Music

poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 29 "W końcu jej ojciec był taki sam..."



- Ginny! Widziałaś gdzieś moją miotłę!?- zapytałam, przekrzykując tłum osób wałęsających się po domu przy Grimmuald Place.
- Nie wiem, Rachel!- odpowiedziała rudowłosa.- Sama szukam swoich szat.
Westchnęłam i pobiegłam na górę przeciskając się przez tłum, nie tylko przyjaciół i rodzony Weasleyów, ale także Członków Zakonu Feniksa, którzy obiecali, że przypilnują nas w drodze do Londynu. Została nam godzina do wyjazdu Hogwart Express. Dlatego jeśli nie chcielibyśmy się spóźnić na pociąg, musiałam się pośpieszyć.
-„Stworek nie chce, Stworek nie będzie, Stworek nie będzie! Stworek należy do pani Bellatrix, och tak, Stworek należy do Blacków, Stworek chce do swojej nowej pani, Stworek nigdy nie pójdzie do tego bachora Pottera, Stworek nie chce, Stworek nie pójdzie...”- usłyszałam stłamszony głos, który powtarzał te zdania jak mantrę.
Zatrzymałam się przy szeroko otwartych, drewnianych drzwiach, a w środku dostrzegłam Stworka, który patrzył na jakiś kawałek papieru. Wiedziałam, iż nie był on zadowolony tym, że teraz Harry jest jego panem, ale powtarzanie w kółko tej samej regułki jest bezsensowne.
 - Stworku, wszystko dobrze?- zapytałam, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że zadałam najbardziej nieodpowiednie pytanie jakie można było zadać.
- Jak szlama śmie się do mnie odzywać!- krzyknął, ponurym głosem rzucając na ziemię obraz.
Lekko przestraszona zrobiłam kilka kroków w tył, aż przypadkowo wpadłam na kogoś.
- Stworku! Co ty tutaj robisz?- spytał ostro Harry łapiąc mnie w tali.
- Stworek sprząta. Stworek żyje po to by służyć Harry'emu Potterowi...- powiedział niechętnie.
- W domu nadal jest sporo brudu.- rzucił obojętnie Wybraniec.
Skrzat ukłonił się nisko, podniósł ścierkę oraz wiaderko i wyszedł z pokoju.
- Następnym razem będzie lepiej, gdy się do niego nie odezwiesz Rachel.- powiedział zielonooki, mrugając do mnie, a zaraz potem ruszył przed siebie.- Zbieraj się, za chwilę wyjeżdżamy.
 Przytaknęłam, nawet już chciałam zejść na dół, ale moją uwagę zwrócił piękny obrazek namalowany na papierze, któremu przed minutą przyglądał się Stworek. Był to portret, na którym widniał mężczyzna o średniej długości, czarnych włosach, zaczesanych na bok, oraz pociągłej twarzy. Miał on dobrze widoczne, arystokratyczne rysy twarzy i był ubrany w szaty Hogwartu. Zmarszczyłam brwi, wydawało mi się, że był to młody Syriusz. Osoba, która szkicowała ten portret, musiała być naprawdę uzdolniona. Przyjrzałam się dziełu i dostrzegłam, że w prawym, dolnym rogu widnieje napis. Był on zbyt mały, abym mogła cokolwiek z niego wywnioskować, jednak dałabym głowę, że gdzieś widziałam ten podpis.
- Dzieci, musimy już jechać!- usłyszałam krzyk pani Weasley, dochodzący gdzieś z dołu.
Spojrzałam za siebie. Nikogo nie było, dlatego złożyłam kartkę na cztery równe części i schowałam ją w kieszeni spodni.
Zaraz potem wybiegłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zabrałam jeszcze pojedynczy kufer, w którym spakowałam wszystkie swoje rzeczy, a gdy zbiegłam po schodach, zauważyłam już, jak przygotowani przyjaciele, czekają w drzwiach, najwyraźniej na mnie. Uśmiechnęłam się niewinnie i podeszłam do nich.
- Zabrałaś wszystko, Rachel?- spytał radośnie Fred.
- Tak, raczej tak.- odparłam.
- Hmm, czyli ta miotła nie będzie Ci potrzebna.- spytał chytrze chłopak, podnosząc dłoń, w której trzymał mojego Zmiatacza 11.- Szkoda, bo to naprawdę dobry model.- dodał, przyglądając się jej.
- Jesteś niemożliwy, Fred.- odparłam żartobliwie, kiwając głową.
- Liczę na to, że wygrasz na niej Puchar Quidditcha.- mrugnął do mnie, wręczając mi miotłę,

