musimy się teleportować na miejsce.-powiadomił mnie podając dłoń
- Nie możemy dotrzeć tam w jakiś inny sposób?- powiedziałam błagalnym tonem.
Nie chciałam używać czarów, kochałam je, ale uczucie, które towarzyszyło podróżom za pomocą nich nie należało do najprzyjemniejszych.
- Zawsze możemy pojechać starym autem ojca, to tylko jakieś trzy godzinki drogi.- rzucił chłopak z chytrym uśmiechem.
- No dobrze- zgodziłam się chwytając go za dłoń.
- A przy okazji, będziesz najśliczniejszą "lalką salonową", jaką widziałem.- zażartował brązowooki i jeszcze mocniej zacisnął swoje palce na moich.
Nie zdążyłam mu się odegrać, ponieważ świat zawirował, a ja poczułam znajome uczucie skręcanych kiszek w żołądku, a po chwili moje stopy dotknęły szaro-białych dosyć sporych płytek chodnikowych.
Minęło kilkanaście sekund zanim zdołałam zatamować mdłości i spojrzeć przed siebie, a gdy to zrobiłam zaparło mi dech w piersiach. Przede mną stał średniej wielkości, mocno oświetlony budynek. Ciepłe beże i paleta szarości, która dominowała na ścianach, przywodziła mi na myśl wojaże po chłodnej i deszczowej Norwegii, po której wraz z rodzicami podróżowałam rowerem.
Zrobiło mi się wtedy smutno, żałowałam, że tak mało czasu spędzałam z mamą i tatą w te wakacje, że tak mało z nimi rozmawiałam. Ale przecież... to wszystko masz u Weasleyów- Odezwał się cichy głos w mojej głowie, ale czy się z tym zgadzałam? Nie do końca, serce od zawsze podpowiadało mi, że nic i nikt nie zastąpi Ci tego rodzinnego domu, rodzinnej atmosfery, ponieważ... to TWOJA rodzina...
Spochmurniałam, ale gdy poczułam jak męska dłoń oplata się z moją, tworząc coś na kształt więzi, po ręce przeleciał mi dreszcz, który trafił wprost w serce i tym samym odciągnął ode mnie złe myśli, a na moją twarz powrócił uśmiech.
-Witamy w Calvadosie! "Trunek niosący ciepło, otwartość, gościnność, po prostu zapach południa, kawy, porannej bryzy i dojrzewających jabłek."- usłyszałam głos Freda.
- Słucham?- zapytałam zaniepokojona.
- To takie ich powitanie, nie martw się, zaraz zrozumiesz.- uśmiechnął się chytrze.- No chodź, musimy znaleźć George'a i Angelinę, zanim dopadną nas nasi wspólnicy.
Nie czekając na odpowiedź weszłam wraz z Fredem do środka. Od razu o mojego nosa dobiegł słodki zapach jabłek, które w połączeniu z małą espresso tworzyły niesamowitą kompozycję smaków.
W tle grała piosenka Franka Sinatry. Wszędzie rozpoznałabym ten kawałek, był taki czas że matka nałogowo ją słuchała. Odruchowo zaczęłam nucić ją w sobie w myślach, ale robiłam to tylko dlatego, aby się uspokoić. Nie rozumiałam dlaczego, ale w jednym momencie zaczęłam się stresować. Cała atmosfera lokalu, Ci wszyscy eleganccy goście, wspaniale prezentujący się, nie tylko w tańcu napawali mnie niepokojem, nie wiedziałam czy przypasuję się do innych.
Fred szedł przede mną, z tyłu trzymając mnie za rękę, abym przypadkiem się nie zgubiła wśród żywiołowo tańczących par. Rozglądał się za swoim bratem, ja w końcu i również zaczęłam gorączkowe poszukiwania moich przyjaciół. Nagle zza rogu wyłoniła się Angelina. Prezentowała się przepięknie w białej, obcisłej i sięgającej do kostek sukience, idealnie dopasowaną wolno puszczoną fryzurę, oraz idealnie dopasowanym makijażem do jej odcienia skóry.