Na peronie 9 i 3/4, jak zawsze pierwszego września panował tłok. Trzymając Freda za rękę, próbowałam zręcznie omijać tłumy wypoczętych i roześmianych uczniów Hogwartu oraz tabuny wzruszonych rodziców. Żałowałam, że nie było przy mnie mamy i taty, ale wolałam ich nie narażać. Gdzieś w tłumie dostrzegłam Stellę i Davida, który wracał do Hogwartu na swój ostatni rok. Pomachałam mu, jednak chłopak musiał tego nie zauważyć, ponieważ ostro dyskutował z swoimi rodzicami. Szczerze mówiąc nigdy nie poznałam jego mamy ani taty. Jednak z tego, co Ślizgon mi mówił nie są zbyt przyjemni.
- No i jesteśmy na miejscu.- odezwał się Fred.
Spojrzałam na Hogwart Express, a później na zegar, wskazówki pokazywały za dziesięć jedenastą. W jednym momencie uśmiech, który gościł na mojej twarzy, zamienił się w grymas niepewności. Chciałam wrócić do szkoły, o to walczyłam, ale nie byłam pewna czy chcę zostawiać Freddiego i moich rodziców na pastwę śmierciożerców. Teraz to oni są w największym niebezpieczeństwie. Spojrzałam, na Harry'ego, który ukradkiem odszedł kilka kroków z Panem Weasleyem, nie wiedziałam, co miało oznaczać to zachowanie, ale nie myślałam teraz o tym.
- Co to za minka?- zapytał troskliwie Fred, nachylając się nade mną.
- Nie chcę Cię tutaj zostawiać.- szepnęłam.
- Hej, księżniczko... ja też będę tęsknił, ale musisz tak wrócić, dobrze wiesz, że nie zawalisz szkoły, a ja i tak przez większość czasu będę zajęty sklepem.- powiedział.
Trudno było się z nim nie zgodzić. Chyba nawet nie miałam wyjścia, przez moją niepewną przyszłość każda nowa umiejętność nabyta w Hogwarcie może się przydać. A nóż będę w stanie rozgryźć zagadkę mojej przepowiedni.
- Masz rację...
- Poza tym, są jeszcze wycieczki do Hogsmeade.- dodał.
- Raz w miesiącu.- odparłam niechętnie.
- No wiesz...-rozejrzał się po peronie.- Podejrzewam, że Harry zachował jeszcze mapę Huncwotów.- mrugnął do mnie znacząco.
- Fryderyku, czy ty mnie namawiasz do ucieczek ze szkoły?- spytałam oskarżycielsko, kładąc ręce na biodrach.
- A czy ucieczką można nazwać spotkanie z chłopakiem?- zapytał, wyraźnie zadowolony.
- Pomyślę o tym, dobrze?- powiedziałam z lekkim zmieszaniem i pocałowałam go w usta.- Już tęsknię.- dodałam, odłączając się od niego.
- No dobrze dzieci, musicie już wejść do środka, pociąg za chwilę wyruszy.- wtrąciła Pani Weasley.
Pokiwałam głową i złapałam za rączkę mojego kufra. Spojrzałam jeszcze raz na Freddiego, nie potrafiłam nic wyczytać z jego twarzy, dlatego uśmiechnęłam się szeroko i weszłam za Harrym, Ronem i Hermioną do Pociągu.
- To, co szukamy wolnego przedziału?- spytał Harry, gdy tylko pociąg ruszył.
- Nie obraźcie się.- powiedziała Hermiona- ale ja i Ron musimy iść najpierw do wagonu prefektów, a później patrolować korytarze, sami rozumiecie.
- Kompletnie zapomnieliśmy.- odparłam, uśmiechając się niewinnie.- Choć Harry, tam jest Ginny.
Ruszyliśmy do niej, mijając po drodze tłumy uczniów, którzy wpatrywali się w nas z rozdziawionymi ustami, nawet Ci którzy już znaleźli wolne przedziały patrzyli na nas, przyciskając nosy do szyb. Wiedziałam, że tutaj głównie chodziło o Wybrańca. Jednak to, co reprezentowali sobą inni, było bezczelne, zważając na to, co chłopak przeżył.
Podeszliśmy do Ginny, a Harry klepnął ją lekko po ramieniu.
- Znajdziemy sobie przedział?- zapytał.
- Wybaczcie, ale umówiłam już się z Deanem. Zobaczymy się później.- odparła wymijająco.
Zauważyłam jak Wybraniec zdębiały patrzy na oddalającą się Gryfonkę. Wiedziałam już od dawna, że Ginny podoba się Harry, ale gdy ten zwrócił na nią uwagę, ona zaczęła zadawać się z Thomasem. Życie naprawdę jest dziwne.
- Dobra, choć Harry, znajdźmy w końcu ten przedział.- odparłam zmęczona, łapiąc go za ramię.
- W porządku.
Oboje ruszyliśmy w milczeniu przed siebie, czując nachalne spojrzenia. To naprawdę było wkurzające. Światła Jupiterów nigdy nie będą należeć do moich ulubionych.
W końcu znaleźliśmy pusty przedział, do którego niemal natychmiast weszliśmy. A gdy drzwi za nami zamknęły się, odetchnęliśmy z ulgą.
- Gapią się nas Harry, wszyscy.- odparłam, siadając naprzeciwko chłopaka.
- Gapią się na ciebie, ponieważ i ty, byłaś w ministerstwie- rzekł Gryfon, wpatrując się w okno.- Prorok sporo pisał o naszej małej wyprawie, pewnie czytałaś.
- Ja nie, mama czytała i mało brakowało, abym nie wracała przez to do szkoły.- przyznałam.
- Tak, słyszałem o tym, ale jedziesz. Całe szczęście.- spojrzał na mnie.- Rozgryzłaś już, o co chodzi w twojej przepowiedni?
- Nie...- westchnęłam.- Chyba szybko się tego nie dowiem.
- Nie przejmuj się, pomogę ci... - przerwał.- Jak my wszyscy.
- Harry, mówiłam przecież, że nie chcę, aby się dowiedzieli.- odparłam ostro.
- Za późno Rachel. Hermiona zaczęła coś podejrzewać, już nawet się spytała, czy czegoś o tym nie wiem.- przyznał, wzruszając ramionami.
Przymknęłam oczy, już teraz wiedziałam, dlaczego Gryfonka tak dziwnie się zachowywała w stosunku do mojej osoby.
- Ale nic nie...
Nie dokończyłam, ponieważ drzwi do przedziału otworzyły się a zza nich wyłonił się Neville, trzymający w dłoniach Teodorę, a za nim stała Luna.
- Harry, Rachel, fajnie was widzieć.- odparł rozradowany.- Możemy się dosiąść?
- Cześć Wam.- pomachałam im.- Pewnie, wchodźcie.
- Jak wam minęły wakacje?- zapytał Harry.
- Świetnie, dziękuję.- odpowiedziała spokojnie Luna.
Rozmawialiśmy na tematy szkoły i wakacji. Zahaczyliśmy nawet o wydarzenia z minionego semestru, fakt iż, Neville'a i Lunę również męczą spojrzenia innych, oraz o to czy w tym roku również będziemy uczęszczali na spotkania Gwardii Dumbledore'a. Wybraniec kategorycznie odmówił, było mi przykro z tego powodu, jednakże wraz z przyjaciółmi nie mogliśmy go namawiać, decyzja należała tylko i wyłącznie do niego. W tym momencie żałowałam, iż moja Wielka Księga czarów spaliła się wraz z resztą dzieł. To dzięki niej zdałam suma z taką, a nie inną oceną.
W jednym momencie drzwi przedziału otworzyły się, a do środka weszła jakaś dziewczyna z trzeciej klasy, widać było, że miała ona problemy z oddychaniem.
- Mam to doręczyć Neville'owi Longbottomowi, Rachel Trust, oraz Harry'emu Potterowi.- oblała się rumieńcem, patrząc na Wybrańca, zaraz potem wyciągnęła ręce i podała nam trzy ruloniki, obwinięte fioletową wstęgą. Spojrzeliśmy po sobie i odebraliśmy wiadomości, a dziewczyna wycofała się z przedziału. Rozwinęłam zaproszenie, a moim oczom ukazał się tekst, napisany, dużym i ozdobnym pismem.