- No jesteście w końcu, George się już niepokoił czy przypadkiem nie aportowaliście się w inne miejsce.- powiedziała z uśmiechem prezentując rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
- Spokojnie Angie, wszystko gra. Gdzie on jest?- zapytał Freddie.
- Stoi tam.- wskazała palcem- Chodźcie zaprowadzę was, a przy okazji Rachel, śliczna sukienka.
- Dziękuję, twoja także.- odpowiedziałam z uśmiechem.- Fred wybierał.
- Naprawdę?- przeniosła zaciekawiony wzrok na Gryfona.- Pozazdrościć, gdyby George miał mi wybierać sukienkę, zapewne byłaby ona z epoki mojej babci- zażartowała czarnowłosa.
- Oj maleńka jak ty mnie dobrze znasz.- powiedział George wyrastając jak spod ziemi i obejmując Gryfonkę. Uśmiechnęłam się mimowolnie, oboje tak słodko razem wyglądali, oczywiście nie powiedziałabym im tego, ale zaczęłam się zastanawiać czy gdybym nie miała tylu spraw na głowie mogłabym tak samo wyglądać z Freddim.
- W końcu jesteś moim chłopakiem, muszę Cie chociaż odrobinę znać.- mruknęła słodko i pocałowała go w usta.
Popatrzyliśmy z Fredem po sobie, oboje musieliśmy w tym momencie poczuć się odrobinę nieswojo w ich towarzystwie. I pomyśleć, zaledwie trzy miesiące temu zachowywaliśmy się podobnie.
- Dobra bracie, koniec tych czułostek, bo za chwilę przyrośniecie do siebie.- zażartował.- Chodź musimy już oficjalnie przywitać gości.
Bliźniak przytaknął i zniknął gdzieś wraz z swoim bratem za tłumem, zostawiając mnie i Angelinę samych pośród tłumu bawiących się osób.
- Widzę, że wam się układa.- odezwałam się pierwsza
- Tak, jest wspaniale.- powiedziała słodkim głosem.- A co z Tobą i Fredem?
Spojrzałam na nią ukradkiem, mogłam się spodziewać, że takie pytanie może paść. Szczególnie po tym, że sama zaczęłam drążyć temat.
- W sumie, to my sami nie wiemy.- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
- Żartujesz sobie? Przecież jesteście idealnie dobrani i... przyszliście tutaj razem.
Razem... Razem- to słowo odbiło się echem po mojej głowie. Co miałam odpowiedzieć?Rzeczywiście... pasujemy do siebie, ale czy na tyle aby nasz powtórny związek przetrwał ten okropny czas?
- W każdym razie.-zaczęła wyrywając mnie z zamyślenia.- takie imprezy to idealny moment aby wszystko naprawić, przemyśl to, bo za wiele stracisz.- wyszeptała.
Trudno było się z nią nie zgodzić, wystarczyłby jeden wolny taniec, jeden dotyk dłoni, jego wspaniałe perfumy... Rachel co ty do cholery wyprawiasz, ogarnij się!- mruknęłam pod nosem.
- Teraz zapraszamy na scenę organizatorów tej wspaniałej imprezy!- po całym pomieszczeniu rozszedł się głęboki męski głos, który wydobywał się z głośników.
Podniosłam głowę i spojrzałam na mocno oświetloną scenę, gdzie sekundę później znaleźli się bliźniacy. Najpierw wszedł Freddie uśmiechnięty od ucha do ucha, przy czym bardzo przystojny, a za nim George. Przynajmniej tak myślałam, ponieważ na sali panował taki tłok, że trudno było coś konkretnego stwierdzić. Oboje wesoło machali na powitanie, a na sali rozległy się gromkie oklaski.


Znieruchomiałam, nie spodziewałam się, że biznes Weasleyów może stać się aż ta popularny w czarodziejskim świecie. Z drugiej znowu strony wcale się temu nie dziwiłam, teraz nastały takie czasy, że ludzie tęsknią do odrobiny rozrywki w swoim zabieganym życiu.
- Witamy wszystkich mężczyzn, charłaków i dzieci.- zaczął żartobliwie Fred.
- Oraz wszystkie piękne panie, które onieśmielają nas swoim widokiem.- zawtórował mu brat.
- Jesteśmy wielce usatysfakcjonowani tym, że nasze modły skierowane do samego Merlina zostały wysłuchane...- kontynuował Freddie.
- Dzięki temu możecie być tutaj i świętować wraz z nami trzeci miesiąc istnienia Magicznych dowcipów Weasleyów.- dokończył George.
-Trzeci miesiąc? Naprawdę?- zwróciłam się do Angeliny.- Oni już nie mają czego świętować.
- Znasz ich.- westchnęła.- Pewnie uznali, że będzie to świetna okazja na urządzenie hucznej imprezki.

Powitanie wszystkich gości i zaprezentowanie nowej serii wynalazków bliźniaków trwało jakąś godzinę. Godzina rozmów, śmiechu do rozpuku przez bardzo trafione żarty braci oraz cholerne 60 minut powtórnego zakochania się w Fredzie. Tak... zakochania się... obserwowałam rudzielca, każdy jego ruch, każdy błysk w oku, każdy uśmiech... ten cudowny uśmiech, od którego moje nogi niebezpiecznie drgały. Byłam już pewna tego, że chcę jeszcze raz spróbować z nim być, trudno niech się dzieje co chce, jestem od niego uzależniona.
- Ej, ziemia do Rachel.- usłyszałam głos Angeliny.
- Słucham?- zapytałam otępiała.
- Co się tak wgapiasz na tą scenę?
- Wgapiam? Nie, ja tylko...
- No i co podobało wam się?- zapytał bliźniak stając obok.
Dzięki Bogu...
- Byliście świetni.- powiedziałam ciepłym głosem, nieśmiało uśmiechając się do Freddiego.
- Rządzimy bracie, dziewczyny do teraz nie wyszły z szoku.- zażartował George
- Ho ho ho, chodź tu do mnie ty mój królu marketingu.- rzuciła Angelina drocząc się ze swoim chłopakiem.- Obiecałeś mi taniec.- mrugnęła do niego.
- Rzeczywiście.- odpowiedział, a chwilę później wywijał z czarnowłosą na parkiecie.
Obserwowałam ich kocie ruchy, widać że ta dwójka jest wprost dla siebie stworzona. Zazdrościłam im takiego dobrania, ale czy miałam czego? W końcu Fred...
- Chcesz coś do picia?- odezwał się.
- Tak, dzięki.- odparłam z uśmiechem i odprowadziłam chłopaka wzrokiem do stołu, przy okazji porządkując sobie chaos, który zagościł w mojej głowie. Martwiłam się o to czy oby podjęłam dobrą decyzję.
- Proszę, specjalność zakładu.- Gryfon podał mi kielich jakiejś białej substancji, prawdopodobnie wina. Przybliżyłam naczynie do nosa, aby móc wywąchać aromat, jednakże ten zapach był dla mnie absolutnie obcy, wahałam się. Nigdy nie miałam alkoholu w ustach, nawet smak zwykłego wina mnie odrzucał.- No spróbuj, jest wyśmienite.- dodał i upił łyk trunku.
Uśmiechnęłam się i jednym ciurkiem wypiłam całą zawartość kielicha. Dopiero po kilku sekundach zaczęłam odczuwać prawdziwy posmak kwaśnego wina. Skrzywiłam się pod nosem, ten smak nigdy nie będzie należał do moich ulubionych.
- Widzę, że nie piłaś jeszcze podobnych mózgotrzepów.- zażartował rozbawiony moja reakcją.
- Nie.- zaprzeczyłam- I raczej pić nie będę.