Rachel,
   byłbym zachwycony, gdybyś wpadła do mnie na małą przekąskę do przedziału C.
Z wyrazami szacunku,
Profesor H.E.F Slughorn
                

- Kto to jest Profesor Slughorn?- spytał Neville, patrząc ze zdumieniem na swoje zaproszenie.
- Nowy nauczyciel.- odpowiedział Harry.- Chyba musimy tam iść.
- Ale czego on ode mnie chce?- spytał drugi Gryfon z przestrachem.
- Nie mam pojęcia.- rzucił Harry, wychodząc z wagonu.
Spojrzałam na przerażonego Neville'a, a wiedząc, że on i tak nie ruszy się z miejsca, złapałam go za ramię i pociągnęłam za sobą. Nie byłam przekonana, czego ten nauczyciel chce, ale perspektywa, tego że, znowu muszę przemierzyć cały wagon, walcząc z natarczywymi spojrzeniami innych uczniów, nie napawał mnie zbytnią radością.
Kiedy doszliśmy do przedziału C, spostrzegliśmy, że nie byliśmy jedynymi zaproszonymi gośćmi.
- Harry, mój chłopcze!- Slughorn zerwał się z miejsca na jego widok. Sądząc po entuzjastycznym powitaniu nowego nauczyciela, musiałam stwierdzić, że Potter był najbardziej wyczekiwanym gościem wśród innych.- Znakomicie, że jesteś, znakomicie! A to pewnie pan Longbottom i panna Trust, tak?
Kiwnęłam głową, a profesor jednym gestem zaprosił nas do środka przedziału. Ruszyłam z miejsca, w dalszym ciągu ciągnąć Neville'a za sobą.
- Znacie tu wszystkich?- spytał nas Slughorn i nie czekając na odpowiedź, zaczął przedstawaiać innych uczniów.- Blaise Zabini z waszego roku.
Przeniosłam wzrok na czarnoskórego, mogłabym przysiąc, że Ślizgon nie chce dać do zrozumienia profesorowi, że nas zna. Jednak, gdy Zabini spostrzegł moje suche spojrzenie, uśmiechnął się chytrze.
- To jest Cormac McLaggen... Może już znacie?
Wielki, nierozgarnięty dryblas, który próbuje zaimponować dziewczynom swoimi urojonymi talentami...- podsumowałam w myślach. Jednak gdy ten podniósł rękę, by się z nami przywitać, skinęliśmy mu głowami.
 - Marcus Belby.- profesor wskazał na niego, jednym szybkim ruchem ręki.
Chłopak zdobył się jedynie na nieśmiały uśmiech.
- A ta czarująca młoda dama, twierdzi, że was zna!- zakończył Slughorn.
Ginny uśmiechnęła się do nas szeroko, zza pleców profesora.
- No więc, to dla mnie wielka przyjemność- powiedział profesor przymilnym głosem- poznać was nieco bliżej..
Przez następne pół godziny słuchaliśmy o tym, jak każdy z zaproszonych spędzał czas w towarzystwie kogoś bardzo znanego, lub wpływowego. Tego właśnie się obawiałam, nie wiedziałam, co ja robię w takim gronie osób, przecież jestem tutaj jedynym mugolakiem.
Dowiedziałam się kilku nowych faktów o osobach, które niezbyt mnie interesowały. Nie sądziłam, że niektórzy uczniowie, których normalnie, mijam na korytarzach mają tak bardzo pogmatwaną przeszłość. Slughorn przepytywał wszystkich po kolei, kilka rozmów wydawało się nawet ciekawych, jedynie rozmowa z Neville'm wzbudziła wiele konsternacji.
Gy w końcu doszliśmy do rozmowy o przeznaczeniu Wybrańca, zrobiło się niezbyt przyjemnie. Mówiliśmy głównie o wydarzeniach z bitwy w departamencie tajemnic.
- Czyli byłeś tam tak?- spytał profesor, niezrażony ignorancją Harry'ego, który nie miał ochoty opowiadać o minionych wydarzeniach ministerstwie.- Taki skromny, już wiem dlaczego Dumbledore tak Cię lubi, ale reszta tych pogłosek... tak sensacyjnych, aż trudno w to uwierzyć... na przykład o tej legendarnej przepowiedni.
- My tam byliśmy...- odparłam, niepotrzebnie wychylając się zza tłumu.
- ...nie usłyszeliśmy żadnej przepowiedni.- wtrącił Neville i oblał się szkarłatnym rumieńcem.
- Zgadza się.- zawtórowała mu Ginny.
- Wszystkie te bzdury, które wymyśla Prorok Codzienny, to kłamstwa i zabobony. Byliśmy tam wraz z Harrym i wiemy troszkę więcej niż ci zakłamani redaktorzy, tego pożal się Boże piśmidła.- dodałam ostro, czując się zagrożona.
- A więc i wy tam byliście tak?- podsumował profesor, lustrując nas zachęcającym wzrokiem.- No cóż, może rzeczywiście Prorok wyolbrzymia wiele rzeczy. Pamiętam kiedyś taką sytuację...
Profesor, zaintrygowany naszymi słowami, zaczął snuć długą opowieść o Gweong Jones, wiedziałam, że nie uwierzył, w to co mówiliśmy i z całą pewnością, będzie próbował drążyć temat na dalszych spotkaniach.
Po jakimś czasie zebranie doszło do skutku. Byłam zmęczona całym tym gadaniem oraz słuchaniem zabawnych anegdot o Czarodziejach. Na całe szczęście, Hogwart się zbliżał. Siedziałam sama w przedziale, ponieważ wszystkich przyjaciół gdzieś wywiało. Wpatrywałam się w okno, próbując za wszelką cenę nie zasnąć, marzyłam wtedy tylko o wygodnym łóżku.