Zaśmialiśmy się w jednym momencie, a po chwili dołączyliśmy do George'a i Angeliny w dzikich tańcach. Muzyka, którą wybrali bliźniacy była różna, zaczynając od piosenek retro (czyt. Frank Sinatra) po przeboje Elvisa Presley'a, Michela Jacksona i Modern Talking, ciągnąc po obecne piosenki popu i kończąc na całkiem głośnych rockowych brzmieniach.
Tańczyłam z wieloma osobami, nawet kompletnie mi nie znanymi. Ale niezaprzeczalnie moim faworytem był Freddie, chociaż George również wywijał na parkiecie jakby był chory na nadpobudliwość, co ciągnęło za sobą mnóstwo przewrotów i upadków na całkiem przypadkowe osoby, a co za tym szło... kupa śmiechu.
Czułam się wtedy wspaniale, niczym kopciuszek na balu. Zapominałam o wszystkim, było wprost idealnie. Jednakże brakowało mi dosyć istotnego szczegółu, jakim stały się zmysłowe wargi rudzielca. Ustaliłam, iż najlepiej będzie pokazać mu w tańcu, jakie mam dalsze plany odnośnie jego osoby, a do tego potrzebny był mi wolny taniec. Romantycznych piosenek puszczano niewiele, a jeśli już to były całkiem nieodpowiednie.
- Co się stało?- zapytał Freddie, gdy tylko poczuł że się od niego odłączam.
- Muszę odpocząć- odparłam ciężko i udałam się w stronę stołu.
Wydawało mi się, że utykam. Tańczenie w szpilkach chyba nie było najmądrzejszym pomysłem. Usiadłam opornie na krześle i zdjęłam buty, przypatrzyłam się mojej lewej stopie i zauważyłam na niej całkiem spore czerwone pęcherze. Przeklęłam pod nosem, tak bardzo chciałam pokazać Freddiemu w tańcu, że nadal jest dla mnie kimś ważnym, a teraz? Teraz to mogłam mu to przekazać jedynie ustnie.
- Wszystko w porządku?- zapytał troskliwie bliźniak podchodząc do mnie.
- Niezbyt, nabawiłam się niezłych odcisków na stopie.- poskarżyłam się smutno.
- No niestety, nie znam zaklęcia które mogłoby je usunąć, ale mogę przynieść plastry.- zaproponował Weasley, po czym zrobił odwrócił się gwałtownie i już chciał odejść, ale złapałam go za rękę.
- Nie, czekaj. Nie musisz.- powiedziałam błagalnym tonem, gdy tylko chłopak obrócił głowę w moją stronę.- Musimy porozmawiać.
- Teraz?- zapytał zaskoczony.
- Tak, teraz. Chciałam znaleźć odpowiedni moment, ale...
I w tym momencie usłyszałam znajomą melodię . -Cudownie.- pomyślałam, dopiero teraz puszczono coś odpowiedniego.
- Ale?- zapytał patrząc w moje oczy.
Uśmiechnęłam się.
- W końcu się doczekałam.- powiedziałam łapiąc go za rękę.- Chodź, ze mną.
Rudzielec nie odpowiedział, posłusznie wykonał moje polecenie. Nie chciałam, aby taka drobnostka mi przeszkodziła. Zaciągnęłam go na środek sali, złapałam za dłoń i wtuliłam się w jego tors.
Przez chwilę wydawało mi się, że Freddie zdziwił się moim zachowaniem, ale potem sam ochoczo czule objął mnie w pasie.
Milczeliśmy, położyłam głowę na jego ramieniu...
- Wiesz...- zaczął- może nie powinienem tego mówić, ale wszyscy się na nas patrzą.
- No i co? Niech patrzą, może się czegoś nauczą.
Zapadła cisza, wsłuchiwaliśmy się w słowa piosenki.


Każdej nocy w moich snach. Widzę Cię, czuję Cię
Stąd wiem, że nadal istniejesz
Daleko przez odległość
I przestrzenie pomiędzy nami
Przychodzisz by pokazać, że jesteś.


Fred odsunął się trzymając mnie za rękę i odwrócił mnie teraz tak, że stałam do niego tyłem. Kołysaliśmy się powoli w rytm piosenki, a ja poczułam jak chłopak położył głowę na moim ramieniu.