Wielka sala ponownie zapełniła się czarodziejami. Uczniowie, zniecierpliwieni, czekali na przemowę Profesora Dumbledore'a. W tym również ja, póki co trwała ceremonia przydziału. Byłam taka zmęczona, że miałam wrażenie, iż uroczystość ciągnie się w nieskończoność, już nawet głosy roześmianych Cho i Marietty, wesoło rozprawiających o wakacjach nie zdołały mnie zbudzić.
- Rachel, wszystko w prządku?- zapytała Chinka.
- Co?- podniosłam się.- A tak, jestem tylko zmęczona.
- To lepiej się obudź. Dumbledore będzie przemawiał.
Po tych słowach jak na komendę odwróciłam się w stronę stołu, przy którym siedzieli nauczyciele i zauważyłam Dumbledore'a, który właśnie stanął na piedestale.
- Dobry wieczór wszystkim! I oby ten był najlepszy.- odrzekł, uśmiechając się szeroko i podnosząc ramiona, tak jakby chciał ująć całą salę.
- Ej, co mu się stało w rękę?- szepnęła Cho.
Przeniosłam wzrok na jego poczerniałą dłoń, ale nie tylko Chang to zauważyła. Po całej sali rozeszły się ciche szepty. Dumbledore, musiał zrozumieć, co je wywołało, dlatego jednym szybkim ruchem, szybko strząsnął rękaw swojej szaty, zakrywając dłoń.
 - To nic wielkiego, nie przejmujcie się.- odparł pośpiesznie.- No więc zwracam się do nowych uczniów...
- Ta ręka wyglądała jak martwa.- zwróciłam się do przyjaciółki, próbując zahamować wymioty.- To chyba musi być efekt jakiejś mocniejszej trucizny, lub zaklęcia.
- A może to efekt, jakiegoś produktu Weasleyów.- zaproponowała.
- Nie, szczerze w to wątpię.- odparłam cicho, próbując przypomnieć sobie, czy na stanie bliźniaków jest produkt o takim właśnie działaniu.
- Ty wiesz najlepiej...- westchnęła Chinka, wracając do słuchania przemówienia.
- Miło mi powitać wśród nas, nowego członka ciała pedagogicznego- profesora Slughorna. Jest moim byłym kolegą i zgodził się objąć stanowisko nauczyciela eliksirów...
- Eliksirów.- krzyknęłam, zduszonym głosem, a po sali znów rozeszły się cisze szepty zszokowanych uczniów. Wcale się temu nie dziwiłam, przecież Harry mówił, że będzie on nauczycielem obrony przed czarną magią, ale skoro nie to...
- Natomiast profesor Snape, obejmie stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią.- dodał Dyrektor, niezrażony szeptami uczniów.
- Coś mi się wydaje, że to będzie ciekawy rok...- westchnęła zrezygnowana Cho.
- Rachel, jak miło cię widzieć.- usłyszałam za sobą znajomy głos.
Niepewnie spojrzałam do tyłu, a moim oczom ukazał się Greg. Wybałuszyłam oczy, nie sądziłam, iż Puchon zdoła tak szybko wrócić do szkoły. Wstałam na sztywnych nogach, próbując przegryźć tą niezbyt sympatyczną sytuację.
- Co ty tu... To znaczy, Ciebie też miło widzieć Greg.- odparłam, próbując zabrzmieć naturalnie.
- W takim razie, zobaczymy się później.- powiedział, zauważając moje dziwne zachowanie.
- Pewnie.- rzuciłam, uśmiechając się sztucznie.
Chłopak przytaknął, a gdy oddalił się na odpowiednią odległość, z ciężkim westchnieniem usiadłam z powrotem na miejsce.
- Tak, ciekawy rok.- przemówiłam żałośnie do swojego posiłku.

Następnego dnia, okazało się że moje oceny są dostatecznie dobre, abym mogła kontynuować naukę wybranych przeze mnie przedmiotów na poziomie Owutemów. Bez problemu zgodzono się, abym uczęszczała za zajęcia z obrony przed czarną magią, eliksirów, zaklęć, zielarstwa, transmutacji, numerologii i run.
Bardzo się cieszyłam, że nie miałam takiego problemu jak Neville, którego nie dopuszczono do zdawania transmutacji, na wyższym stopniu. Pożegnałam się jeszcze z przyjaciółmi i szybko pomknęłam na pierwszą lekcję z runów wraz z Hermioną.

Greyback


Spacerowałem po ciemnym i mrocznym korytarzu. Tupot moich stóp odbijał się echem, nie tylko po pomieszczeniu, a także w mojej głowie. Za parę sekund mam stanąć przed największym złem tych czasów- samym Czarnym Panem. Służyłem mu już tyle lat, jednakże przy każdej następnej wizycie nadal czułem tę bezwzględność w jego przekonaniach. Tę przytłaczającą moc, wiedziałem, że nie postępuje zgodnie z ustalonymi normami, ale nie przeszkadzało mi to. W momencie, gdy stałem się wilkołakiem, wyzbyłem się wszelkiego człowieczeństwa, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Musiałem sobie jakoś radzić. Poradzę sobie i teraz. Mam tylko nadzieję, że to, co chcę jemu przekazać jest na tyle pożyteczne, aby nie skończyć z porachowanymi kośćmi.
- Witaj Fenrirze.- usłyszałem.
- Panie...- zacząłem, kłaniając się nisko.- Na Twoje rozkazy. Nora spłonęła,
- Doskonale. To wprowadzi między nimi lament, a ja będę mógł w spokoju dokończyć swoje dzieło.
- Czyżby, Trust sprawiała Panu więcej kłopotów? - spytałem, unosząc brew.
- Tak.- przybliżył się.- Ale to tylko formalność, bez swojego eliksiru...- uśmiechnął się szerzej.- Nie jest w stanie mi sprostać. Walczy, ale na próżno.
- Panie, czy to aby nie za szybko? Ona o niczym nie wie i wątpię, czy w najbliższym czasie rozwiąże tą zagadkę.- powiedziałem, wlepiając wzrok w swoje stopy.
- Niech Cię o to głowa nie boli, Fenrirze. Wkrótce się dowie, a ja do tego czasu chcę mieć pewność, że uda mi się to od niej wyciągnąć. W końcu, jej ojciec był taki sam, łatwo można było nim manipulować, do czasu tego niefortunnego zwrotu wydarzeń...
 - Jej ojciec już Ci nie zagrozi Panie, był na to zbyt głupi.- odparłem oschle.- Mam również drugą informację. Wiem, gdzie mieszkają jej rodzice.
- Świetnie się spisujesz przyjacielu...- odparł, kładąc nacisk na to ostatnie słowo.- Jej matka również może być dla nas bardzo istotnym źródłem wiedzy...
- Obawiam się, że Dumbledore nie jest taki głupi, podejrzewam, że postawił kilku aurorów na straży...- zacząłem, marszcząc brwi.
- Aurorka jest tylko jedna, Fenrirze. Do tego młoda, a co za tym idzie głupia i niedoświadczona. Zapewne sobie poradzisz.- powiedział sucho, lustrując mnie wzrokiem...
- Oczywiście Panie...- odparłem posłusznie.
Zaraz potem ukłoniłem się nisko i pełen sprzeczności udałem się w stronę wyjścia.

16 komentarzy:

  1. Aaaa! Pierwsza rzecz, o której muszę napisać - chyba zgadłam, kto jest ojcem Rachel! W tym rozdziale wiele na to wskazuje i wydaje mi się (ale tylko wydaje), że Ray jest córką brata Syriusza. Jeżeli nie jego, to już nie mam pomysłów :P
    Ok, a teraz już od początku...
    Ogólnie rozdział super. Cieszę się, że wszyscy znowu wrócili do Hogwartu.
    No dobra, jednak nie wszyscy, bo bliźniacy nie. Jestem ciekawa, czy Rachel zgodzi się uciekać ze szkoły, żeby spotkać się z Fredem ;)
    Niestety, wróciła też Stella. Wydaje mi się, że i w tym roku nieco namiesza.
    Greg? Serio? Tym to mnie zaskoczyłaś. Mógł już zostać sobie w tym Mungu...
    Jestem ciekawa, jak u Ciebie będą przebiegać spotkania Klubu Ślimaka :)
    Gorąco pozdrawiam, życzę duuużo weny i wesołych ferii! (O tak, ja też teraz mam i jestem taaaka szczęśliwa :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do brata, to za szybko jest, aby cokolwiek stwierdzić, huhu ^^
      Ja równie się cieszę, wakacje trochę wyszły mi poza kanon, także podwójna radocha! ;D
      Wierzysz w to, że się zgodzi? :D
      O Stelli już nawet nie będę wspominać ;D hahahaha, sama się przekonasz, co ona jeszcze potrafi... Świat ma pecha, że Ślizgonka działa po złej stronie mocy xD
      Tak! Serio! Nie mogłam się powstrzymać! ;D
      A co do klubu ślimaka, to hmmm... może opiszę z dwa spotkania ;D