Blisko, daleko, gdziekolwiek jesteś
Wierzę w to, że serce to wytrwa
Jeszcze raz otwierasz drzwi
I jesteś tu w moim sercu i
Moje serce będzie kochało jeszcze przez długi czas

Znowu mnie odwrócił, wtuliłam głowę w jego klatę. Położył rękę na moich plecach i lekko przyciągnął mnie do siebie.


- Księżniczko, czy chciałabyś mi coś powiedzieć?- zapytał ledwo dosłyszalnym szeptem.
- Nooo wiesz...- westchnęłam.- Chciałam Cię pocałować, ale skoro wolisz rozmawiać...
- Pocałować?- powtórzył, a ja zadrżałam.

Miłość może dotknąć nas jeden raz
I trwać przez całe życie
I nigdy nie przeminie, dopóki nie odejdziemy

-Amor omnia vincit Freddie.- wyszeptałam podnosząc ręce i obejmując jego szyję.- Kocham Cię.

To była miłość gdy kochałam Cię
Jedyny prawdziwy czas, który chciałam zatrzymać
W moim życiu zawsze będziemy trwać


Rudzielec nic nie odpowiedział, położył drugą dłoń na moich plecach.
Teraz patrzyliśmy sobie w oczy, stykając się nosami.

Jesteś tu, nie mam się czego bać
I wiem, że moje serce będzie kochało
Na zawsze tak pozostanie


Piosenka się kończyła, a Freddie odciągnął moje dłonie ze swojego karku i splótł swoje palce z moimi, poczułam wtedy tą niesamowitą energię.

Jesteś bezpieczny w moim sercu.
Moje serce będzie kochało jeszcze przez długi czas
.

Przybliżyłam swoje usta do jego i złożyłam na nich namiętny- tak wytęskniony- pocałunek.
Freddie nie został mi dłużny, oddawał je, tylko, że bardziej zachłanne. Poczułam, że powieki robią mi się mokre, nie sądziłam, że mogę i w takiej sytuacji płakać. Freddie najwyraźniej też to poczuł ponieważ odsunął swoją twarz od mojej.
- Też Cię kocham, nie musisz płakać.- zażartował w uroczy sposób.
Uśmiechnęłam się przez łzy i po raz kolejny złączyłam swoje wargi z jego.
Trwaliśmy tak połączeni do końca piosenki, naszej piosenki.

18 komentarzy:

  1. Dłuuugo nie potrafiłam sobie wyobrazić i zaakceptować Freda tak, jak ty go przedstawiasz (tak romantyczna relacja z dziewczyną oraz bezgraniczne wręcz zaangażowanie w nią ), bo po prostu to wszystko mi do niego nie pasowało całkowicie. Teraz jednak im więcej rozdziałów poświęcasz jego relacji z Rachel, tym bardziej zaczyna mnie to przekonywać ;)
    Snape (Alan Rickman świętej pamięci...) też się wydawał złym, bezdusznym typem, a koniec końców okazało się, że jest zupełnie inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, ja również czułam się dziwne, przypisując Fredowi taką relację- co więcej- angażując go całym sobą w nią. Ale z czasem nawet zaczęło mi się to podobać, chociaż jak ja to mam w zwyczaju, niekiedy mam chwile zwątpienia i wydaje mi się, że najlepiej będzie ich rozłączyć.
      Dobrze, że zduszam to w zarodku... ^^

      Usuń
  2. Hahaha, nigdy nie spodziewałam się po Tobie, że umieścisz gdziekolwiek "My Heart Will Go On", osobo która nie lubi "Titanica". <3 Ani tego, że ubierzesz Rachel w różową sukienkę! Coraz bardzie mnie zaskakujesz!
    Rozdział bardzo przyjemny i cieplutki.
    W ogóle bawi mnie Ginny i to jej ciągłe sprzątanie. Już chyba drugi raz zagania Rachel do porządków.
    Sceny z Fredem i Rachel były bardzo fajne, ale najbardziej w tym rozdziale podobała mi się Angelina i jej związek z George'em, bo chyba pierwszy raz poświęciłaś im troszkę więcej czasu. Rachel było miło na nich patrzeć, a mi czytać. :D
    Pozdrawiam i życzę czasu na pisanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty chyba mylisz charakter Rachel z moim, ona jest bardziej dziewczęca więc lubi takie rzeczy, dla mnie to "obiekty" z innej planety ^^
      Taaa, Ginny też musi mieć swoje dziwactwa. xD
      NO cóż zrobić im także się "coś" należy xd

      Dziękuję <3

      Usuń
  3. Przeczytałam już tyle Fremione i tyle ff z Fredem, ale w żadnym Fred nie był tak słodki jak u ciebie :') Zakochałam się w ostatnich 30 akapitach xd (około) No to weny życzę dalej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale niewykluczone że mogę też przesadzać ;)
      Ale kto wie jak Freddie zachowywał się gdy był prawdziwie zakochany ;3

      Usuń
  4. AAAAAAA! Zakochałam się po raz setny w Twoim Franchel, ale nie podoba mi się, że robisz George'a zupełnie innego niż Fred. Oni zawsze byli jednością, a przynajmniej ja ich tak postrzegam. Nieważne, wróćmy do rozdziału. Jak zwykle cudowny. Czułam, że się pogodzą, musieli się pogodzić. Mimo, że potrzebowałam takiego miłosnego aspektu, to już nie mogę się doczekać poważniejszej akcji :)
    Pozdrawiam i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nadal nią są ;) Jednak mają trochę odmienne charaktery, bo kto powiedział, że skoro bliźniacy to muszą mieć te same aspiracje, ale doceniam to. I obiecuje, że bardziej ich nie poróżnię ^^
      A akcja... no cóż akcji będzie pod dostatkiem, chyba nawet w następnym rozdziale. Tak coś mi się wydaje ^^

      Wzajemnie :*
      Czekam na rozdział u Ciebie! <3

      Usuń
  5. O kurczę, jaki świetny rozdział!
    Nie spodziewałam się, że Fred zabierze Rachel na imprezę służbową. Nie spodziewałam się, że się z nią pocałuje.
    Ogółem - nie spodziewałam się żadnej z rzeczy, którą przeczytałam w tym rozdziale. Co było niezwykle dobrym zjawiskiem, bo z zasady lubię się czegoś nie spodziewać.
    George i Angelina są u Ciebie tacy słodcy, że aż chce się więcej *.*
    Piosenka z Titanica taj cudownie pasowała, że aż... kurczę, aż się wzruszyłam. I to bardzo. Szczególnie na samej końcówce. Mam nadzieję, że pewne kanoniczne wydarzenie nie będzie mieć miejsca w tym opowiadaniu i wszystko skończy się dobrze.
    Gorąco pozdrawiam, życzę weny i czasu! Johanna Malfoy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż sama nie spodziewałam się, że tak szybko ich pogodzę, ale no co zrobić. Te egzaminy musiały mi porządnie namieszać pod kopułą ^^
      Ale cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć, ostatnie Twoje diagnozy dotyczące postaci Rachel, były bardzo trafione ^^
      A co do kanonicznego wydarzenia... zobaczę, czy starczy mi silnej woli... ;x

      Wzajemnie :*

      Usuń
  6. Aaa rozdział! Czy tylko ja mam ciarki, gdy czytam takie romantyczne cośki? Tak wiem,dziwne. Rozdział taki... kochany! Uwielbiam przepełnione romantyzmem opowieści. Są takie urocze. Ja tam potrafię wyobrazić sobie każdego w roli takiego romantyka..No może oprócz Voldemorta xd. Tak czy siak, kolejny rozdział (wyczekiwany bez przerwy) cudowny, romantyczny. Czyli taki jak lubię :D Życzę powodzenia ze szkołą. Wiadomo jak to jest. Czasami nie masz nawet czasu w pokoju posprzątać, a co dopiero myśleć i rozdziału pisać. Ale co ja tam wiem..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko ty, sama siebie tym zaraziłam ^^ Sama mam ciarki, a co dopiero pisząc takie... "cośki" (haha, dzięki xd)
      Nie potrafisz? Poczytaj sobie niektóre Tomione... tam od Voldemorta bije romantycznością na kilometr, co jest kompletnie irracjonalne, ale luuz, jak kto woli :)
      Dziękuję, to powodzenie naprawdę się przyda ;*