      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Wczoraj nie napisałam koma bo kiedy prawie skończyłam rozdział telefon padł xd
    A więc tak
    rozdział super , strasznie podobają mi się dialogi , nie są takie naciągane jak u mnie xd
    Końcówka wybiła mnie z tropu i od razu mówię że ja nigdy niczego się nie domyślam. Po prostu nie mam pomysłów albo nie umiem łączyć faktów bo większości nie pamiętam ...
    W każdym razie fajne że wrócili do Hogwartu i cała akcja znowu zacznie się od nowa. Grega się nie spodziewałam ale dobrze , lubię jak on miesza.
    Musze już lecieć na autobus . Weny i pozdrawiam ciepło ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadko się spotyka osobę, która nie chcę się domyślać co być może okaże się prawdą ;) No... chylę czoła ;D
      Grega chyba nikt się nie spodziewał ;D

      Wzajemnie <3

      Usuń
  3. Nareszcie trochę się wyjaśniło! Mam nadzieję, że nowa aurorka nie okaże się jednak na tyle głupia i niedoświadczona, żeby Fenrir jej zaszkodził, w końcu do aurorów nie biorą byle kogo ;)
    Praktycznie wszyscy mają pogmatwaną przeszłość, na swoisty sposób, jedni bardziej, drudzy mniej, ale to dodaje otuchy, że nie jesteśmy sami Rachel ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, nareszcie. Chciałam was jeszcze trochę pomęczyć, ale uznałam, że dam kilka wskazówek. Ot tak ;D
      A jaka będzie Farrah... hmmm, tego przekonasz się w następnych rozdziałach ;D
      Rzeczywiście... daje otuchy.

      Pozdrawiam! ;D

      Usuń
  4. Co szykujesz, hę? Znów jakieś końcówki, które zbijają z tropu... Też bawisz się z "Polsatowaniem"? haha xd Wyczekiwany powrót do Hogwartu - jest. Pozdrowienia i życzenie weny - jest. Cóż więcej chcieć? XD (Tak to już jest jak się komentuje o północy, no! X,) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, bawię się i będę się bawić jeszcze przez dłuuugi czas :D To jest taka moja mała rozrywka ;)
      Powrót- zaliczony! Idziemy dalej!
      Taaa, cóż więcej chcieć ;D hahaha ;D

      Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. A mnie Greg nie zaskoczył, o! Znaczy nie tak, że "phi, wiedziałam, że się pojawi", ale "no w sumie nic dziwnego, że się pojawił, w Mungu wiecznie siedzieć nie może". Ciekawe czy namiesza.
    Ja chcę spotkania Klubu Ślimaka! Ciekawe kogo Rachel zaprosi na tę bożonarodzeniową imprezkę. Hah.
    Najbardziej w całym rozdziale zaskoczyła mnie perspektywa Greybacka. No jego perspektywy się nie spodziewałam. Na początku pomyślałam: "Wtf, ojciec Rachel żyje?! I jest zły i niedobry?!", ale potem okazało się, że to Greyback. X'D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Namiesza... coś namiesza na stówę ^^
      Rachel chyba sama jeszcze nie wiem z kim pójdzie xd
      Nooo co... ;D Zawsze jakaś nowa świeżość, jeszcze z dwa razy jej użyję ^^

      Pozdrawiam <3

      Usuń
  6. Oj Greg, dałbyś już dziewczynie spokój :P. Mam wrażenie, że cały czas nas bajerujesz, kto jest w końcu ojcem Rachel. Każdy pewnie zgaduje i myśli, że mu się udało, a ty zrobisz niespodziankę i JEB.. Glizdogon :D! Nie mam słów żeby to opisać, toteż zacytuję Czarka z Abstra " łi łi łi łi łi".
    Pozdrawiam i życzę mile spędzonych ferii ^^. I nie ma to jak pisać komentarz drugi raz, bo postanowiło ci się wyłączyć :').

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Greg tak szybko nie odpuści, to mogę obiecać ;)
      No bajeruję, bajeruję. Lubię się droczyć z innymi, a świadomość, że ktoś wkręcił się na tyle mocno w historię, aby myśleć nad jej wątkami, dodaje mi skrzydeł. ^^

      Wzajemnie <3

      Usuń

Szablon wykonany przez Melody