      Usuń
  7. Cudny rozdział!
    Haha Ginby u te jej porządki, zupełnie jak Molly. No cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni ;) Ale wydaje mi się, że wkurza tym zachowaniem swoich przyjaciół, no ale trudno ;)
    Ogólnie gdy tak czytałam jak słodko opisywałaś Georga i Angeline (co było świetne), to zrobiło mi sie troche smutno. Gdy czytałam te odczucia Rachel, to było mi przykro, że ich związek z Fredem się tak popsuł. Ale gdy czytałam dalej , to co raz bardziej zakochiwałam sie w tym rozdziale. Byli po prostu tacy słodcy, że ojeju....
    Czekam na next!
    Pozdrawiam i weny życzę!^^
    A. G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie każda postać musi mieć jakiś defekt, inaczej nie byłabym sobą ^^ haha
      Taak, samotność potrafi dopiec, szczególnie jeśli pod wpływem takich akcji ze strony przyjaciół uderza ze zdwojoną siłą ^^ Tym bardziej, iż Rachel już przecież wcześniej myślała, aby dać Fredowi drugą szansę.
      A potem takie są efekty ^^

      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  8. O. Mój. Jashinie. Prawie ryczę *-*
    Jacy oni są idealni, gosh... :D
    No to tak... Wszystkie rozdziały przeczytałam na raz i jestem zachwycona ♥
    Masz świetny lekki styl pisania, więc rozdziały czyta się z przyjemnością. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie potrafią one zasmucić lub wzruszyć, bo jeśli sytuacja jestnieciekawa, wyciskają nawet łezki.
    Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że zyskałaś stałą czytelniczkę! ^-^
    Pozdraaaawiam i ślę wenę :*

    Su-chan♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi bardzo miło, tym komentarzem umiliłaś mi resztę smutnego niedzielnego wieczoru ;)
      Ach ta moja idealność (niby przesadzona, jednak nie... zależy ;D)
      Bardzo Ci dziękuję za tak pozytywny komentarz ^^

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  9. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ - mogę zaserduszkować cały komentarz?
    Na końcówce... przeszły mnie ciarki. To było niesamowicie piękne, to jak to ukazałaś, samo to, że spletli dłonie, aż po prostu mnie zatkało i zachciało mi się płakać. Nigdy w życiu nie czytałam o piękniejszej rzeczy. Opisałaś to w tak cudowny sposób, wspaniale zbudowałaś atmosferę i przysięgam, że gdyby rozdział był dłuższy to zaczęłabym ryczeć...
    Zauważyłam sporo literówek, ale treść to nadrabia ^^
    Co do Freda, to w tym momencie jeszcze bardziej zrozumiałam ostatni kom od ciebie na moim blogu. Mój Jack i Twój Fred powinni założyć spółkę słodkości i urokliwości ^^
    Dla mnie rozdział to po prostu cudo i jestem mega wzruszona.
    Pozdrawiam cieplutko i życzę mnóstwo weny na kolejny, wspaniały rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprost kocham takie momenty gdy moją twórczością mogę kogoś rozbawić albo wzruszyć, wydaje mi się że to jest najpiękniejszym komplementem dla autora ;3
      Oj tak, ja również ^^
      Tak, muszę bardziej uważać na to jak piszę, w końcu siedzę w tym dosyć długo i to lekki wstyd (literówki/powtórzenia) ;)
      Powinni! Panny waliłyby drzwiami i oknami ;D haha

      Dziękuję i wzajemnie <3

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody